piątek, 31 stycznia 2014

17. Pożądanie...

Stella POV:
Rozejrzałam się dokładnie na zewnątrz zanim go wpuściłam do środka, czy przypadkiem nie przywlókł za sobą nieproszonych gości. Kiedy upewniłam się, że teren jest ,,czysty’’, zamknęłam drzwi i po cichu zabrałam go do swojego nowego pokoju.
Ulokował swoje cztery litery na moim posłaniu i zmierzył mnie wzrokiem. Zrobiło mi się głupio, no bo w końcu miałam na sobie zwykłe spodnie od piżamy i podkoszulkę na ramiączka. Nie dorównywałam Alexis nawet ubiorem, ale pech.
- Harry, dlaczego piłeś? –spytałam stojąc nadal w bezpieczniej odległości od niego. Nawet taki pijany, był w stanie zawładnąć moją nierozgarniętą psychiką.
Przeczesał zgrabnie swoje ułożone w nieładzie włosy.
- Stella, ja wszystko wiem. Wiem…, że wyprowadziłaś się z apartamentu przeze mnie…, masz mnie dosyć…., ja mam dosyć Alexis…, i tego uczucia… , nie lubię tego… - o czym on gada?
Zauważyłam, że na jego twarzy pojawia się grymas i dziwne przygnębienie. Nie lubi tego, że odeszłam? Niee.. to nie możliwe. Za dużo wypił. Jednakże po części miał rację. Moje odejście też było spowodowane tym, że przebywał tak blisko, że mnie całował i pieścił. To bolało mnie za bardzo. Ale, co mi dała ta wyprowadzka skoro on znowu pojawia się w zasięgu mojego wzroku?
Westchnęłam wtapiając się w jego przymglone tęczówki.
- Czy ty… jesteś zła? – zapytał przegryzając lekko dolną wargę.
- Nie jestem, Harry. Idź spać, możesz zająć moje łóżko. – powiedziałam już trochę innym tonem, ale wciąż czułam, że jeśli dłużej zostanę w tym pomieszczeniu zacznie się robić bardzo niebezpiecznie.
- Stella, nie zostawiaj mnie…. Przepraszam… - jego głowa opadła tak, że teraz spoglądał na swoje dłonie. Przełknęłam z ledwością ślinę. Co mu jest?
- Harry, coś się musiało stać. Co Ci jest? – zapytałam trochę przybliżając się w jego stronę.
 - Ty mnie nienawidzisz, prawda? – zaskoczyły mnie te słowa. On.. czyżby .. nie, to nie..
- Ty powiedziałeś, że mnie nienawidzisz.  – wydęłam lekko usta i podreptałam do niego kładąc mu na ramieniu swoją dłoń. W końcu jego wzrok napotkał moje oczy.
- Wcale tak nie myślałem. Nigdy cię nienawidziłem, nawet wtedy, kiedy zniszczyłaś mój związek z Alexis. – na twarzy miał wypisany niepokój i jednocześnie opanowanie. W moim brzuchu poczułam wibrujące motyle, które zaczynały pobudzać się do życia.
- Porozmawiamy jutro.  Idź spać. – pogłaskałam go po policzku i podeszłam do komody w celu wyciągnięcia koca. Gdy się odwróciłam chłopak głupkowato rozpinał koszulę. Było to zarazem śmieszne, ale i podniecające.
- Pomogę ci.. – oznajmiłam nie mogąc dłużej patrzeć jak niezdarnie mu to wychodzi.
                Kucnęłam przed nim i drżącymi dłońmi sięgnęłam do pierwszego guzika. O.. mój… Boże..  zaczęłam się robić czerwona, kiedy poczułam jego ciepłą skórę pod skrawkiem tego materiału.  Ale nie to było moim najstraszniejszym koszmarem, ale to jak to zobaczyłam, kiedy rozpięłam ostatni guzik. Ten wyrzeźbiony tors, te tatuaże… jestem w raju?
Zgryzłam dolną wargę, nie odrywając wzroku od jego ciała. Chcąc nie chcąc dotknęłam jego rozpalonej skóry. Westchnęłam czując przyjemne ciepło między udami, którego nigdy nie powinnam tam czuć. Chciałam cofnąć dłoń i uciec, ale wtedy poczułam uścisk na nadgarstku. Podniosłam głowę i napotkałam jego przyciemnione zielenią spojrzenie. Rozszerzyłam oczy, szybciej oddychając, moja dłoń nadal znajdowała się na jego torsie, a do tego jeszcze zostałam przyłapana na przypatrywaniu się jego zajebistej wyrzeźbionej klacie. Poruszył się i złapał mnie mocno w talii, przyciskając mnie do siebie. Wplątał powoli swoją dłoń w moje długie, rozczochrane włosy i przybliżył twarz cicho wzdychając. Nie rozumiałam tego uczucia, które mną zawładnęło. Wiedziałam, tylko, że to jest uczucie to samo, które pojawiło się podczas pocałunku na przyjęciu zaręczynowym. Leniwie przejechał delikatnie nosem po moim policzku, a w każdym dotkniętym miejscu pojawiał się intymny dreszcz. Po chwili poczułam ten niesamowity smak jego ust zmieszany z alkoholem na swoich wargach. Nie chciałam, aby przestawał, więc rozchyliłam usta, aby mógł pogłębić pocałunek. Zawiesiłam swoje dłonie na jego szyi, jedną z nich przeczesując jego bujne włosy. Takie przyjemne…, a do tego ten jego męski zapach ciała, odbierał mi racjonalne myślenie. Położył mnie na łóżku, kładąc się na mnie. Westchnęłam z rozkoszy, kiedy ścisnął moje udo. Coraz głośniej wzdychałam, kiedy on swoim dotykiem rozpalał we mnie ogień. Powoli dłońmi zaczęłam zjeżdżać w dół, gdzie włożyłam je pod jego koszulę, badając każdy najmniejszy mięsień. Jęknęłam, kiedy jego usta dotknęły niespodziewanie mojej szyi. Moje piersi zderzały się z jego klatą i dopiero wtedy zauważyłam, że jego szybsze oddychanie zmieniło się w spokojniejsze, równomierne. Podniosłam się delikatnie na dłoni i spojrzałam na jego twarz. Westchnęłam, uśmiechając się. Spał na moim ciele… Powoli zdjęłam go z siebie i umieściłam na połowie nawet sporego łóżka. Byłam zmęczona, więc nie chciało mi się iść do salonu na kanapę. Ulokowałam się obok niego. Jeszcze zanim oddałam się w dłonie Morfeusza, odgarnęłam jego niesforne loki z twarzy i ucałowałam czoło.
                Za szybko się mu poddaję. Tak, muszę zacząć to zmienić.

Harry POV:

Chyba nie powinienem więcej pić. Moja głowa za chwilę wybuchnie! Ech.. nigdy więcej nie dotknę do ust alkoholu!
Zmrużyłem oczy, przytulając się do czegoś przyjemnego. Mmm…, ale wygodnie. W ogóle byłem wypoczęty, jak nigdy. Często nocami się budzę, nawet po takiej dawce alkoholu, a dzisiaj w nocy spało mi się nadzwyczaj spokojnie, tak jak w dzieciństwie. Do tego nie dzwoni mój telefon z wyzwiskami Alexis, co w jej przypadku jest zaskakujące. Ale zadowolony jestem z tego, może powinienem podziękować jej za to w postaci jakiejś piosenki. Do moich nozdrzy doleciał przyjemny zapach słodkich owoców. Taki łagodny acz zmysłowy. Czyżby Alexis zmieniła swój styl. Jeżeli tak, to chwała jej za to. Nie lubię, używa tych mocnych aż zbierających na wymioty perfum. Moja dłoń natrafiła na coś bardzo mięciutkiego i przyjemnego w dotyku. Westchnąłem z przyjemności cicho, otwierając jedno oko i wtedy… Szok! Szybko podniosłem się, ale moja dłoń nadal znajdowała się w tym samym miejscu. Po chwili pojąłem, co było tak miękkie i co tak ładnie pachnie. Fala ciemnych kasztanowych loków opadła z moich ramion na niebieską poduszkę, kiedy szybko się podniosłem. Natychmiast zilustrowałem, w jakiej znajduję się sytuacji. Moja prawa noga przerzucona była przez jej ciało, że gdy się podniosłem, siedziałem na niej okrakiem. Zamknąłem oczy, próbując skupić swoją uwagę na czymś innym niż jej seksownie wygięte ciało, które jeszcze chwilę temu przytulałem. No i jeszcze ta dłoń, której nie mogłem kontrolować. Westchnąłem przeciągle, otwierając szerzej oczy. Kiedy poczułem kolejny przypływ bólu tej pieprzniętej łepetyny. Ech…, będę musiał wziąć leki przeciwbólowe, ale na początku muszę zabrać swoją dłoń z jej…. Boże, jakie one przyjemne w dotyku. Weź się opanuj, Hazz! Dokładnie się jej przyglądałem. Miała na sobie satynową białą koszulkę nocną na ramiączka i luźne spodnie w kratę. Ale ona niewinna, kiedy sobie tak słodko śpi i nie wie, że trzymam dłoń na jej prawej piersi… Człowieku nie wykorzystuj sytuacji! Raz, dwa, trzy… Powoli zjechałem dłonią w dół, a kiedy usłyszałem jej ciche westchnięcie natychmiast się cofnąłem. Co ja tu robię? Jakim cudem znalazłem się w pokoju Stelli? Usiadłem na skrawku łóżka, co jakiś czas spoglądając na ciemnowłosą. Mam rozpiętą koszulę, to kolejny dowód na to, że mogło się coś zdarzyć, o czym niestety nie pamiętam. Zerknąłem na swoje spodnie. Pasek na swoim miejscu, rozporek zapięty… Boże, nie… o czym ja myślę? Ona by się nie odważyła. Oh, no tak!
Przyszedłem do niej, bo się najebałem i chciałem się porządnie wyspać. Tak i ona mi pozwoliła przenocować, tylko czy to wszystko? 
Nie myśląc dłużej o tej całej sytuacji, po cichu wyszedłem z jej pokoju uderzając w jakąś postać.
- Co jest do jasnej… ?! – przede mną stała tak samo jak ja wryta Lola. No zajebiście, jak ja się z tego wszystkiego wytłumaczę?!
- Ymm…, nie żeby coś… Ale co ty tu robisz? – zapytała z rozdziawioną buzią.
- Ten.., znaczy.., no bo.., ech.., daj mi coś na głowę… - powiedziałem? Nie, ja wybełkotałem.  

