czwartek, 24 kwietnia 2014

środa, 23 kwietnia 2014

29.THE END

Stella POV:

- Stell, musisz już wstawać!

Denerwujące pukanie do drzwi, nie ustępowało. Wtuliłam się głębiej w mięciutką pościel z oczami mocno zaciśniętymi. Nie otwierając ich owinęłam mocno głowę poduszką, aby zakryć uszy. Przekręciłam się na lewy bok, a moje oczy z ogromnym ciężarem otworzyły się, nie mając świadomości, że dzień, który właśnie się zaczynał miał znaczyć o wiele więcej niż wszystkie, które przeżyłam do tej pory.
Dzisiaj wszystko miało się nieodwracalnie zmienić i nie było nic, co mogło mnie przed tym ochronić. 
Nie chciałam wstawać, więc szybko odwróciłam się tyłkiem do jasnego przenikliwego światła, mocniej przytulając do siebie puchową poduszkę.
- Nie długo wywiad z Harrym będzie w telewizji! W dodatku o osiemnastej masz samolot, a ty jeszcze się nie spakowałaś.
Blond włosy Loli były upięte w niedbały kok, nawet z rana wygląda jak księżniczka.
- Która godzina? – spytałam pocierając oczy jak śpiący dwulatek.
Bardzo chciało mi się pić, jakbym wlała w siebie nieograniczoną ilość alkoholu, a przecież nic nie piłam. Powinnam była nie ryczeć tyle w nocy. Zdecydowałam, że wyjeżdżam, więc muszę dotrzymać obietnicy.
- Za pięć dwunasta – oznajmiła rozsuwając do końca rolety.
Jeszcze chwilę pozwoliłam sobie poleżeć i poleniuchować, ale gdy tylko usłyszałam godzinę zeskoczyłam z łóżka.
- Kurwa!
Ubrałam na siebie pierwsze lepsze ubrania z mojej garderoby i zeszłam biegiem na dół siadając na wprost dużej plazmy.
- Na którym to ma być kanale? – zapytałam łapiąc drżącymi dłońmi pilot.
- Nie jestem pewna, ale chyba na tej muzycznej. – usiadła obok mnie podając mi talerz pełnego tostów z miodem. Włączyłam urządzenie i przełączyłam na ten jedyny pieprzony program, który mnie w tym momencie interesował.
- Ty na serio myślisz, że teraz zdołam coś zjeść? – westchnęłam patrząc na talerz.
- Stella, myślisz, że to dobry pomysł wyjechać i nie walczyć? Rozmawiałam z nim jak odwiózł cię pod dom dwa dni temu. – otworzyłam z niedowierzania usta. CO?! KIEDY?!
- Myślałam, że jak mnie odwiózł to pojechał prosto do Alexis, bynajmniej mi tak powiedział – dziwne.
- Wrócił się, ale ty już poszłaś spać, a ja się obudziłam. – powiedziała.
- Wiem, że mogę później żałować, ale… Nie mogę odebrać dziecku ojca. Jego syn czy córka musi mieć obojga rodziców, nawet jeśli tego dziecka matka to zwykła ladacznica. – wydęłam z irytacji usta. Nie mogę sobie wyobrazić Harrego z dzieckiem, no po prostu nie mogę.
- Skąd masz pewność, że to może być jego dziecko? – drążyła temat, a ja coraz bardziej chciałam uciec od tego tematu. Zakochałam się w nim i zjebałam wszystko, więc muszę się teraz usunąć z jego i jego przyjaciół drogi. Przeze mnie mają same kłopoty, ale żeby Lola o tym pomyślała. Przez moją osobę straciła pracę i nie może być blisko Louisa, którego kocha. Wszystko zniszczyłam. Jedyną dobrą rzeczą w tym wszystkim to to, że Caroline była z Zaynem -jej marzenia się spełniły. Moje nie muszą, bo przyzwyczaiłam się do rozczarowań. Taka jest zasrana prawda.
- Halo Stella tu ziemia! - Pomachała mi dłonią przed oczyma, a mi odechciało się dosłownie wszystkiego. Wstałam i podniosłam dużą walizkę na kółkach, którą uszykowała mi wcześniej blondyna. – Gdzie idziesz, przecież nie długo wywiad? – zapytała patrząc jak wychodzę z pomieszczenia.
- Idę się spakować. – oznajmiłam zostawiając ją w osłupieniu.