Stella POV:

 Prawie w ogóle nie mogłam zmrużyć oka, ale kiedy zasnęłam- nie mam zielonego pojęcia. Cały czas przyglądałam się jego śpiącej twarzy…, przynajmniej tyle mogłam. To wszystko wyglądało jak piękny sen. A później niestety zasnęłam. Otworzyłam oczy, głośno wzdychając. Moja dłoń powędrowała na drugą połowę, gdzie miałam nadzieję zastać chłopaka swoich marzeń. Jednak zamiast na niego natrafiłam na chłodną pościel. Odwróciłam leniwie swoją głowę w prawą stronę i przegryzłam z niezadowolenia wargę. Nie ma go…, ale czego mogłam się spodziewać. Pewnie jest już z Alexis i się jej tłumaczy.
Zrezygnowana jak cholera wyszłam z sypialni i powędrowałam do kuchni, gdzie niespodziewanie natknęłam się na Lolę i Stylesa. Nie możliwe, przecież miał być już w domu! Znaczy tak sobie wmawiałam.
- Oh.. – tylko tyle udało mi się wydobyć z moich ust. No ładnie, teraz to nawet nie mogę na niego spojrzeć, bo zaczynam się pocić.
- Zostawię was samych. – odezwała się dziewczyna uśmiechając się do mnie porozumiewawczo. Nie, błagam nie!
Kurwa wyszła.
Powoli pomaszerowałam do butelki z wodą i kiedy chciałam się ulotnić, on złapał mnie za ramię.
- Mam nadzieję, że wczoraj nic nie odwaliłem. Jeśli tak, to przepraszam. – byłam odwrócona, co mi to pomagało, chociaż serce podskoczyło mi pod samo gardło, kiedy poczułam jego długie palce na moim barku.
- Do niczego nie doszło… Jednak.. Harry… - Boże, co ja robię. Odwróciłam się do niego i stałam dosłownie kilka milimetrów od jego twarzy. Te oczy… usta… szkoda, że nie był mój. Szkoda, że sprawy wyglądają tak koszmarnie.
- Coś się wydarzyło prawda? Zrobiłem coś złego?! –jego tęczówki zasnute były pewną obawą i lękiem.
- Nie! Oczywiście, że nie. Chcę ci tylko powiedzieć… chcę powiedzieć. – rany, Stella powiedź to!
- Powiedzieć…,  co? – potrząsnął lekko moimi ramionami.
- Chcę żebyś dał mi spokój.., ranisz mnie byciem.. przy mnie.. – wymamrotałam pół żywa.
- Nie… , nie chcesz mnie widzieć?
- Chcę i to jest największy mój problem. Wyprowadziłam się, bo nie daje sobie rady z uczuciami. Nie chce cierpieć, ty zresztą też nie.
- Nie chcesz mnie widzieć, bo jestem z Alexis? Tu nie chodzi o media. Ty się boisz, że jeśli zostaniesz przy mnie to cię bardziej zranię? Myślisz, że jestem takim skończonym dupkiem?! – warknął, a ja poczułam zbierające się łzy w moich oczach. Zajebisty poranek, nie ma co.
- Tak tu chodzi też o media, nie chce być cerebrytką i być na językach milionów ludzi. Ty myślisz, że jak będziemy zachowywali się tak jak teraz to się o nas nie dowiedzą?! Znajdujemy się na cienkim lodzie, Harry! – wrzasnęłam.
- Ty słyszysz swoje słowa?! Mówisz, że nie chcesz być na językach ludzi, a spotykasz się z tym pieprzonym idiotą!
- Bo muszę! Gdybyście mi nie kazali zrywać kontraktu z tymi kretynami byłoby normalnie! – z każdym wypowiadającym słowem uderzałam go pięścią o tors. Nie wytrzymałam… Bezmyślni kretyni.
- O czym ty do cholery mówisz?!
- Że nie ch-ce cię więcej widz-ieć! Daj mi spokój i Zaj-mij się swoją dziew-czyną! Nie wiem, co ty so-bie myślisz! Dlacz-ego zawsze zjaw-iasz się, kiedy najba-rdziej cię potrzebuje, co?! – dławił mnie płacz, ledwie udało mi się wydobyć te słowa.
- Skoro tak, to okey. Dam ci spokój. Przepraszam, że coś do ciebie kurwa… zresztą! Wychodzę! – w ostatniej chwili go złapałam za nadgarstek.
- Dlaczego mnie całujesz, dlaczego mnie dotykasz i dlaczego tak na mnie reagujesz?! Powiedź, wtedy pozwolę ci odejść… - odwrócił się gwałtownie i przywarł swoje wargi do moich. Co jest, kurwa?!

Przepraszam, że dopiero tak późno wstawiam.
Są trzy racjonalne na to argumenty:
 Po pierwsze pomagałam pobić rekord wejść do teledysku One Direction - Midnight Memories, komentowanie itp.
Po drugie: Musiałam napisać rozdział xd
Po trzecie: Musiałam go sprawdzić, chociaż nie wiem czy nie ominęłam jeszcze jakiś błędów. W razie gdybyście jakieś znaleźli to przepraszam.
Dzisiaj przeczytałam nowy rozdział chills’a w szkole i miałam ochotę zgwałcić kolegę >.< o ludzie… Za dużo erotyków, ale nie potrafię się od tego odpędzić! XD
Zboczenie EVERYWERE XD
Następna notka za parę dni :D
Nowy zwiastun tego, co ma się znaleźć na blogu:
Fanpage, gdzie możecie się ze mną skontaktować:

Bayos :D

sobota, 25 stycznia 2014

16. Wyprowadzka

Harry POV:

Wyszedłem z sypialni Stelli. Nie wiedziałem dokładnie, co wymyśleć. Louis aż przeskanował mnie swoimi oczami. Chwila namysłu i postanowiłem się odezwać.
- Wiesz.. martwię się o nią. – przyjaciel przyglądał mi się z wymalowanym szokiem na twarzy. No tak. Ja kurwa martwiący się o jego siostrę, która mnie na każdym kroku ‘denerwuje, ? przecież to kurwa nierealne. Tak pewnie myślał, choć prawda zaczynała przebierać innego wymiaru.
- Dlaczego się o nią martwisz? – spytał. Gdybyś tylko wiedział, to chyba byś mi jaja odciął.
- Wiesz… ostatnio panuje chujowa atmosfera. Próbowałem to jakoś ogarnąć, ale tylko ją rozłościłem. Nie wiem szczerze, co zrobić. – pieprzony łgarz.
- Ahh.. rozumiem. – odwrócił się i poszedł do swojego pokoju.

Stella POV:
Zaspana usiadłam na łóżku. Moje oczy jeszcze piekły od płaczu. Zaczęłam się rozglądać. Słońce. To znaczy, że jest już późny poranek.
Nagle do moich uszu dobiegła wibracja telefonu. Niechętnie wstałam i podniosłam komórkę z komody. Siva. Jeszcze przed odebraniem złapałam dobrze powietrze i po chwili go wypuściłam.
- Słucham?
- Cześć…, Dlaczego cię wczoraj nie było? -zapytał przejętym tonem.
- Źle się czułam i zasnęłam. Przepraszam, że cię wystawiłam. – w słuchawce zapanowała chwilowa cisza. Może był zły? Trudno mi było powiedzieć.
- Poświęcisz mi dzisiaj trochę czasu? – wiedziałam, że o to zapyta. W końcu przez to, że nie mam jak spłacić tego zjebanego kontraktu muszę spełniać każde jego żądanie.
- Tak, tylko…
- Wiem, bez paparazzi. – uśmiechnęłam się do samej siebie. Dobrze, że chociaż z tym się zgadza. Gorzej z tym, jak w końcu nas nakryją. Stąpam po cienkiej lince. Mieszkam ze światowymi chłopakami i spotykam się z chłopakiem z konkurencji.
                Ubrałam się w jeansowe spodenki, białą koszulę i białe conversy. Moje włosy… nie da się ich ogarnąć, więc zostawiłam je jak są, czyli potargane i zero ładu. Wyszłam z pokoju zabierając jedynie torebkę.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam głos Louisa z tyłu.
- Spotkać się z kimś. – z rogu wyłonił się również Harry. Nie mogłam na niego patrzeć. Jeszcze czułam jego usta, jego zapach… Muszę dać sobie z nim spokój. Muszę…
- Pozwól, że cię odwiozę.
- Nie trzeba. – odpowiedziałam unikając kontaktu wzrokowego i wyszłam. Teren czysty. Ciągle się boję, że ktoś może mnie tu zobaczyć. Co by to było… Muszę znaleźć sobie jakieś mieszkanie.
                Czekał w parku. Już z daleka go zauważyłam. Zawsze jak się spotykamy ma na sobie czarne spodnie i koszule w kratę oraz czapkę z daszkiem.
- Heej… - rzuciłam stojąc tuż przed nim.
- Ah. No cześć. Myślałem, że znowu nie przyjdziesz. – uśmiechnęłam się. Nie wiedziałam jak się przy nim zachowywać.
- Co robimy? – zapytałam przeczesując swoje roztargnione loki.
- Masz jakiś pomysł? – jego tęczówki ,,próbowały” zostać tylko na mojej twarzy, ale zauważyłam, że co chwila zerka na moje odkryte nogi i biust. Westchnęłam zażenowana tą całą sytuacją.
- Wiesz, chciałabym znaleźć jakieś mieszkanie, bo teraz mieszkam u Louisa. – znowu przejechałam dłonią po włosach. Na jego twarzy wymalował się lekki grymas, chociaż chciał go zatuszować ja to zauważyłam. Nie jest dobry w ukrywaniu uczuć.
- Widziałem ostatnio ogłoszenie, że jakaś dziewczyna poszukuje współlokatorki. Mogę ci pokazać gdzie to jest dokładnie. – podskoczyłam z zachwytu. Jeśli współlokatorka okazałaby się fajna, mogłabym się z nią zaprzyjaźnić, a co najlepsze byłabym daleko od Harr’ego i tego gówna, w którym jestem.
- Prowadź! – powiedziałam z entuzjazmem.
                                                               ***jakieś dwie godziny później***

- To tutaj. – okolica wydawała mi się całkiem przyjemna.  Parę domów, droga i nic poza tym.
- Spokojnie tu.. – stwierdziłam rozglądając się dookoła.
- To chyba ten budynek. – powiedział wskazując na jednorodzinny dom.
Weszliśmy na teren posiadłości i energicznym ruchem zapukałam do drzwi. Nagle przed drzwiami ukazała się niewysoka blondynka. Wyglądała na około dwadzieścia, dwadzieścia pięć lat.
- Słucham? – jej głos był niezbyt przyjemny.
- My w sprawie ogłoszenia. – poinformowałam ją lekko drżącym głosem.  Dziewczyna spojrzała na mnie jak na idiotkę i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Spojrzałam z niedowierzaniem na Siva, który tak samo jak ja był zaskoczony.
- Na pewno to ten dom? – zapytałam, a on wzruszył ramionami. Cholera.
                Usiedliśmy znowu w parku. Muszę coś wymyśleć, bo jeśli ujawni się, że mieszkam z chłopkami z one direction ich fanki mnie zabiją, a paparazzi nie da mi spokoju.
- Dlaczego nie skorzystasz z mojej pomoc? Mogę ci dać pieniądze..
- Nie chce, mam dług do spłacenia. Nie pamiętasz? – westchnęłam. Wyciągnęłam z torebki telefon i wykręciłam numer do stylistki chłopaków. Lola musi mi pomóc.
- Hej, możesz rozmawiać? – zapytałam cicho wzdychając.
- Oczywiście! Co jest? – jej radosny głos rozszedł się niczym echo w mojej głowie.
- Możesz się ze mną.. spotkać? – spojrzałam na ciemnowłosego chłopaka, który również rozmawiał przez telefon. Dzięki Bogu.
- Jasne, tylko wiesz… Harry chce jakiś nowy strój i muszę na JUŻ mu zawieźć czarny garnitur, bo jedzie do tej suki-Alexis. Spotkajmy się w kawiarni na rogu, chyba, że ci to przeszkadza.
- Nie, nie. Jest okey. Ile ci to zajmie? – spytałam już czując tą cholerną gulę w gardle. Będzie z tą ździrą…
- Myślę, że w godzinę powinnam się wyrobić. Do zobaczenia kochana! – rozłączyła się. Mój dobry humor już się gdzieś ulotnił.
-  Muszę jechać do Maxa. Za godzinę mamy spotkanie z szefem. – i dobrze, bo mam cię już dosyć nudziarzu.
- Nic nie szkodzi, ja też mam sprawę do załatwienia.  – wymamrotałam.