Harry Pov:

- Konferencja prasowa zacznie się za około dziesięć minut, panie Styles – oznajmił mi podeszłego wieku, ale dobrze napakowany ochroniarz.
- Dobrze, dziękuję. – powiedziałem i jeszcze bardziej zacząłem się denerwować. Niall widząc moją minę i moje zachowanie zaczął mnie bacznie obserwować. Był jedyny ze mną, bo oczywiście Liam, Zayn i Louis mieli lepsze rzeczy do zrobienia niż wspieranie mnie. Tak przyznałem się, potrzebowałem tego cholernego wsparcia o nich. Właśnie miałem oznajmić całemu światu, że ja i Stella to tylko para przyjaciół, nic więcej. Musiałem po prostu wszystkich okłamać.
- Jesteś pewny, że tak będzie lepiej? – zapytał mnie, kiedy opróżniałem już chyba siódmą butelkę mineralnej wody.
- Nie mam innego wyjścia, Niall! Musze już iść. – powiedziałem zirytowany, poprawiając marynarkę.
- Powodzenia w okłamywaniu naszych fanek i całego świata. - rzucił skonsternowany i lekko rozdrażniony blondyn.  
        Mężczyzna w ciemnym garniturze przeprowadził mnie przez wąski korytarz. Otworzył przede mną mahoniowe drzwi i wskazał dłonią bym przez nie wszedł. Kiedy zrobiłem krok uderzył we mnie  dźwięk aparatów i fleszy oraz chmara pytań.
 Usiadłem przy wąskim stole, który umieszczony był na środku tego „bagna”.
- Witam wszystkich. Nazywam się Harry Styles i jestem członkiem zespołu One Direction. Jestem tu by odpowiedzieć na wasze pytania. -  zaczerpnąłem lekko powietrze. Zaczął się koszmar.
Na samym początek tej katastrofy wstała niewysoka brunetka, elegancko ubrana, a w dłoni trzymała czarny dyktafon.
- Panie Styles, od pewnego czasu słyszymy plotki na temat pańskiej dziewczyny –Alexis. Czy to prawda, że spodziewacie się dziecka? – no tak, Alexis wszystko wypaplała tym swoim „koleżanką”, dlatego są te plotki, zresztą prawdziwe.
- Emmm…, tak to prawda.
Kobieta podziękowała i usiadła. Chwile po niej wstał facet z brodą.
 Czułem się jak na przesłuchaniu. Nie, żebym miał do czynienia z przestępczością, bo jeszcze nigdy nie byłem na komisariacie, ale mogę się domyśleć, że przeżywają to samo.
- Czy jest pan z nią szczęśliwy? Co z „Tajemniczą Brunetką”? – najtrudniejsze pytanie EVER. Co miałem powiedzieć? Chce mi się umrzeć? Nie chce tego jebanego dziecka tylko Stelle? Nie mogę opuścić tak na prawdę zespołu, dla niej? Że dzisiaj wyjeżdża a ja nie mogę jej zatrzymać?!
Nie mogłem tego powiedzieć, więc jedynym wyjściem było… kłamstwo.
- Jestem szczęśliwy z Alexis, a „Tajemnicza Brunetka” jak pan to przytoczył jest moją dobrą przyjaciółką.
- Poszperaliśmy trochę informacji o tej dziewczynie i dowiedzieliśmy się, że nazywa się Stella Madison i jest siostrą cioteczną Louisa. Mamy także nagrania jak pan wychodzi z nią z motelu i ucieka przed reporterami. Mamy zdjęcia jak całujecie się, jak się pan ustosunkuje? – jebany natręt. 

Stella POV:

Stałam jak sparaliżowana w sypialni. Może i nie byłam w salonie, gdzie Lola oglądała konferencję prasową z Harrym to i tak wszystko dobrze słyszałam. Jego głos niczym echo w jaskini obijało mi się o uszy.
-Czy jest pan z nią szczęśliwy? Co z „Tajemniczą Brunetką”? – moje serce zaczęło szybciej bić.
Dłuższą chwilę nie odzywał się. Była cisza.
- Jestem szczęśliwy z Alexis, a „Tajemnicza Brunetka” jak pan to przytoczył jest moją dobrą przyjaciółką. – „dobra przyjaciółka”
- Poszperaliśmy trochę informacji o tej dziewczynie i dowiedzieliśmy się, że nazywa się Stella Madison i jest siostrą cioteczną Louisa, oraz że pracowała dla konkurencyjnego zespołu. Mamy także nagrania jak pan wychodzi z nią z motelu i ucieka przed reporterami. Mamy zdjęcia jak całujecie się, jak się pan teraz ustosunkuje? – Zamarłam. Mają zdjęcia i informacje o mnie! Boże…
- Z całym szacunkiem, ale czy pan myśli, że zdołałbym zdradzić swoją ciężarną dziewczynę, którą… kocham? Stella to przyjaciółka z dzieciństwa, jest jak młodsza siostra. Musieliście się pomylić… to chyba koniec pytań, jeśli tak to proszę mi wybaczyć, ale za dwie godziny mam występ, więc…
- Dziękujemy.
Stałam jak zahipnotyzowana.
 Tego chciałaś, idiotko?!
Z moich oczu ciekły łzy, a serce tak mocno bolało, że nie byłam w stanie opanować oddechu.
Usłyszałam kroki. Nie, nie, nie! Chcę zostać sama w tym pieprzonym, masochistycznym świecie.
- Stella! – usłyszałam głos byłej stylistki. – Ostrzegałam cię, noo! – uklęknęła przede mną, a ja kręciłam z niedowierzania głową. Sama tego chciałaś, więc masz – karciła mnie podświadomość.
-Nic mi nie… jest. – wyszlochałam. – nic mi nie jest…
- Właśnie, kurwa widzę! Stella, nie jedź, walcz!
- Nie mogę, już postanowiłam! – krzyknęłam, dusząc się szlochem.
- Powaliło cię?! Nie zależy ci na nim?! – wydarła się na mnie szarpiąc moje drżące ciało.
- Jest moim marzeniem, od kiedy tylko pamiętam. Kocham go tak bardzo, że mogłabym dla niego umrzeć!
- Więc dlaczego nie walczysz, Stella?! – wyszlochała.
- Bo nie chce by ktoś jeszcze ucierpiał z mojego pieprzonego powodu! Nie chce już więcej nikogo zranić, a przynajmniej jego…
- Głupia jesteś…. – złapała oddech. – głupia!

***

Zdążyłam spakować wszystkie rzeczy. Nie było ich dużo. W końcu mój pobyt tutaj dobiegł końca. Może i wyjeżdżam w smutku, ale były tu też dużo miłych wspomnień jak… on. Moje marzenie, które zdążyłam w miniaturowym stopniu posmakować. Pocałunki i ta czułość bijąca od niego będę na pewno wspominać.
Rozpuściłam swoje bujne loki, delikatnie przeczesując je palcami.
- Stella, jesteś już gotowa? – zapytała niebieskooka.
- Tak.., chyba tak..- odparłam, zastanawiając się, kiedy ją jeszcze spotkam.
- To chodźmy, bo za godzinę masz samolot. – wymusiłam uśmiech i pociągam za metalową rączkę od walizki.  
Zanim zamknęłam drzwi obejrzałam dokładnie pokój, czy nic w nim nie zostało, a co najważniejsze… pożegnać się z nim.
***

                Na lotnisku panował gwar. Wszyscy spieszyli się, a ja jedyna stałam na samym środku ogromnej hali i przyglądałam się im. Ciekawe, czy są szczęśliwi wylatując stąd?
- Będzie mi ciebie brakować, Stell! – Objęła mnie tak mocno, że poczułam wbijające się żebra w moje płuca.
- Mi..też.. ciebie! – Jezusie, niech ona mnie puści!
Owww, puściła mnie.
- Naprawdę musisz wyjechać? – spytała, a po jej policzkach spływały słone łzy.
- Wiesz, że muszę. Nie mogę tutaj zostać po tym wszystkim… - wyszeptałam czując zbierające się łzy w kącikach moich oczu.
- Nienawidzę rozstań! Jak ja sobie bez ciebie poradzę?! – znowu mnie objęła, ale nie tak mocno jak wtedy.
- Dasz radę!
- Jesteś pewna, że nie chcesz porozmawiać z Harrym? Ten ostatni raz? – Harry…
- Napisałam mu sms-a. Myślę, że to wystarczy. – jest mi źle.
- Kocham cię, Stell! Pamiętaj o mnie!
- A ty pamiętaj o mnie!

Harry Pov:


Ubierałem właśnie mój strój na występ, kiedy mój telefon zaczął wibrować. To była wiadomość od… Stelli. Nie patrząc już na nic otworzyłem go.


Lola POV:

Z kopa otworzyłam drzwi do ich garderoby ledwo trzymając nerwy na wodzy. Wiedziałam, że wybuchnę, ale miałam teraz powód. Styles uciekaj!