Harry POV:

- Długo mamy czekać na tą waszą stylistkę? Już dawno bym ją wylała za to spóźnialstwo! – warknęła zirytowana Alexis.
- Przestań, nie długo powinna przyjechać… - ale mnie męczyyy!
Chodziła jak wariatka. W tą i nazad.
Nie rozumiem. Od pewnego czasu obecność jej mnie wkurza, a wręcz przytłacza. Ciągłe kłótnie, nieporozumienia i ten brak humoru sprawia, że mam ochotę uciec. Coraz częściej myślę o ucieczce. Może to dobry pomysł?
Dzwoni telefon. Już widzę jej zdenerwowaną minę. Podnoszę słuchawkę i przystawiam do ucha.
- Słucham tu Harry..
- Mogę się spóźnić, przepraszam. Muszę się spotkać ze Stellą. – szybko wstałem z miejsca.
- Coś się jej stało? – zapytałem czując jak przyśpiesza mi serce.
- Nie, ma do mnie sprawę. Powiedziała, że to ważna sprawa. – odetchnąłem z ulgą.
- Gdzie będziecie? Możemy przyjechać z chłopakami i Alexis? Nudzimy się. – wszyscy spojrzeli na mnie z pytającymi minami . Musiałem być przy niej. Po prostu czułem, że muszę.
- Nie, lepiej będzie jak zostaniecie. Ona nie chce żeby ktoś ją widział w waszym towarzystwie. – oznajmiła, a ja przegryzłem ze zdenerwowania wargę.

Stella POV:

Siedziałam przy dębowym stoliku, kiedy dobiegł do mych uszu harmonijny głos Loli.
Wstałam i przytuliłam dziewczynę. Uwielbiam tę kobietę. Zawsze mogę na nią liczyć.
- Napijesz się czegoś? – spytałam machając do kelnera, który od kilku minut spoglądał w moją stronę. Widocznie czekał na mój znak.
- Słucham? – powiedział przyglądając mi się. Nie był zły, a nawet był bardzo przystojny.
- Poprosimy dwie kawy. – oznajmiła Lola.
Zdjęła z siebie czarny żakiet.
- No to, co się dzieję Stella?
- Wiesz.. Chodzi o to, że mieszkam teraz u chłopaków i boję się, że media się o tym dowiedzą. – ciężko westchnęłam. Nie chce, ale muszę odejść. Jeżeli ona mi nie pomoże, … myślę, że będę musiała wrócić do domu.
- Czyli innymi słowy, szukasz mieszkania? – przeszła do sedna, a ja kiwnęłam głową.
- Myślę, że mogę ci pomóc. Właśnie zmieniłam mieszkanie, bo tam gdzie mieszkałam .. No nie było zbyt bezpiecznie. W tej chwili mam wolny pokój, więc nic się nie stanie jeśli ze mną zamieszkasz. – wstałam i uradowana przytuliłam blondynkę.
- Boże, ratujesz mi życie! – powiedziałam uradowana.
- Może od razu pojedźmy do domu chłopaków. Mam garnitur Harr'ego przy sobie . Podobno mu się śpieszy, więc…
- No tak… Alexis.. – wyszeptałam, na samą myśl o niej chciało mi się rzygać.

                                  *********jakieś czterdzieści minut później**********

Weszłyśmy do apartamentu i już przed drzwiami przywitała mnie ohydna twarz tej suki.
- Co ty tu robisz? – zapytała zdziwiona.
- Stella tu mieszka. – ta się odwróciła i zaczęła popychać Harr’ego.
- Pewnie się z nią już przespałeś nie?! – histeryczka.
- Nie i zważaj na słowa. – Louis podszedł do niej i zaczął jej coś tłumaczyć. Mam już tego dosyć!
- Chce was poinformować, że od dzisiaj będę mieszkała u Loli. – zapadła cisza.
- Że co? – odezwał się po chwili, Hazz.
- Mam dosyć tego, że w każdym momencie mogą mnie przyłapać paparazzi.
- Pewnie odchodzisz, bo ja tu jestem.. – dodał i wyszedł z pomieszczenia. Robi sceny przy swojej dziewczynie? Nie wierzę…
- Załatwię to, idź się spakować. - wyszeptała blondyna.

Harry POV:

Lepiej jest jak mieszka z nami.  Przecież nie robiłem nic złego. No dobra, całowałem ją, ale nie chce żeby odchodziła. Podszedłem do okna i zacząłem wpatrywać się już w zapadnięte w ciemnościach miasto. Gdyby nie te światła, pomyślałbym, że miasto wymarło.
- Odchodzi, bo boi się, że dowiedzą się o niej media. – fuknąłem. Media to nic. Nie widzieli jej, więc, po co odchodzi?
- Nie prawda,Lola. Odchodzi, bo ja tu jestem…
- Kurwa Harry! Nie zachowuj się jak dziecko, nie odchodzi, bo ty tu jesteś. – znowu fuknąłem pod nosem.
- Zakochałeś się w niej? – zapytała, a ja w końcu na nią spojrzałem. Zmarszczyłem czoło i przeczesałem niezgrabnie włosy.
- Ja… - do pomieszczenia weszła Alexis. Jezuu..
- Możesz wyjść? – spytałem grzecznie.
- Nie, nie wyjdę. Coś cię łączy z tą ździrą?
- Wyjdź… -warknąłem. Nie rozumiem, co czuję do… niej.
Dziewczyna chyba zrozumiała, że ze mną nie wygra i wyszła trzaskając drzwiami. Działa mi na nerwy..
Gdy chciałem dokończyć drzwi ponownie się otworzyły.
- Wynocha! – krzyknąłem, a przed nimi wyłoniła się zdezorientowana siostra mojego przyjaciela. Szlak!
- Przepraszam, ale jestem już gotowa.. – powiedziała niepewnie, a ja poczułem jak się grymaszę.
- Nie możesz zostać? – spytałem zniecierpliwiony.
- Nie. – odpowiedziała obojętnie.

Stella POV:
                                               **** dwie godziny później****

Dom Loli był naprawdę bardzo przyjemny. Emanował spokojem i elegancją.
- To jest twój pokój. – poinformowała mnie otwierając drzwi. W pokoju było pełno fikuśnych poduszek, figurek z porcelany i mebli. Zaraz obok znajdowała się łazienka.
- Dziękuję, że się zgodziłaś. – przytuliłam ją jeszcze na odchodne.
- Nic nie szkodzi. – uśmiechnęła się i odwzajemniła uścisk, by chwile później zniknąć gdzieś wewnątrz budynku.
Pierwsze, co zrobiłam to rozpakowałam się i wzięłam prysznic.
Łóżko na, którym rozłożyłam swoje obolałe i zmęczone kości było niezwykle przyjemne.
Środek nocy.
Przewróciłam się na lewy bok, słysząc jakieś dziwne hałasy. Moja lewa dłoń powędrowała na dębową komodę, na której była lampka nocna. Zaświeciłam ją i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Ziewnęłam rozciągając się. Dopiero teraz zrozumiałam, że te dziwne odgłosy to zwykłe pukanie do drzwi. Ale kto o takiej porze miałby do mnie przyjść?
Zwlokłam się z łóżka i leniwym krokiem podążyłam do drzwi. Przeczesałam swoje długie włosy gestem ręki i otworzyłam drzwi.
- Przepraszam… – usłyszałam znany głos, a później poczułam na swoim ciele jego ciężar.
- Harry, wszystko w porządku?
- Jak… w… najlepszym.
- Piłeś – poczułam woń alkoholu z jego ust, kiedy się nade mną nachylił.
- Troszeczkę, ale tak głowa …. mnie boli, że … jak pójdę …do Alexis …to mi wysiądzie. – no nie dziwie się, pewnie jeszcze nie skończyła z nim rozmowy na nasz temat. I zapewne przyszykowała sobie już długie kazanie.
– Mogę …wejść?





No to następny rozdział. Długi owszem, bo złapała mnie wena. :D
Mam nadzieję, że pozostawicie komentarz z opinią, a następny rozdział w piątek za tydzień.

środa, 22 stycznia 2014

15. Tak cholernie ranisz...

Harry POV:

Przyznała się.
Tydzień z nią stał się nie do zniesienia. Nie mogłem zaakceptować jej obecności. Nie potrafiłem się opanować od złośliwych komentarzy i lekceważenia. Wszystko przez to, że ten skurwysyn-Siva prawie codziennie do niej dzwonił, a ona jak jakiś popierdolony niewolnik pędziła, na każde jego zawołanie. Dobra, kurwa, rozumiem wszystko, ale nie pochlebia mi to jak ją traktuje. W ogóle, po co ja się tym interesuje? To dziecko samo wie jak o siebie zadbać.
                Przeglądałem właśnie ubrania w garderobie, kiedy usłyszałem głos brązowowłosej jak rozmawiała przez telefon. Nie chciałem podsłuchiwać, ale moja ciekawość sięgnęła szczytu. Nadstawiłem ucho i zacząłem nasłuchiwać.
- Dlaczego dzisiaj? – spytała ze zrezygnowaniem.
- Nie chce dzisiaj, bo jesteś męczący…  - hahahaha, czyżby nudziarz z tego cholernika?
- Spotkajmy się tam gdzie zawsze i podkreślam, że nie chce być popularna. Chce żyć normalnie. – i mówi to dziewczyna, która mieszka z piątką popularnych na całym świecie chłopaków.
- No przyznaje, czasami to ty jesteś słodki, hah. – prychnąłem obraźliwie. On, kurwa słodki? Ciekawe, z której strony.
Wkurwiony tą całą sytuacją i z niewiadomych przyczyn złością, wyszedłem z garderoby rzucając dwa garnitury przed stopami zszokowanej dziewczyny. Stała jak wryta, co wywołało we mnie jeszcze większą satysfakcję.
- Mogę się ciebie zapytać, co ty do cholery wyprawiasz? – zapytała z desperacją w głosie.
- Myślisz, że będziesz tak tu mieszkała bezczynnie? Masz odświeżyć te dwa garnitury. Mają lśnić. – zażądałem. Ona nie może się z tym dupkiem dzisiaj spotkać. Zrobię wszystko.
- Nie możesz zadzwonić do Loli? Ona jest waszą stylistką i ona się tym zajmuję. – skrzyżowała ręce na piersiach i teraz wyglądała jak zbuntowane dziecko.
- Po co skoro mam ciebie? – zmarszczyła czoło i gwałtownie złapała za dwa czarne garnitury, po czym wyszła ze swojego pokoju trzaskając drzwiami łazienki. Poszedłem za nią żeby zobaczyć, co ona tam będzie robić. Wciągnęła z plastikowego pudełka szczoteczkę i zaczęła delikatnie przejeżdżać wzdłuż materiału. Mogłem jej powiedzieć, że mam do tego specjalne urządzenie do okurzania tkanin, ale musiałem ją czymś zająć. Postanowiłem zrobić listę rzeczy, które MUSIAŁA zrobić natychmiast.
Leżałem na sofie, kiedy usłyszałem kroki i Stelle, która rzuciła na mnie dwa dobrze wyczyszczone garnitury. Sam byłem w szoku, gdy je zobaczyłem. Aż się mieniły. Spojrzałem na jej twarz, która wykrzywiała się w niezłym grymasie i zmęczenia.
- Coś jeszcze, panie władco? – zapytała z sarkazmem.
- Tak, na stole masz listę rzeczy do zrobienia.
- A co ja jestem, służąca?! Przecież pokojówka powinna posprzątać kuchnie, łazienkę i tym podobne.
- Dałem jej wolne. Bierz się za robotę.
- Nie jestem służącą!
- Nie jesteś, fakt. Mogłabyś być wdzięczna, że próbuje wymyśleć coś żebyś nie mieszkała tu za darmo.- uniosłem brew na widok gniewnego spojrzenia dziewczyny i dodałem:
- Popsułem ci randkę z Sivo’m?
- Idź do diabła! – wrzasnęła i pośpiesznym krokiem wyszła z salonu. Ponownie ułożyłem się na skórzanej sofie i zacząłem zmieniać po kanałach. W oddali słyszałem krzątanie dziewczyny po pokojach, odgłos odkurzacza i jej przeklinanie. W końcu w drzwiach stanęła dziewczyna z niewielką buteleczką i paczką ściereczek. Jej mina opisywała nie tylko jej nastrój, ale także zmęczenie, które jestem pewny górowało nad nią. Podreptała na koniec pomieszczenia, uklęknęła i nalała niewielką ilość płynu na kawałek wełniastego skrawka i zaczęła okrężnymi ruchami smarować, każdy skrawek podłogi.
- Zamiast się gapić, mógłbyś mi pomóc. – przeczesałem palcami włosy.
- A dlaczego miałbym ci pomóc? – spytałem nadal patrząc na nią jak na idiotkę.
Podniosła się i stanęła tuż przede mną podając mi ścierkę.
- Bierz to ode mnie! – rzuciłem to namoczone coś na podłogę.
- O nie! Masz mi pomóc! – podniosła to i położyła na sofie. Zdenerwowany wstałem i wyrwałem jej z rąk płyn, po czym odkręciłam go i próbowałem wylać jej zawartość na jej głowę. Wyszło na to, że zamiast zrobić z tego głupią aferę zaczęliśmy się wygłupiać. Porozlewaliśmy to po całym pomieszczeniu.  Śmierdziało przeokropnie, ale zabawa była nieziemska. Przez nieuwagę rozbiliśmy dwa wazony i jakiś obrazek, ale nie przejmowaliśmy się wtedy tym, bo ważniejsze były wygłupy.  Nie zorientowałem się, kiedy a staliśmy w objęciach ledwo łapiąc oddechy i śmiejąc się jak para wariatów. Przełknąłem nerwowo ślinę, kiedy spojrzałem na jej rozchylone usta, które aż się prosiły o pocałunek. Ugięły się pode mną nogi, a serce niebezpiecznie przyśpieszyło. Jej palce powędrowały do mojego czoła odgarniając przy tym moje niesforne włosy. Ten jeden niewinny gest spiął mnie bardziej niż chwila przed występem. Pomyślałem wtedy: Tarapaty!
Musnąłem kciukiem jej dolną wargę, także zauważyłem jak przeszył ją rozkoszny dreszcz. Kocham jak tak reaguje. Chwila… kocham? Nieee…
Złapałem delikatnie za twarz Stelli i przyłożyłem moje wargi do jej ust. Dziewczyna przywarła do mnie całym ciałem. Bez żadnych protestów wślizgnąłem się językiem do jej wnętrza zataczając w nim nieznane szlaki. 
Było mi głupio przed samym sobą, że tęskniłem za jej smakiem, bliskością…
Chyba zwariowałem…
Dziewczyna w pewnym momencie przerwała pocałunek i wydostała się z moich objęć.
- Harry, nie możesz mi dawać nadziei, bo to cholernie boli. – w jej oczach zauważyłem zbierające się łzy.
- Nie, to znaczy… - próbowałem zaprzeczyć, ale sam nie wiedziałem, co mam powiedzieć.
- No właśnie, nie wiesz nawet, co masz odpowiedzieć.  Proszę cię, nie rób tego nigdy więcej. Ty się bawisz moimi uczuciami, a ja przez to cierpię. Zostaw mnie w spokoju. – wyszlochała wycierając taczającą się łzę po jej policzku. Poczułem się, … nie to nie do opisania.
- Nie wykorzystuje cię, jeżeli ci o to chodzi… - przejechałem nerwowo palcami włosy. Zrobiło mi się cholernie głupio.
- Masz Alexis i nadal twierdzisz, że się nie bawisz moimi uczuciami? Żarty sobie, kurwa ze mnie stroisz? – to pytanie w połączeniu z tym, o czym właśnie myślałem, wywołało we mnie bezradność i zmieszanie.

- Nie zbliżaj się więcej do mnie. Proszę nie rób mi więcej nadziei skoro wiem, że kochasz tamtą… - wyszła trzaskając drzwiami od swojej sypialni.

Stella POV:

Oparłam się o drzwi i próbowałam ogarnąć oddech. Jeszcze chwila i moglibyśmy …. Zawsze lądujemy w takich głupich sytuacjach. Mogłam zająć się tym cholernym sprzątaniem i nie narzekać!
                Położyłam się na łóżku i zwinęłam w kłębek. Nie chciałam płakać. Zamknęłam oczy i z całych sił starałam się o niczym nie myśleć. Nie mogłam. Emocje wymknęły się mi spod kontroli i zaczęłam gorzko szlochać, dokładnie tak jak wtedy, kiedy dowiedziałam się, że Harry chciał popełnić, przez moją głupotę samobójstwo. Wszystko było beznadziejnie trudne do zniesienia. Już wolałam jak mnie taktował, jak gówno. Nienawidzę tej czułości skoro wiem, że się mną bawi. Bawi się moimi uczuciami niczym małe dziecko zabawkami. To było nie fer. Nie mogłam nic na to poradzić, a sprawiało mi to niemiłosierny ból.

Harry POV:

Nie mogłem zebrać myśli. Ranie ją w najpodlejszy sposób, ale przecież ja sam nie wiem, co do niej czuje. Ona przyciąga mnie niczym magnez. Postanowiłem to jakoś naprawić i porozmawiać z nią, przeprosić, cokolwiek.
Zapukałem do jej drzwi, ale nie usłyszałem żadnego proszę ani nic.
- Stella, ja.. chciałbym cię przeprosić. Nie wiem, co sobie myślałem. – znowu cisza. Pewnie się nieźle wkurwiła.
- Mogę wejść? – dodałem, ale znów cisza, więc powoli uchyliłem drzwi i zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu w poszukiwaniu zranionej dziewczyny.
Stella spała.
Chwila niepewności i usiadłem na jej łóżku. Leżała zwinięta w kłębek, jak dziecko, które zostało skarcone przez rodziców i usnęło z płaczem. Przykryłem ją delikatnie kocem i powoli żeby jej nie zbudzić pogładziłem po włosach. Byłem winny tej całej zaistniałej sytuacji. To wszystko przeze mnie, że tak się stało. Jestem cholernym dupkiem.
Kiedy chciałem wyjść z sypialni zauważyłem jak z jej przymkniętego oka wydostaje się łza. Czule kciukiem wytarłem słoną krople. To właśnie wtedy poczułem jak przeszywa mnie odrażający ból w sercu. Zacisnąłem pięści i zmarszczyłem czoło. Jestem draniem.
- Harry? Co ty tu robisz? – w progu drzwi stał zaskoczony Louis. Wpadłem, kurwa, jak śliwka w kompot!



~ Jeśli przeczytałeś/-aś zostaw po sobie komentarz.

Wstawiłam trochę wcześniej rozdział. Myślę, że Wam się podobał :D

Następny rozdział za parę dni. Życzę Wam udanego dnia.

Zapraszam na mój ask http://ask.fm/Emylkee

sobota, 18 stycznia 2014

14. Powrót- ciąg dalszy

Stella POV:
Stałam przed nim jak sparaliżowana, a serce waliło, jak młot. Ponowne wypowiedzenie mojego imienia z jego pełnych ust niczym echo rozbrzmiały się w mojej głowie. Mój wzrok wręcz się wbił w jego błyszczące zielone tęczówki.
- Co ty tu robisz? – spytał beznamiętnie i przejechał nerwowo palcami swoje bujne loki. Czułam, że będzie wojna. Nie mogłam się pozbierać. Boże, dlaczego ja się zgodziłam!
- Ja… to znaczy… - serce omal nie wyskoczyło mi z piersi, kiedy wszedł do środka.
- Będzie mieszkać z nami. Mam nadzieję, że się nie wściekasz. – w pomieszczeniu znalazł się Louis z kubkiem gorącej kawy.
- Rozumiem. – odpowiedział nadzwyczaj spokojnie. Harry spokojny?! Co mu się stało? Myślałam, że będzie się darł i pobije Lou, a tu nic…
- Wypijemy? Mam zły dzień.  – uniósł torbę z alkoholem tak by mój brat ją dostrzegł.
- Jasne… - dureń wyszedł. Dlaczego jest spokojny, przecież mnie nienawidzi?
- Coś taka cicha? Zamkniesz w końcu te drzwi? – poinformował mnie i zaczął iść w stronę salonu. Chyba, kurwa se żartujesz.
Zamknęłam szybko drzwi i podeszłam do niego.
- Nienawidzisz mnie i się zgadzasz? Tak bez kłótni żeby tu mieszkała? Nie wierzę! – spojrzał na mnie. Wciąż byłam speszona i zbita z tropu, ale nie przerwałam naszego kontaktu wzrokowego. Staliśmy w ciszy, ale to on ją przerwał po chwili, nie ja.
- Już mi nie przeszkadza twoja obecność. Rób, co chcesz. Po co wczoraj do mnie dzwoniłaś? – przełknęłam nerwowo ślinę. Jak to dzwoniłam?!
- Co? Nie dzwoniłam, nie przypominam sobie. – ręce zaczęły mi drżeć. Jeśli to prawda to musiałam mu powiedzieć coś głupiego, na pewno. Idiotka ze mnie!
- Co mówiłam? – odezwałam się po chwili, na co on w odpowiedzi na moje pytanie tylko się uśmiechnął i wyszedł z pomieszczenia. Tupałam ze wściekłości jak wariatka, która potrzebuje psychiatry. Wstydziłam się nawet wejść do pomieszczenia gdzie przebywał. Musiałam mu powiedzieć jakieś straszne rzeczy, albo jakąś głupotę. No nie!
Usiadłam w moim nowym pokoju i zaczęłam myśleć. Jeśli pójdę teraz do kuchni zrobić sobie kolację to mogę na niego natrafić. Wymyśliłam plan.
Uchyliłam trochę drzwi i usłyszałam włączony telewizor w salonie, czyli jeszcze się stamtąd nie ruszyli albo sobie gdzieś poszli. Kuchnia jest wolna. Na palcach podreptałam do lodówki i wyciągnęłam budyń truskawkowy, który zanim przyszedł chłopak przygotowałam. Pachniał wybornie. Z szuflady wyciągnęłam łyżkę i gdy już miałam iść do sypialni wszedł kędziorowaty chłopak, kurwa!
- Dlaczego zachowujesz się jak złodziej? – powiedział zdziwiony moim zachowaniem.
- Nie chciałam na ciebie wpaść..  Gdzie wszyscy?– poinformowałam go ze zrezygnowaniem. Moja misja się nie powiodła.
- Wyszli…
Kiedy przechodził obok mnie czuć było od niego zapach chmielu. No tak, od zawsze ubóstwiał browary bardziej niż wódkę.
Wyciągnął z chłodziarki trzy piwa i jak gdyby nigdy nic wrócił z powrotem do salonu. Zszokowana poszłam za nim, a kiedy ujrzał moją rozdziawioną ze zdziwienia buzię uśmiechnął się pokazując przy tym swoje słodkie dołki.
- Hym… Zamiast się mi przyglądać mogłabyś zająć jakieś miejsce. – oznajmił oglądając jakieś dziwną telenowele. Był sam, przez co jeszcze bardziej zaczęłam się denerwować. Myślałam, że jest z chłopakami.
- Gdzie wszyscy? – fuknęłam zajmując miejsce z dala od niego.
- Znowu o to samo pytasz. Louis poszedł z kimś się spotkać, Naill i Liam poszli do klubu, a Zayn do twojej przyjaciółki. Chyba się mnie nie boisz? - spytał chłodno. Zaraz mnie tu pewnie zabije.
- Ja? Ciebie? Chyba kpisz sobie. Zastanawia mnie fakt dlaczego jesteś taki spokojny. – zmarszczył czoło i upił trochę zimnego browara.
- A co? Wolałabyś żebym krzyczał i wyrzucił cię na zbity pysk? Twój brat mi wszystko opowiedział, a skoro spotykasz się z Siv’ą to znaczy, że już mnie nie kochasz.  – spojrzałam na niego pytająco.
- Dzwoniłaś wczoraj do mnie żeby się pochwalić, że spotykasz się z tym nędznym fiutem.  – spojrzałam na niego jak na kretyna i wybuchłam śmiechem, na co w odpowiedzi machnął ręką w powietrzu i z miną naburmuszonego dzieciaka wyszedł z pomieszczenia, jednak nie na długo.
Zbliżył się do mnie tak szybko, że nie zdążyłam dobrze wstać ze skórzanego fotela, oparł dłonie o oparcie i zanurzył się w moich oczach. Moje kłamstwa nawet po pijaku są niebywałe, że je łyknął.
- Czy to jest prawda, co powiedziałaś? – żołądek podjechał mi pod samo gardło, kiedy poczułam jego gorący oddech, który zaczął uderzać w moją rozpaloną twarz.