- A ty, co kurwa tu robisz?! Nie słyszysz mnie?! Stella wyjeżdża, a ty tutaj?! – wrzasnęłam na Loczka, który aż wzdrygnął spoglądając raz na telefon, raz na mnie.
- Zaraz mamy występ. Wiem, że wyjeżdża. – odpowiedział spokojnie.
- Po co tu przyszłaś, przecież nie jesteś naszą stylistką? – powiedział Louis.
- Zamknij się! To przez ciebie i tą jabaną Alexis, Stella została wykopana stąd!
- Ona postanowiła, że odchodzi, ja jej do niczego nie zmuszałem. – odpowiedział, kretyn.
- Naprawdę jesteście tacy tępi?! Ona cię kocha Styles, a ty jej pozwalasz odejść!
- Mamy koncert Lola, naprawdę ważny koncert, więc lepiej już idź. – wtrącił się znowu ten dureń.
- Nie mogę, Lola. Ona zdecydowała. – powiedział, a ja wiedziałam, że myśli tak naprawdę inaczej.
Stałam zszokowana.
- Co?! Naprawdę nie możesz tego zrobić?! – odpowiedział nic nie mówiąc. – Dlaczego?! Nie możesz wygrać z własnym przyjacielem?! Nie możesz żyć bez przyjaźni z nim?! NIE MOŻESZ?! – wydarłam się już płacząc. Stan, kiedy zobaczyłam Stelle taką zrozpaczoną w pokoju i potem przed lotniskiem był nie do opisania. Dlaczego oni są tak uparci?! Boże, ratuj Hazza przed popełnieniem tak cholernego błędu!
- Lola, lepiej jak już pójdziesz. – podszedł powoli do mnie Liam i objął mnie ramieniem.
- Nie chce!  Nie pójdę! Ona cierpi, ale czy wy o tym myślicie?! NIE! Nic nie rozumiecie! Harry, jeśli teraz nie pójdziesz stracisz ją na zawsze! – zwróciłam się do niego, ale on nie rozumiał. Stał tyłem ode mnie i sprawdzał coś przy telefonie. Gdzieś miał to, że ona wyjeżdża. Może tak naprawdę jej nie kochał?
- Lola…. ona wybrała.. już.. – wyszeptał, a ja wybuchłam płaczem. Tomlinson podszedł do mnie i złapał za moje ramiona.
- Zadowolony kurwa jesteś?! Harry, mówię ci, żebyś ją zatrzymał!  Ona zaraz wyleci! – krzyczałam nadal. Nie dawałam za wygraną.
- Proszę cię, Lola. Idź już. – zwrócił sie do mnie Styles.
- Jak mam odejść?! Ona, od kiedy tylko pamiętam walczyła o ciebie, chodziła za tobą i próbowała wszystkiego, żebyś ją pokochał! Jeśli teraz wyjedzie już nigdy jej nie zobaczysz! Już nigdy nie będzie twoja! Nie chcesz o nią walczyć?! Nie chcesz, chociaż się pożegnać?! – mój płacz wzrósł. Mało, co widziałam, ale musiałam jakoś przetłumaczyć mu do tego pustkowia.
- Możecie być ciszej? Na scenie was słychać, fanki się denerwują. – ktoś poinformował wychylając się zza sceny.
- Proszę, idź już. – powiedział Louis, puszczając moje ramiona.
- Jesteś chujem, Louis. Zwykłym, bezwartościowym chujem. Udanego występu, Harry.

Harry POV:

Wszedłem na scenę i nerwowo zacząłem bawić się włosami. Nasze fanki głośno wrzeszczały, a ja zastanawiałem się: co mam teraz zrobić?! Uciec z koncertu, czy pozwolić jej odejść?
Spojrzałem na zegarek- 17:40.
Obstawiając miałem 20 minut na dojście tam. Mam jednak na tyle dobrze, że stadion jest blisko lotniska.
Harry, myśl, myśl, myśl!
W głowie dźwięczały mi słowa Loli:
Ona, od kiedy tylko pamiętam walczyła o ciebie…
 chodziła za tobą i próbowała wszystkiego, żebyś ją pokochał!
Jeśli teraz wyjedzie już nigdy jej nie zobaczysz!
Już nigdy nie będzie twoja!

Moje serce chciało wybuchnąć. Usiadłem na jednym ze schodków podestu.
- A teraz specjalnie dla was zaśpiewany More Than This.
Moja kolej.

„Po prostu nie czuje się dobrze,
Ponieważ mogę Cię kochać bardziej niż on,
Kochać bardziej …”
Nie chcesz o nią walczyć?! Nie chcesz, chociaż się pożegnać?!

- Przepraszam Was, ale muszę wyjść! – powiedziałem fanom, rzucając się do biegu.

***

Wpadłem na lotnisko.
Szukałem jej wszędzie, nie było jej.
Odleciała.

Stella…
Jesteś…
Dla mnie…
Najważniejsza…
Kocham Cię…
Zawsze…





KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ


Dziękuję, że ze mną wytrwaliście do końca, chociaż nie do końca, bo będzie II część tego opowiadania. Mam nadzieję, że Wam się podobało i będziecie czytać dalsze losy Stelli&Harrego.
Dziękuję za komentarze i wsparcie. Przepraszam za błęęęędy xD
Kocham Was i mam nadzieję, że KAŻDY zostawi po sobie komentarz.
Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia
NIEBAWEM <3
T.T 

niedziela, 20 kwietnia 2014

28. Błysk fleszy

Stella POV:

Gdy się obudziłam, nadal było ciemno. Nie miałam pojęcia, jak długo spałam. Przeciągnęłam się pod kołdrą i czułam się cholernie zmęczona. Harrego nigdzie nie widać. Usiadłam, wpatrując się w rozciągający się za oknem miejski pejzaż. Na wieżowcach widać mniej świateł, a na wschodzie majaczy poranek. Słyszę muzykę. Melodyjny dźwięk gitary, smutny oraz cichy, zachrypnięty śpiew.
Wstałam i cicho poszłam korytarzem do tego wielkiego salonu, który był już czysty. Styles siedział na skórzanej sofie, całkowicie zapamiętany w grze. Wydaje się smutny i opuszczony, jak piosnka, którą właśnie śpiewał.
<PIOSENKA KLIK>

„Pamiętam lata temu
Ktoś powiedział mi że powinienem być
Ostrożny, gdy chodzi o miłość
Zrobiłem tak.
Byłaś silna, ja nie byłem
Moje złudzenie, mój błąd
Byłem nieostrożny, zapomniałem
Tak było”*

Wzruszona, słuchałam oparta o ścianę przy wejściu. Jest niesamowity. Siedział w swoich czarnych, obcisłych dżinsach z ciałem skąpanym w ciepłym świetle lampy stojącej obok instrumentu. Gdy reszta pokoju tonęła w mroku, wyglądał, jakby był w swojej własnej, odizolowanej plamie światła, nietykalny... samotny, jak w bańce. Zakochany we mnie, a ja chcę odejść.
Podeszłam cicho do niego, zwabiona przepiękną, melodią i głosem, który urzekł całe moje serce. Niczym zahipnotyzowana patrzyłam na jego długie zwinne palce, które delikatnie muskały struny gitary. Spoglądał na mnie świetlistymi, niezgłębionymi, zielonymi oczami z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
– Przepraszam – szepnęłam. – Nie chciałam ci przeszkadzać. Zaraz wyjdę.
Lekki grymas przebiegł po jego twarzy.
- Możemy porozmawiać? – spytał przeczesując zgrabnie dłońmi po swoich bujnych lokach i odkładając gitarę na bok.