~ jeśli przeczytałaś/eś zostaw komentarz ;)


No to dokończenie rozdziału. Następny rozdział za tydzień. 
A teraz czeka mnie w cholerę nauki, której zresztą już mam dosyć xd 
Miłego dnia i powodzenia w szkole :)
Do zobaczenia. 



piątek, 17 stycznia 2014

14. Powrót.

Stella POV:
Wino, które przyniosła Carl było wyśmienicie dobre, a zarazem dawało kopa. Po połowie butelki nic nie pamiętam. Pomimo tego, że miałam kaca i dudniło mi w głowie wstałam z tego cholernego łóżka do kuchni w poszukiwaniu czegoś na ból głowy. Gdy już miałam wchodzić do pomieszczenia zauważyłam przyjaciółkę z jej nowym chłopakiem całujących się. Kurwa, dlaczego teraz?!
Nie chciałam im przeszkadzać, nie chciałam być jędzą… Po, co będę się zastanawiać, niech idą się macać do pokoju, a nie w kuchni, kurwa.
Odchrząknęłam i w końcu się odkleili od siebie. Speszona dziewczyna szybko odskoczyła od brązowookiego i umieściła swoje cztery litery na krześle.
- Sorry, że wam przerwałam. Pić mi się chce i łeb mi pęka. Nie zważajcie na mnie, kontynuujcie. – rzuciłam sarkastycznie i podreptałam do szafki z lekami. Z niewielkiej torebki wyjęłam tabletki przeciwbólowe i włożyłam jedną z nich do ust popijając zimną kranówą. Czułam się jak po wojnie. Pewnie też nie wyglądałam za specjalnie, ale to nie mój chłopak. Odwróciłam się i otworzyłam lodówkę, z której wyciągnęłam mleko, a z półki płatki. Po złączeniu składników usiadłam przy wysepce i zaczęłam wcinać moje śniadanie.
- Um… Stella… - zaczęła niepewnie.
- Nooo? – spytałam obojętnie nadal nie przerywając sobie mojego posiłku.
- Bo ja wczoraj zapomniałam ci o czymś powiedzieć… - znowu się zaczyna.
- Nooo? – Boże, wkurza mnie już.
- Bo ten, moja ciotka wraca i nie będziemy mogły tu zostać… - całą zawartość jaką miałam w ustach znalazła się na podłodze.
- Że co kurwa?! Jak to wraca, przecież miała zostać we Francji?! – krzyknęłam z przerażeniem. Jeśli nas stąd wyjebie zostaniemy pod mostem, jasna dupa!
- Wiem, wiem o tym Stella. Gadałam z Louis’em i powiedział, że możesz zamieszkać w jego apartamentowcu. On razem z Harry’m i  Naill’em mają wolny pokój.
- Gadałaś z moim bratem za moimi plecami, kurwa?! – wstałam gwałtownie z krzesła, przez co upadło z hukiem na podłogę.
Wszyscy podskoczyli.
- Stella przestań. – próbował załagodzić Zayn.
- To było dla twojego dobra, Stell! – próbowała się bronić.
- A co z tobą? – spytałam nadal naburmuszona.
- Ja mogę zostać… znaczy…
- Rozumiem, kiedy mam się wyprowadzić? – moja cierpliwość została zszargana, kiedy zobaczyłam Lou z moimi rzeczami w przedpokoju.
- Długo się nad tym nie zastanawiałaś.. – wycedziłam przez zęby widząc jak próbuje jeszcze coś powiedzieć, jednak zaciska zęby.
- Dobra, mogę jeszcze się ubrać? W ogóle, Louis. – chłopak podszedł do mnie.
- Dziwne, że się zgadzasz. Jeszcze nie dawno mówisz mi, że mam trzymać się z daleka od Hazza, a teraz mam mieszkać dosłownie OBOK niego? – złączyłam z niecierpliwości dłonie na piersi.
- Podobno znalazłaś sobie chłopaka, więc nie muszę się o to martwić. Harry wrócił do Alexis, chyba nie ma problemu. – oh, jakiś ty, kurwa, naiwny.
Odwróciłam się z niedowierzaniem do Caroline, jednak, kiedy zobaczyła mój wzrok od razu opadła jej głowa.
Nie mówiąc nic poszłam po telefon i resztę moich rzeczy, po czym ubrałam czarne conversy i trzasnęłam drzwiami zewnętrznymi. Co ona sobie wyobrażała?! Dobra wyjebanie z domu jest okey, ale to że poszła do niego..
- Wsiadaj do samochodu. – bąknął do mnie i wskazał na drzwi.
- Bardzo chętnie! – podeszłam do auta zajmując miejsce pasażera. Kiedy zapinałam pas jeszcze przeklęłam tą małpę.
- Mogłabyś być, chociaż jej wdzięczna, że znalazła ci miejsce do spania. – zajął koło mnie miejsce i odpalił silnik. Wolałam już się nie odzywać, bo mogłabym wybuchnąć.
- Chwila… To gdzie ja będę mieszkać?!

Harry POV:

- Mam tego dosyć! Musisz się kłócić z moją siostrą? Podkreślam to moja siostra, a nie śmieć, który możesz zniszczyć i podeptać! – wycedziłem przez zaciskające w złości zęby. Dlaczego ta baba musi być taka humorzasta?!
- To ty jej coś powiedź, ciągle mnie wyzywa i to ona zaczęła!  - krzyknęła i zamknęła z hukiem drzwi od łazienki.
- Nie. masz. kurwa. Dziesięciu. lat! – rany, co za baba.
Nagle wyszła z pomieszczenia i stanęła przede mną.
- Od kiedy ty stoisz po stronie innych, a nie po mojej? – złapała za moją koszulkę i oburzona mną potrząsnęła.
- Tak wstawiam się za tobą, ale to moja rodzina i kurwa nie pozwolę żebyś ich obrażała. Dla mnie rodzina jest ważniejsza. – powoli, ale to bardzo powoli złapałem za jej nadgarstki i odsunąłem te łapska z dala ode mnie. Przez ten pobyt tutaj wkurzyła mnie nie miłosiernie.
- Czyli ja kim kurwa dla ciebie jestem, nikim?! Twoi przyjaciele są za pewne ważniejsi ode mnie, ta dziwka Stella pewnie też, nie?! – darła mordę jak opętana. Złapałem ją mocno za ramiona.
- Mogłabyś się uspokoić z tą histerią?! Co Stella ma wspólnego z nami?! – wycedziłem.
- Widocznie ma skoro przez całe dwa dni nic nie słyszę tylko jej imię! – wydostała się z mojego uścisku i usiadła na brzegu łóżka ciężko oddychając. Przesadzała jak zwykle.
Nawet nie wiedziałem, kiedy ją popchnąłem i znalazłem się nad nią gwałtownie całując. Nasze pocałunki były zachłanne, a przecież jeszcze przed chwilą chcieliśmy się pozabijać. Rozdarłem jej podkoszulkę i rzuciłem za siebie. Całowałem jej dekolt, szyję…, Ale gdy przymknąłem oczy widziałem obraz lokowanej dziewczyny. To chyba koszmar. Otworzyłem oczy i poczułem jak by ona naprawdę była tu ze mną, nawet widziałem jej twarz.
- Kocham twoje ciało. – wyszeptałem niemrawo ściskając mocniej udo dziewczyny. Ciche pojękiwanie wmykało nam się z ust, nie na długo.
Kiedy dotarło do mnie, że Alexis to nie Stella oderwałem się od dziewczyny.
- Przepraszam… - zabrałem kurtkę z krzesła i wyszedłem z pokoju kierując się najpierw do rodziców.
Gdy mnie zobaczyli byli w szoku, ale spodziewałem się tego po tej kłótni. Przejechałem dłonią swoje loki i podszedłem do matki.
- Zaopiekuj się dzisiaj Alexis, nie wrócę na noc. – ucałowałem jej policzek i szepnąłem do ucha:
- Kocham cię, mamo.


***
Uwielbiam miasto nocą, a z prywatnego helikoptera było to coś niebywałego.
Po drodze do apartamentu gdzie mieszkałem z chłopkami kupiłem parę piw, by rozluźnić sytuację.
Wysiadłem z wozu, a w zasadzie z taksówki wcześniej płacąc za transport. Zanim się ogarnąłem zacząłem się rozglądać, czy nie ma w pobliżu tych cholernych paparazzi, fanek i tak dalej. Nie chce mi się z nikim gadać. Chcę przyjaciół.
Idąc do hotelu wsunąłem na głowę kaptur i szybkim krokiem poszedłem do apartamentu.
Długo czekałem żeby ktoś łaskawie ruszył dupę i mi otworzył.
W końcu dźwięk kluczy w zamku, jeszcze chwila i…
- Stella?!