Westchnęłam i powoli podeszłam do niego.
- Usiądź. – nakazał mi, a sam wstał i zaczął nerwowo chodzić po salonie, który przeszedł w ciągu paru chwil odnowę.
Milczał przez kilka długich sekund, nadal chodząc w kółko. Zatrzymał się nagle, jakby już miał się odezwać, ale zawahał się. Kilka chwil później w końcu podniósł na mnie wzrok przepełniony poczuciem winy i już wiedziałam, że muszę przygotować się jakoś psychicznie, bo to nie będzie normalna rozmowa.
- Kiedy przyszedłem do tego hotelu i chciałem zrobić coś naprawdę bezmyślnego, myślałem że lepiej będzie jak pozbędę się tego dziecka. Prawda jest taka, że ja go nie chce, ale ono nie jest niczemu winne, więc… Więc jeżeli chcesz odejść.. to po prostu zrób to. - Moje usta lekko otworzyły się z zaskoczenia.
-  Więc…, zaakceptowałeś to dziecko? – spytałam drżącym głosem.
-  Ymmm… myślę, że dziecko nie ma nic do tego, co jest między mną, tobą a Alexis. To jest wpadka a ono nie jest niczemu winne. - odparł spokojnie, co momentalnie mnie zdziwiło. Zaakceptował dziecko, więc teraz mogą grać szczęśliwą rodzinkę.
- Oh… - tylko tyle mogłam z siebie wydusić. Sama tego chciałam, sama. Mówiłam, że jestem masochistką?! BO KURWA CIĄGLE SAMA SIEBIE RANIĘ!
- Ale to nie zmienia faktu, co do ciebie czuję. Po prostu teraz myślę, że jest wiele ważniejszych spraw niż ja i ty… - żartujesz chyba… se..
- Ro.. rozumiem. Chyba powinnam się już zbierać, wiesz… - wstałam i podeszłam do drzwi wymijając go.
- Zaczekaj! Odprowadzę cię – usłyszałam z tyłu za mną.
- Nie, jeszcze ktoś może nas razem zobaczyć… - powiedziałam szybko kierując się w stronę windy.
Nagle poczułam jak jego sine dłonie owijają mocno moje ramiona. Znieruchomiałam. Nie mogłam już dłużej powstrzymać łez, nie potrafiłam. Szlochałam jak głupia, modląc się, żeby jak najszybciej przestała się tak zachowywać. Sama tego chciała, więc dlaczego ryczę?! PRZESTAŃ KURWA, IDIOTKO, DEBILKO!
- Tak bardzo cię przepraszam, że o ciebie nie walczę i nie proszę żebyś została, ale ja… nie potrafię teraz wszystko zwalić na Alexis… - westchnął przerywanym oddechem. – nie mogę jej zostawić samej.. – wierzchem dłoni wytarłam łzy, które ściekły z mojej twarzy niczym fontanna.
Rozsuwane drzwi windy otworzyły się. Szybko wyrwałam się z uścisku Harrego i biegiem wpadłam do windy mówiąc na odchodne głupie „żegnaj”.
Winda rozsunęła się po pewnym czasie, a ja biegłam w stronę szklanych drzwi.
Chłodne powietrze obijało się po moim ciele niczym żelazna płachta.
- Stella! – krzyk Harrego niczym echo odbijało się w moich myślach. Boże, tylko nie to. Powoli odwróciłam się i zobaczyłam go. Biegł, biegł do mnie. Dziesiątki paparazzi rzuciło się w moją stronę. Cholernie się bałam. Ten gwar, błysk fleszy i notoryczne pytania przyprawiały mnie o zimne dreszcze. Chciałam zakopać się pod ziemię, schować się w ramionach Harrego, zrobić wszystko tylko, aby mnie to uniknęło. Przestraszona tego wszystkiego zbliżyłam się do zielonookiego, miałam nadzieję, że on coś zaradzi. Chcę, aby mnie stąd zabrał jak najszybciej.
Harry pomóż mi!! Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, a on tym swoim przepraszającym. Wyciągnął w moją stronę dłoń, zawahałam się, bo jak to będzie wyglądać. Gazety znowu coś wymyślą, już przecież mają zaklepany pocałunek w deszczu, a to zapewne też użyją, aby uprzykrzyć nam życie. Nieśmiało wyciągnęłam swoją dłoń, Styles złapał za nią stanowczo, zaciskając w delikatnym uścisku zaczął mnie ciągnąć przez ten tłum fotoreporterów do samochodu, który pojawił się nie wiadomo skąd. Słyszałam ten okropny dźwięk szybko robiących zdjęć przez paparazzi. Już wiedziałam, że będzie mnie to prześladowało do końca życia lub przynajmniej przez najbliższe kilka dni. Zacisnęłam swoje palce mocniej na dłoni chłopaka.
- Czy to prawda, że Alexis jest w ciąży?!!
- Jak długo trwa wasz romans?!!
- Czy zamierzasz zerwać ze swoją dziewczyną i porzucić dziecko?!!!
Pytania wciąż były nowe, ale nie odpowiedział na nie. Po zaciskaniu i rozluźnianiu dłoni Stylesa na mojej, zrozumiałam jakie burzą się w nim emocje. Był zdenerwowany, ale i cierpliwy, bo kto by normalny to wytrzymał?
 Muszę jak najszybciej stąd wyjechać, dobrze że Lola załatwiła mi bilet lotniczy za dwa dni. Zwłaszcza, że już tyle kłopotów przysporzyłam.
Chłopak, którego kochałam szybko otworzył drzwi samochodowe, delikatnie popychając mnie do środka, bez sprzeciwu weszłam, a on w szybkim tempie zamknął drzwiczki i okrążając w połowie samochód usiadł na miejscu kierowcy, zatrzaskując za sobą drzwi. Włożył kluczyki do stacyjki i przekręcił je odpalając pojazd. Z piskiem opon wycofał się do tyłu, a później naciskając pedał gazu ruszył do przodu. Zapięłam pasy i spojrzałam na niego, kiedy moje ciało przyległo jeszcze bardziej do siedzenia pod wpływem tej szybkiej jazdy.
- Ha..Harry… – szepnęłam, chcąc go uspokoić, bałam się tego, że może spowodować wypadek w którym ucierpielibyśmy oboje.
- Za grosz prywatności. Przeklęci reporterzy. Mam już tego wszystkiego dość. Zjawiają się wszędzie i to nie wiadomo z skąd.
- Harry, proszę zwolnij… – spojrzał na mnie, poczym od razu zrobił to o co, go poprosiłam.
- Przepraszam Stella. Poniosły mnie nerwy ci wścibscy reporterzy są nie do zniesienia.
- Gdyby nie ja pewnie nie miałbyś takich problemów.
- Nie żartuj już sobie. To nie jest w ogóle twoja wina, więc nie przejmuj się tym. Mój menadżer wszystko załatwi. – wyjaśnił mi. – Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Ważne jest przecież, że my wiemy jaka jest prawda.
- Masz rację… Ale Alexis…
- Nią się nie przejmuj. Porozmawiam z nią.
- Rozumiem..
- Boję się o ciebie, teraz możesz mieć problemy przeze mnie. Wiesz paparazzi. Musisz mi tylko szczerze odpowiedzieć na jedno pytanie, bądź ze mną szczera – przełknęłam ledwo ślinę. Boże…
- Mogę wszystko naprawić. Tylko jedno pytanie: Chcesz być TYLKO znajomą, dla mnie?
- Co?
- Oni dowiedzą się, że Louis to twój brat, dowiedzą się wszystkiego. Jednakże żeby  nie narobić skandalu powiedziałbym, że wyszliśmy z tego samego hotelu, po prostu zobaczyłem cię i podszedłem  do ciebie.
Odwróciłam szybko wzrok, wiedząc że moje ciało powoli zaczyna drżeć. Dowiedzą się, dowiedzą ...sie... – Wszystko w porządku? – spytał przeczesując nerwowo swoje bujne loki.
- Nie nic, zamyśliłam się. – odpowiedziałam poddenerwowana.
- Jeśli nie chcemy skandalu możemy to powiedzieć.
- Rozumiem…, więc zgadzam się – spuściłam szybko głowę.
–Zrobię dla ciebie wszystko by cię chronić. – złapał mnie tak szybko za dłoń, że aż drgnęłam, ale najwyraźniej on tego nie zauważył, ponieważ nie puścił mojej dłoni. Czułam się jakbyśmy naprawdę byli parą i tego najbardziej w całym swoim życiu chciałabym, było to moje marzenie od małolata. Jednak sprawy mają się inaczej niż myślałam –Nie bój się.
- Nie boję się – pokiwałam przecząco głową. BOJĘ SIĘ JAK CHOLERA DURNIU!