~ jeśli przeczytałaś/eś zostaw komentarz ;)


Następna notka za tydzień. 



poniedziałek, 13 stycznia 2014

13. Nienawidzę jej...

 Harry’s POV:

- Zatrzymaj samochód! – wydarłem się na szofera. Gdy się zatrzymaliśmy złapałem ją za ramiona i lekko potrząsnąłem.
- Chcesz mnie kurwa znowu zostawić, chociaż nie masz ku temu powodu?!  - złość przelała się przez moje ciało. Kiedy zobaczyłem jak szyderczo się uśmiecha, coś we mnie pękło. Wiedziała, że trzyma mnie przy sobie jak pies na smyczy.
- Powiedziałam, że jeśli ty coś do niej czujesz. Czujesz coś do niej? – podniosła jedną brew i poruszyła się łagodnie. Nic sobie nie robiła z tego, że właśnie jestem ku granicy wytrzymałości. 
- Nie, nic nie czuje. – puściłem jej ramiona i przegryzłem ze zdenerwowania wargę. W głębi siebie coś ciągnie mnie do Stelli. Jej oczy są takie hipnotyzujące, loki idealne pasujące do jej drobnej twarzyczki, a jej usta… Kurwa, po co o tym myślę?!
- Myślisz o niej… - odwróciła głowę w stronę przyciemnionej szyby. Przełknąłem nerwowo ślinę i delikatnie przyłożyłem sobie jej dłoń do ust, po czym lekko cmoknąłem jej zewnętrzną stronę. Nie wiem dlaczego się tak zachowuje. Ona łazi za mną i zawsze zjawia się w najmniej odpowiedniej chwili, więc pewnie dlatego. To nie możliwe żeby coś, nie ma nawet takiej opcji. 
- Kochasz mnie? – spytała nadzwyczaj spokojnie, kiedy pozwoliłem kierowcy włączyć się do ruchu.
- Kocham cię. – pocałowałem jej pliczek i wróciłem do poprzedniej pozycji, tyle że oparłem się łokciem o szybę. Nie rozumiem mojego zachowania. Alexis to dobra dziewczyna, nie tylko opiekuńcza i czuła, ale to co wyprawiała w łóżku… W skrócie: pieprzenie się z nią to najlepsze, co mnie dotychczas spotkało. Odkąd wróciliśmy do siebie jestem spokojniejszy, lepszy. To, co wyprawia ze mną  siostra mojego przyjaciela było nie do opisania, od kiedy ją pierwszy raz pocałowałem. Moje myśli od tego czasu krążą tylko wokół niej. To było coś…
 Jej drżące ciało, kiedy jej dotykam. Alexis tak nie reaguje. Ma w dupie to, czy się martwię o nią.
- Dzisiaj wyjeżdżamy do twoich rodziców? – spytała wyrywając mnie z moich myśli.
- Umm, no tak. Zapomniałem. Spakowałaś się?
- Tak, a ty? Jednakże nie chce mi się tam jechać. Wiesz, jak reaguje na twoją siostrę. Nie znosimy się. – jej twarz wykrzywiła się w grymasie złości, na co ciężko westchnąłem. Zawsze stawia mnie pod ostrzałem.
- Może przekonacie się jeszcze do siebie. Emily to dobra dziewczyna. - złapałem za jej rękę, ale ona ją odsunęła. Wkurzają mnie jej humorki. Czasami zachowuje się jak totalna suka.
- Nie sądzę. – fuknęła żałośnie i złożyła dłonie na kolanach.
- Kiedy moglibyśmy już wyjechać stąd? – wycedziłem zaciskając przy tym usta w prostą linie.
- Zabiorę tylko walizkę z domu, a ty nie bierzesz rzeczy?
- U rodziców zostawiłem stare rzeczy. O mnie się kochanie nie martw. – znów fuknęła. Zacisnąłem ze zdenerwowania pięści. Moja szyja aż pulsowała, nie mogę wybuchnąć.

Stella’s POV:


Usiadłam na kanapie. Cały ten cholerny dzień był beznadziejny, jak całe moja życie. W mojej głowie krążył obraz Hazza z tą ździrą. Co w niej jest takiego, czego we mnie nie ma? Nie rozumiem tego. Kiedy ułożyłam się wygodnie, usłyszałam zamykające się drzwi. W progu stała Caroline- płakała i śmiała się jednocześnie.
- Carl?! Co się stało?! – szybko poderwałam się i stanęłam przed nią. Dziewczyna od razu wtuliła się w moje ramiona. Szlochała. Zaczęłam się cholernie martwić.
- Ja… jestem z Zaynem. Jestem z nim. – uff, ona potrafi mnie kurewsko wystraszyć.
- To się cieszę! Cipo nie strasz mnie tak! Myślałam, że coś się naprawdę złego stało! – walnęłam ją lekko w ramię. Tak cholernie jej zaczęłam zazdrościć, ale się cieszyłam. Uwielbiam, kiedy coś się jej udaje.
- Prze… praszam.. tak cholernie się cieszę. – debilka zaczęła aż skakać z radości. Wybuchłam śmiechem, wyglądała jak kangur.
- Wariatka! Jak to się stało? – zapytałam z dziką ciekawością.
- Spotkaliśmy się i jakoś tak wyszło. – zaczerwieniła się, musiało być coś na rzeczy.
- Uprawialiście seks?- moje pytanie było jednoznaczne. Potrafiłam już ją rozgryźć doszczętnie.
- Stella, no co ty….  Wiesz, co on jest taki silny i w ogóle taki sexi bez majtek. – o ja pierdole, chyba jebnę. Zaczęliśmy tak głośno rechotać , że jestem pewna- na końcu ulicy było nas słychać.
Gdy w miarę się ogarnęliśmy , zajęłyśmy miejsce na tej wygodnej sofie i zaczęłyśmy sobie opowiadać co wydarzyło się w ciągu tych dwóch miesięcy, od kiedy mieszkamy w tym zaczarowanym mieście.
- Więc nadal Harry cię nienawidzi? – skinęłam głową, a w sercu pojawił się jeszcze ślad świeżej rany zadanej prosto w serce.
- Ja raczej uważam, co innego.  Gdyby nic nie czuł to by cię nie całował i tak się nie zachowywał. Może mieć mieszane uczucia, ale jestem pewna. On nie nienawidzi cię. Raczej to wpływ Alexis, która uświadamia mu, że tak jest. – to co powiedziała miało jakiś sens. Skoro mnie nie trawi to by mnie nie całował. Na samą myśl o jego ustach.. budziło to w moim brzuchu stado motyli. Gdy byłam młodsza też to czułam, ale teraz to nie to samo. ,,Choroba’’ się pogłębiła.
- Może opijemy to jakoś? – Wiśnia wyciągnęła ze swojej torebki francuskie wino i pomachała mi butelką przed twarzą.
- Skąd ty to masz? – spytałam patrząc na etykietę tego cudeńka. Musiało sporo kosztować.
- Ciotka mi wysłała. – na jej okrągłej buzi nie schodził ten uśmiech. Poprawiła mi nastrój.
- Ciekawe, co robi teraz Harry… - wyrwało mi się z ust. Gęba na kłódkę idiotko!
- Jest u swoich rodziców z tą flądrą. Zayn mi powiedział. Też jej nie lubi razem z resztą chłopaków. Nie wiem, co ten loczkowaty idiota w niej widzi. – ja też nie…

Harry’s POV:


Burzliwe emocje, które mną targały wyparowały w chwili, kiedy zauważyłem zza okna mój dom. Tęskniłem za rodziną, a to że zawsze jestem w trasie wiąże się z ich zaniedbywaniem. Przed domem już czekali na nas. Uwielbiam to, że zawsze tak robią. Tylko w tym budynku mogę czuć się sobą, być normalnym.
Gdy samochód się zatrzymał od razu wybiegłem z auta i przytuliłem rodzicielkę.  Była jak zawsze- piękna. Uwielbiam jej uśmiech i to, że zawsze ma łzy ze wzruszenia w oczach gdy mnie widzi. Jest po prostu cudowna. Mój przebrany ojciec też jest najlepszy. Moja rodzina jest najlepsza.
Kiedy podszedłem do Emily na jej twarzy od razu wymalował się grymas.
- Moja kochana siostrzyczka! – objąłem ją ramieniem i pocałowałem w policzek.
- Tak, co ona tu robi? – wskazała na Alexis, która poprawiała swoje ,,idealne’’ ubranie.
- Ona jest moją dziewczyną. – fuknęła i wyrwała się z mojego uścisku, po czym wróciła do mieszkania.
- Oh Alexis! Jak się czujesz stokrotko? Kochanie weź od niej tą walizkę. – poprosiła tatę i zgarnęła ramieniem moją dziewczynę do środka.
                Podczas całego dnia atmosfera była nijaka. Emily nie mogła patrzeć na Alexis, rodzice cieszyli się z naszego pobytu , a ja myślałem o lokowanej istocie.
 Ułożyłem się w sypialni, wcześniej przebierając się w luźny dres. Uwielbiam moje stare ubrania.
- Mogę wejść? –usłyszałem pukanie do drzwi i głos mojej siostry.
- Tak, wejdź. Jeszcze się głupia pytasz? – uśmiechnąłem się i podparłem na łokciach. Uwielbiam ją, jest jak moja przyjaciółka. Usiadła na krawędzi łóżka.
- Po co ją tu przywiozłeś, serio jej nienawidzę. – pokręciła nerwowo głową.
- Daj jej szanse… Ona jest naprawdę dobrą dziewczyną.
- Ta, niewątpliwie. - fuknęła. Emily podniosła jedną brew, a po chwili drugą.
- Ty, panie Haroldzie. Co się z tobą dzieję? Jeszcze nigdy nie widziałam ciebie takiego pogrążonego w myślach. – zmarszczyłem czoło i usiadłem na łóżku zaraz obok niej.
- Bo wiesz… pamiętasz tą Stelle, małą dziewczynkę w długich ciemnych lokach, jak biegała za mną? w skrócie siostrę Louisa? – kiwnęła potwierdzająco głową.
- No to ona teraz mieszka niedaleko mnie. Dużo się zmieniła, jest piękna i doszło do tego, że nawet się całowaliśmy. Nie to, że się zakochałem tylko nie mogę o niej zapomnieć. Powiedziała mi dzisiaj, że jest na granicy: Kochać a nienawidzić. Ona nadal mnie kocha… Przez tyle lat.. głupia jest, nie? – mimowolnie się uśmiechnąłem. Dawało mi to niezłą satysfakcję.
- Głupku ty coś do niej czujesz! – nagle do pokoju wparowała Alexis. Szybko stanąłem na równe nogi. Miałem tylko nadzieje, że nie usłyszała naszej rozmowy.
- Coś się stało kochanie? – zapytałem podchodząc do niej.
- Oh, kogo ja widzę. Witaj lalusiu. – powiedziała sarkastycznie siostra.
- Weź… możesz wyjść? – znowu się zaczyna.
- Oczywiście tyle, że nam przerwałaś królewno kurwa śnieżko. – wycedziła przez zęby i podreptała do drzwi.
- Dobranoc Harry, a nienawidzę twojej dziewczyny. No tak chyba o tym wiesz.
- Emily! – krzyknąłem, na co ona się tylko  porozumiewawczo uśmiechnęła i wyszła.
- Twoja rodzina mnie wkurza! Twój tata rozwalony na kanapie, matka kazała mi grzebać w jej garach, a siostra sam widzisz. – nałożyła na swoje dłonie krem i skrzyżowała ręce na piersiach.
- To moja rodzina, bądź wyrozumiała. Traktują cię, jak członka rodziny. O Emily się nie martw. – objąłem ją w talii i przesunąłem do siebie. Zacząłem ją całować po szyi i twarzy, jednak kiedy zjechałem do jej pośladków odsunęła od siebie moje ciało.
- Chyba nie myślisz, że zrobimy to TUTAJ?
- Co w tym złego? Jesteśmy dorośli. – znów się zbliżyłem, jednak ona się ponownie oddaliła.
- Nie będę uprawiała seksu tutaj.
- Co jest kurwa z tobą nie tak?! Nic ci nie pasuje i zachowujesz się jak zimna suka! Jesteśmy w  moim rodzinnym domu, a ty nie możesz tego nawet uszanować, ciągłe kurwa zgrzyty! Mam tego dosyć!- trzasnąłem drzwiami i zbiegłem na dół. Wszyscy skierowali na mnie wzrok, no tak. Pewnie było słychać naszą kłótnie. Usiadłem na ławce w ogrodzie i głośno westchnąłem. Nie mogłem siedzieć, więc postanowiłem przejść się. Musiałem odsapnąć. Cały dzień mnie irytowała, a to że obraziła moją rodzinę było nie do przyjęcia.
W pewnym momencie mój telefon w kieszeni zaczął wibrować. Szybko wyciągnąłem go z moich ciasnych rurek i przyłożyłem do ucha.
- Słucham?! –wyparowałem.
- Ha.. Harry? – nie dowierzałem. To była Stella, nachlana Stella.
- Piłaś?
- Noo, ale maluuutko. – zaśmiałem się. Poprawiała mi humor.
- Stella, jesteś najebana.
- Nie-e. Nie jestem.
- Dlaczego piłaś?
- Bo to przez ciebie. – w pojedyncze słowa wdarł się jej szloch. Płakała.
- Nie płacz, nie lubię jak płaczesz…
- A ja nienawidzę gdy jesteś z Alexis, nie mogę tego znieść. Wiesz, co mnie podtrzymuje na duchu?
- Mhm?
- To że jesteś z nią szczęśliwy. – westchnęła, po czym ponownie kontynuowała swoje pijackie bełkotanie. Jednakże nie chciałem się rozłączać.
- Nie martw się Harry. Zamierzam zapomnieć o tobie. Będę się teraz spotykała z Sivą, ten koleś z zespołu The Wanted. – w moim gardle zaczęła się formować gula, a serce przyśpieszyło. Tylko nie z nim, nie on.
- Nie możesz! – krzyknąłem do telefonu.
- Z kim rozmawiasz? – szybko odwróciłem się w stronę głosu Alexis.
- Z kimś… - przełknąłem z ledwością ślinę i spojrzałem na komórkę. Musiała to usłyszeć, bo w chwili kiedy to powiedziałem rozłączyła się.







Ufff... Mam nadzieję, że Wam się podobało i zostawicie po sobie komentarz z oceną. 
Następny rozdział w piątek.
Mam do Was malutką
prośbę, ponieważ na asku dużo osób obserwuje i nie wiem dokładnie kogo powiadomić o nowych rozdziałach. Podajcie tutaj: 
Miłego dnia koty! <3 


sobota, 11 stycznia 2014

12. Myśl!

Od tygodni czułam smutek, a nawet strach.
Zrywając umowę z The Wanted wpakowałam się w niezłe gówno.
Kazali mi być służącą, na każde ich zawołanie. Nie miałam innego wyjścia jak tylko się zgodzić.
Gdybym się nie zgodziła w ciągu tygodnia musiałabym zapłacić 100 tysięcy dolarów kary!
Mnie nie stać na spłatę, Louis.. Zresztą, to wszystko przez niego.
Kawiarenka cioci Carl, w której pracowałam od jakiegoś czasu całkiem nieźle prosperowała. Poznałam tam już stałych pracowników: Samantę, Teresę i Leona.
Ja zajmowałam się kasą, Samanta usługiwaniem, a Leon przystawkami. Od razu pokochałam ten budynek. Elegancki i przyjemny wystrój, duże okna i piękny widok na park.
Usłyszałam dzwoneczek, który zawieszony był nad drzwiami. Mimowolnie odwróciłam się i zauważyłam starszą panią, która była tu stałym gościem.
- Witaj Stello, poproszę to, co zawsze. – uśmiechnęła się i zajęła miejsce przy oknie. Zadziwia mnie ta kobieta. Zawsze pięknie ubrana, wymalowana i radosna. Gdyby nie te zmarszczki byłaby perfekcyjna.
Zaparzyłam szybko czarną kawę i nalałam parujący płyn do malutkiej filiżanki, którą ta pani zawsze chwali. Podeszłam do niej i położyłam porcelanę na mahoniowym stoliku.
- Pani zamówienie. – uśmiechnęłam się i gdy chciałam podreptać za ladę usłyszałam piski ludzi, którzy biegli w stronę jakiś ludzi.
- Boże, chyba coś się stało?!
- Widzę, że nie jesteś stąd. To pewnie para jakiś celebrytów wyszła pooddychać świeżym powietrzem. Długo się nie nacieszyli. – stwierdziła biorąc łyk gorącej cieczy.
- Ah, dziękuję. – wymusiłam grzeczny uśmiech i zajęłam miejsce za ladą.
Nagle do pomieszczenia wpada Harry z Alexis, a za nimi ich ochrona, która próbowała zapanować nad szalejącym tłumem.
Szybko podbiegłam do tej bandy debili.
- Co tu robicie?! Chcecie roznieć  kawiarenkę?! – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Głupi drań, za którym tęskniłam tygodniami.
- Ciesz się, że robimy rozgłos o tej budzie. Teraz będziesz miała pełne ręce roboty. – głupia ździra.
Nie dość, że tu przyłazi to ma czelność ze mnie kpić. Jej niedoczekanie.
- Nie denerwuj się i zrób nam kawy. – odezwał się spokojnie Harry. Westchnęłam cicho i zaciskając pięści ze zdenerwowania ruszyłam tam gdzie moje miejsce, czyli przy kasie i wcale nie miałam zamiaru się stąd ruszać.
- Znasz ich?! – dobiegły do mnie głosy zaskoczonych pracowników. Jak powiem, że tak to nie dadzą mi spokojnie pracować.
- Nie osobiście, ale zdenerwowali mnie. Zrobili niezłe zamieszanie i zobacz, co się dzieje za oknem! –oburzyłam się i skłamałam. Dlaczego właśnie wybrali to miejsce?!
- Oj tam! Co zamówili? – spytała szybko Teresa.
- Kawę. – bąknęłam wkładając ręce do kolorowego firmowego fartucha.
Brązowowłosa od razu nalała zaparzoną wcześniej kawę i podała parze zamówienie. Nie potrafiłam się opanować. Ich widok tylko wyrządzał mi wiele cierpienia. Oni się sobą cieszyli, a mi łamało się serce jak tylko ich razem widziałam. Zrobili to specjalnie?
- M..muszę… Idę do łazienki. – wyjąkałam i weszłam za zaplecze. Usiadłam na drewnianej beczce i odetchnęłam z ulgą.  Wszystko to przez nich.
Poczułam jak moje oczy zaczynają się zalewać łzami. Tak o nim nie zapomnę.
- Płaczesz? – cholera. Szybko wytarłam cieknący strumyk i spojrzałam na Stylesa, który pochylał się nade mną.
- To miejsce dla pracowników, co tu kurwa robisz?! – przerwałam mu pośpiesznie.
- Chciałem zadzwonić i spytałem gdzie mogę to zrobić. Powiedzieli, że tutaj. – bąknęłam pod nosem i zaczęłam iść w stronę drzwi- nie zdążyłam, bo przyparł mnie do ściany. Zaczęłam się wyrywać. Jeszcze parę tygodni wcześniej mówi mi, że mnie nienawidzi, a teraz znów stawia mnie w takiej sytuacji.
- Puszczaj mnie albo zacznę krzyczeć dupku! – oznajmiłam głośnym szeptem unosząc przy tym głowę tak by spojrzeć się w jego zielone oczy. Nie poluzował uścisku, wręcz przeciwnie. Jego duże dłonie jeszcze bardziej się zacisnęły na moich nadgarstkach.
- Powiedz mi, nadal o mnie nie zapomniałaś? Znam cię już na tyle dobrze. Wiem, że tak jest. – na mojej twarzy musiał się pojawić grymas nie tylko bólu, który mi teraz wyrządzał, ale też z jego szyderczości.
- Właśnie o to chodzi, że ty nie chcesz mnie poznać, nie wiesz, jaka jestem i co czuję. Wiesz tylko, że cię kocham, nic poza tym. – wykrztusiłam z siebie prawie szlochając.
- Znam cię… Wiele o tobie wiem. Jesteś dziewczynką, która myli pojęcia:  Zakochanie, a zauroczenie. Jesteś mną zauroczona, bo jestem gwiazdorem. Dlaczego odpuścić już sobie. – puścił moje nadgarstki, ale teraz ja nie dałam za wygraną i teraz to ja go trzymałam tyle, że za białą koszulkę odsłaniając przy tym kawałek jego nagiego torsu.
- Nie znasz mnie, nadal traktujesz mnie jak małą dziewczynkę, którą zresztą nie jestem. Wiem, co to miłość i żałuję, że to właśnie ty. W dodatku poznałam cie zanim zostałeś tym przeklętym piosenkarzem. Nie martw się, jestem na etapie: Kocham a nienawidzę. Rób tak dalej. – zrobiłam krok w kierunku drzwi prowadzących do kawiarni.
- Baw się dobrze z Alexis. Szczęścia. – fuknęłam i znów znalazłam się przy ladzie. Wszyscy patrzyli ze zdumieniem, kiedy z tych samych drzwi wyszedł po chwili Styles. Podszedł do stolika, gdzie siedziała jego dziewczyna. Złapał ją za rękę i wyprowadził z budynku. Cały tłum znowu ich otoczył, a ja jak gdyby nigdy nic zaczęłam wycierać blat ściereczką.
- Yhym, na pewno go nie znasz… - powiedziała do mnie zaczepnie Samanta, kiedy przechodziła obok.


 Harry’s POV:

Wsiedliśmy do samochodu, który jak zwykle się spóźnił. Jeszcze ci ludzie i Stella. Po co ja tam poszedłem?! To prawda, co powiedziała.  Nie znam jej, ale wkurzyłem się, kiedy zobaczyłem jak płacze. Nienawidzę tego. Dlaczego tak kurwa reaguje?! To kurewsko przytłaczające. Mam dziewczynę, a nie potrafię racjonalnie myśleć, gdy ją widzę. Chce ją poznać ale to, że jest siostrą mojego przyjaciela z zespołu mnie wkurwia. Zapamiętałem, każdy szczegół, od kiedy ją pierwszy raz zobaczyłem w domu Lou. Malutka dziewczynka z ciemnymi lokami do pasa, ciemne oczy. Byłem wtedy nastolatkiem, a ona dzieckiem. Chodziła za mną, nie dając mi spokoju. Wszystko się skomplikowało, kiedy mnie pocałowała na przyjęciu zaręczynowym. Zerwanie Alexis, żal i ból. Jebana rzeczywistość, którą nie potrafiłem ogarnąć, aż do teraz…
Wszystko zaczynało się zmieniać aż w końcu to zepsułem, zjebałem.
- Coś cię łączy ze Stellą? – zapytała Alexis gapiąc się przez szybę, a ja nadal na wiedziałem jak do tego doszło, że moje serce zaczyna wariować przez imię-Stella.
- Nie! Oczywiście, że nie. Pamiętasz? Miała być to tylko gra. – chujowy ze mnie chłopak. Mam zajebistą dziewczynę, z którą lubię się pieprzyć, a myślę o jakiejś dziewczynce.
- Mam nadzieję, bo w innym razie będę musiała odejść. – spojrzała na mnie, a ja nie potrafiłem tego jakoś pojąć.
- Że co?! – wydarłem się, że aż podskoczyła. We mnie się zagotowało. Chce odejść przez nią?! Znowu?!