*****************************************************
  No to next HAHAHAH XD
Z początku chce Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia Świąteczne. Myślę, że przytyję przez nie z 3 tony Hahaha xD
KOCHAM TELEDYSK YOU&I  MUSIMY POBIĆ REKORD JAK NIE VEVO MA PRZEHEB**E
Następny rozdział za tydzień i będzie to już ostatni rozdział tej części J
Aktualnie zajmuję się robieniem zwiastunów na blogi i szczerze powiem, że to trochę męczące.

Widzimy się nie długo. Do zobaczenia XX


czwartek, 17 kwietnia 2014

27. Nie odchodź..

JEŚLI CZYTASZ, PROSZĘ ZOSTAW KOMENTARZ. NIE ZABIERA DUŻO CZASU A MOTYWUJĘ DO DALSZEJ PRACY :)


Niall POV:


Okey. Zgodziłem się pójść do hotelu gdzie przebywał Harry tylko dlatego, że z nim było coś nie tak. Nie wiem, czy zjadł coś nieświeżego czy nie, ale zaczynał mnie wkurzać.
Te jego wahania nastroju znacznie się pogłębiły. Kurwa, a mogłem teraz jeść największego kebaba w historii i popijać go piwkiem, ale nie, bo kurwa albo muszę pilnować żeby się nie pogryzł z Louisem albo nie wpakował się większe gówno niż jest teraz. Rany, nie rozumiem zbytnio tej umowy między naszą piątą. Domyśliłem się trochę po rozmowie Loli i Louisa, że ten wkurwiający kutafon zakochał się w Stelli. Nie, żebym miał coś do niej, bo nie mam. Postawiła mi ostatnio frytki i zamówiła karkówkę z grilla, dziewczyna ma gust. Wolę ją niż tą głupią cipę Alexis. Boże, co ten cholernik w niej widział lub widzi, nie mogę za nim nadążyć.
                Kiedy dojechaliśmy do tego w chuj wyjebanego w kosmos hotelu, modliłem się by przed budynkiem nie stało ani paparazzi, ani naszych fanów. Im szybciej to załatwimy tym lepiej, głodny byłem. Niestety, grupka fotografów stała przed drzwiami głównymi dosłownie jak hieny za żarciem.
- Załatwmy to szybko – odwróciłem się w stronę Lou, ale on nic nie odpowiedział. Był „pogrążony”  w swoich chorych zapewne myślach, co wydawało mi się to straszne, bo przecież on rzadko myśli.
                Czarny mercedes- benz zatrzymał się. Wziąłem głęboki oddech jak przed występem i wysiadłem z auta wraz z „pogromcą myśli”. Sępy rzuciły się w naszą stronę, ale na szczęście nasz ochroniarz Leo odciął im dostęp do dalszych zdjęć. Jezu…
                Podeszliśmy do recepcji, gdzie siedziała elegancka, nienagannie ubrana brunetka. Przyznaje bez bicia, że jest naprawdę śliczna.
- Dobry wieczór, w czym mogę państwu pomóc? – spytała grzecznie, bo przecież taka jest jej praca.
- W którym pokoju zakwaterował się Harry Styles?
- Oh… - tak oh. Grzebie po swoim komputerku, a potem w jakimś notesie. Przebiega zgrabnie długim palcem przez kartkę. Ciekawe, czy by umówiła się ze mną na frytki?
- Pan Styles zakwaterował się w apartamencie, a numer pokoju to… - spogląda w monitor. – 256, jest to przedostatnie piętro na samej górze. – uśmiechnęła się. Na serio mi się podoba.
- Dziękujemy – powiedziałem i puściłem jej oczko.
               