***
Tak wiem! Dzień spóźnienia, ale klawiaturę mam zepsutą i muszę czekać na nową. Notka szczerze mi się nie podoba, ale spróbuje jakoś z tego wybrnąć. Do zobaczenia za tydzień.

niedziela, 5 stycznia 2014

11. Gra

(włączcie sobie tą piosenkę Klik -jak skończycie czytać zobaczcie tłumaczenie piosenki. POLECAM)


- Kłamiesz teraz, prawda? – moje serce staje i to dosłownie. Wiem, że gra. Jak może mnie do cholery tak ranić?!
- No dobra, tak to prawda. Nie chciałem tego powiedzieć, przepraszam. – moja głowa opadła, także teraz widzę czubki naszych butów. Po policzkach spływały łzy. Byłam zraniona i to mocno.

 Miałam dać sobie z nim spokój, miałam zacząć wszystko na nowo – tak myślałam. Jednak to on teraz wszystko psuje. Starałam się od niego uwolnić. Chce żeby był szczęśliwy, a on pogrywa ze mną. Niszczy wszystko. Staram się dać mu szczęście, chcę żeby był szczęśliwy, więc dlaczego ja?
- Stella… ja.. przepraszam… - wyszeptał tuż przy moim uchu. Ciepło jego oddechu otulił mój policzek. Nienawidzę siebie za to. Za to, że tak reaguje.
- Zrezygnuje z tej umowy… tylko proszę.. nie rób mi nadziei skoro wiem, że kochasz Alexis. Wiem, że ją kochasz, bo byś do niej nie wrócił. Chcę żyć po swojemu. Bez kamer, fleszy i tego wszystkiego.  - wyjęczałam. Moje serce i tak bolało, przyzwyczaiłam się do tego. Przyzwyczaiłam się do tych ciągłych rozczarowań, czekania na coś, co się nigdy nie stanie. Wszystko jest takie skomplikowane. Świadomość, że chciał się zabić, że cierpiał tyle lat i to, że musi mnie znosić jest nie do wytrzymania. Po co się urodziłam? 
- Ja, przepraszam cię. Nie wiem, dlaczego tak postępowałem. To prawda, co powiedziałaś. Nie kocham cię. Dla mnie zawsze liczyła się tylko Alexis. To, że jej nie było.. wyrządzało mi ogromną krzywdę.  Jeszcze to, że tu jesteś… Tak naprawdę to ja cię nienawidzę Stella. Czuje, że nawet nie jestem w stanie się z tobą zaprzyjaźnić, bo czuję odrazę. Masz tylko szczęście, że jesteś siostrą Louisa. – odsunął się ode mnie przegryzając nerwowo wargę. Cała miłość w tej chwili do Harr’ego zmieniła się w jeden wielki ból. Nie mogłam opanować łez, a serce umarło. Mój oddech stał się nie do opanowania przez tą gulę kotłującą się w moim gardle. Byłam przerażona, zła, zrozpaczona?
- Ni.. nie.. nie mogę tu zostać… - wyjąkałam i z ledwością wyszłam z pomieszczenia. Moje nogi trzęsły się jak galareta, a w głowie dudniły oziębłe słowa ukochanego. Ludzie, dlaczego ja?!
Zdjęłam pośpiesznie szpilki z moich nóg i biegłam przed siebie. Nie ważne gdzie, byle najdalej od tego miejsca.
- Stella! – słyszę, ale się nie obracam. Wiem, że to on.
                Wybiegłam przez zaplecze tego budynku. Na szczęście nikogo tam nie było. W oddali słychać było jakieś krzyki i muzykę. Pewnie gala się już zaczęła. Nie pasuje do tego miejsca, życia. Szybko z mojej kopertówki wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer do Caroline. Musi mi pomóc.
Widocznie spała, bo dopiero po trzech, długich sygnałach odebrała.
- Stella? – powiedziała ochrypłym głosem.
- Carl.. przyjedziesz po mnie? – wyszlochałam. Zachowuje się jak opętana!
- Boże, ty płaczesz?! W którym miejscu jesteś?! – krzyknęła już w bardziej bojowym nastroju.
-  Z tylu za budynkiem tej Gali. Błagam… przyjedź. – mój głos był niemal błagalny. Spieprzyłam wszystko.
- Już jadę, czekaj tam i się nie ruszaj! Nie rób nic głupiego, zrozumiano?!
- Mhm.. – rozłączyła się.  Sprawiam jej tylko same kłopoty. Dlaczego jestem taka kłopotliwa? Za dużo pytań sobie zadaje, jak na jeden dzień.
 Usiadłam na schodkach, które prowadziły chyba na dach tego ogromnego, parterowego budynku.
Podkurczyłam nogi i zaczęłam szlochać. Nie jestem taka twarda jak myślałam. Jestem bardziej żałosna? Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają a to, co widzę przyprawia mnie o szok?
Kochana dziewczyna Stylesa obmacująca się z tym cholernym dupkiem Max’em?  Nie wierzę.
- Alexis?! Co ty do cholery wyprawiasz?! – odskoczyła szybko od niego, a jej wzrok szybko napotkał moją twarz.
- Kim ty jesteś, że znasz moje imię?! – wysyczała, jak wściekła żmija.
- Już mnie nie pamiętasz? – uśmiechnęłam się szyderczo. Ta suka nie wie, w co się właśnie wpakowała.
- Stella?! To małe gówno, co mi zepsuło związek z Harry’m? – przymrużyła oczy i bacznie się mi przyglądała.  Wybuchłam nerwowo śmiechem. Wiedziałam, że z niej ściero, ale nie wiedziałam, że aż tak.
- Gówno? dobra… Nadal jesteś taką dziwką, jaką byłaś kiedyś widzę.. – mój złośliwy uśmieszek nie schodził mi z ust. Ladacznica.

 - Wiesz, że Harry ci nie uwierzy? Jest taki zapatrzony we mnie, dupek. Nawet w łóżku nie jest dobry, więc się zadowalam innymi. Max jest niezłym kochankiem, polecam. – chłopak pocałował ją w policzek, szepnął coś jej na ucho i wszedł do budynku zostawiając mnie samą z nią.
- Skoro go nie kochasz i się nim bawisz to, dlaczego z nim jesteś? Dla sławy? Pieniędzy? – głupia, wredna suka.
- Tak. Od kiedy znów jesteśmy razem mam teraz mnóstwo fanów. Wystarczy, że się uśmiechnę do niego, pocałuje i jest w skowronkach. Tobie się jeszcze nie znudził, że nadal za nim latasz? Wszystko mi powiedział, nawet o tym, że się trochę pobawił tobą. Kazałam mu. Szczerze? Nawet nie byłam zazdrosna. Nadal widzi w tobie tylko małą, zapłakaną dziewczynkę, która ugania się za nim jak rzep do psiego ogona. – zakpiła. Przełknęłam nerwowo ślinę. Miałam ochotę rozwalić jej tą śliczną mordkę, ale ten zjebany naiwniak by mnie udusił. Tak to jest prawda. On bardziej wierzy tej zakłamanej dziwce niż mi.
- Jesteś pojebana. Musisz się leczyć, bo rozum ci siada. – parsknęłam i zaczęłam iść boso w stronę ulicy.
- Może i jestem, ale to właśnie ja wygrywam. – krzyknęła wchodząc do budynku. Znowu suka miała racje. Ten kędziorowaty kretyn ma chyba klapki na oczach. Jak może być taki ślepy?!  Od dawna go zdradza. Jestem tego bardziej niż pewna.
Usłyszałam klakson. To była Wiśnia. Uchyliła lekko okno i machnęła ręką.
Szybko przebiegłam na drugą stronę ulicy i otworzyłam drzwi od pasażera. Wtuliłam się w ramiona mojej kochanej przyjaciółki i zaczęłam szlochać. Tęskniłam za nią. Jest jedyną osobą, która by mnie nie oszukała i nie zraniła.
- Ciii czekoladko, porozmawiamy w domu mojej cioci. Sama jestem, bo znowu wyjechała w delegacje zostawiając mi dom i tą zjebaną kawiarenkę. – pogłaskała mnie po głowie i wytarła łzę z policzka.
- Kocham cię. – wydukałam i zapięłam pas.
- Ja ciebie też. – odpaliła silnik i włączyła się do ruchu.

***
(Harry)

Byłem zły na siebie. Zraniłem ją, ale nie mogłem już tak kłamać. Dupek ze mnie.
- Gdzie Stella? Jak ci poszło? Zrezygnuje? – zapytał Louis, gdy wszedłem do garderoby.
- Nie wiem, podobno pojechała do domu. Powiedziała, że zrezygnuje. - westchnąłem i usiadłem na kanapie.

 Jestem taki wkurwiający.
- Jak to?! Nie wiesz gdzie jest?! Co się stało?! – wydarł się.
- Nie, kurwa nie wiem! Daj mi spokój! – przejechałem dłonią moje bujne loki. To mnie uspokajało. Naszą ‘rozmowę, przerwało pukanie do drzwi. Niall wstał i pośpiesznie je otworzył. Nie wiem, dlaczego, ale miałem nadzieję, że to Stella.
- Cześć wszystkim, jak po Gali? – uśmiechnęła się moja dziewczyna. Tak, tylko jej mi było trzeba. Wstałem i przytuliłem ją do siebie.  Dobrze, że mam przy sobie takiego, skarba.
- Ja wychodzę. Za 5 minut widzę wszystkich na dole. – zarządził jak kapral Liam i wyszedł wraz z resztą chłopaków zostawiając mnie z moją piękną modelką. Uniosłem ją tak żeby owinęła nogami moje biodra i umieściłem jej ciało na toaletce, gdzie Lola nie dawno układała stylizacje na ten powalony wieczór. Jeden ruch dłonią i wszystko spadło z hukiem na podłogę. Całowałem nerwowo jej gorącą szyję, dekolt, ściskając przy tym jej twarde pośladki. Próbowałem tym sposobem wyrzucić z mojej głowy dziewczynę o kręconych włosach. Jej wzrok prześladował mnie, za każdym razem, gdy zamknąłem oczy.
 Moje ruchy robiły się coraz bardziej stanowcze, a wręcz brutalne.
- Harry… - jęknęła gardłowo, kiedy moja duża dłoń wtargnęła pod jej sukienkę.
- Ciii… - wyszeptałem nadal upajając się jej zapachem. Jęczała z rozkoszy. Lubiła to, ale nie reagowała na mój dotyk tak jak Stella. Kurwa chłopie, wyrzuć ją sobie z głowy!
- Coś nie tak? – spytała ledwo łapiąc oddech.
- Chodźmy, pewnie już czekają. – co ja kurwa robię?!
 Pieprz się z nią- krzyczy rozum.
 Skrzywdziłeś dziewczynę szepcze serce.



~ jeśli przeczytałaś/eś zostaw komentarz ;)

Następna notka w piątek <3