***

                 Długo dobijaliśmy się do drzwi. Dopiero po dłuższej chwili w końcu pan zraniony raczył je otworzyć. Był zalany, a z jego knykci i nadgarstka widniała zaschnięta krew. Pierwsze, o czym pomyślałem to: „najebał Alexis” i przez to się pociął, aż się przeraziłem na samą myśl.
- Ooo… kogo ja widzę… - wydukał ledwo stojąc na nogach.
- Chryste, co z tobą? Pociąłeś się?! – spytałem podnosząc głos i widząc z tyłu za nim istny bałagan. Współczuje temu, kto będzie to wszystko sprzątać. Boże, jak tak wygląda korytarz to ciekaw jestem jak wyglądają inne pomieszczenia. Strach mnie obleciał.
- Spytaj się naszego przyjaciela, to przez niego… ona mnie nie chce – uderzył pięścią o futrynę, a jego zielone oczy stały się ciemniejsze niż miał jeszcze przed chwilą. Był wściekły, ostatni raz widziałem go takiego jak zostawiła go Alexis. Chwila, czyli kto go zostawił, bo już nic nie rozumiem..
- Teraz była to jej decyzja, nic nie mogę na to poradzić. Teraz powinieneś pomyśleć o swoim dziecku, a nie zamartwiać się moją siostrą. Przed nami jest jeszcze kupę lat kariery, a ty kurwa nie potrafiłeś się zabezpieczyć! Nikomu to nie jest na rękę, wiesz o tym? – odezwał się Louis, ale upłynęła sekunda a na jego twarzy z dużym impetem wylądowała pięść loczka.
- Kurwa Harry, co się z tobą dzieje?! – wydarłem się przestraszony pomagając przyjacielowi wstać.
Louis wytarł z rozciętej wargi trochę krwi i splunął ją na ziemię.
- Mam w dupie to, co teraz zrobisz, rozumiesz?! Chcesz rozjebać zespół?! Proszę bardzo! – wydarł się i zaczął się kierować w stronę windy.
- Louis, gdzie ty kurwa idziesz?! – zapytałem, ale ten idiota tylko pokazał mi bolca*.
Spojrzałem na zielonookiego, który ciężko oddychał i wpatrywał się w podłogę. Jasne, narozrabiał a teraz nie wie, co powiedzieć.  
- Harry, wejdźmy do środka. Jeszcze jakiś przydupas nas zobaczy i będzie następny skandal – odsunął się i spojrzał na mnie. Widziałem w jego oczach strach i coś jeszcze, ale byłem zbyt pochłonięty myślami o swoim żołądku niż o całej sprawie.
- Uderzyłem go… - wyszeptał popychając drzwi dłonią żeby się zamknęły.
- Nie martw się, przejdzie mu. Miejmy nadzieję – wszedłem głębiej do środka i mnie zatkało. Rozjebał pół apartamentu. DOSŁOWNIE.
- O ja…. pier.. – doczłapał się jakoś do tego ymm… nie wiem jak określić coś, co chyba wyglądało kiedyś na salon, ale w tamtym momencie już nie wyglądało, bo to co było tam w tym pomieszczeniu przypominało pobojowisko po wojnie.
 Styles potykając się o własne nogi doczołgał się do jednego „czystego” w miarę konta i zsunął się na podłogę.
- Nie zakochuj się, bo to chujowe uczucie, mówię Ci Niall – ale przestroga, o ja pierdole.
- Jak się zakocham to się pierwszy o tym dowiesz, a teraz to zakochany jestem, ale w jedzeniu. Masz tu jakieś żarcie? – spytałem odsuwając stłuczone szkło ze skórzanej sofy.
- Zamów sobie coś, a najlepiej zrobisz jak zostawisz mnie samego..
- Chyba sobie żartujesz, prawda?
- Nie. Niall, wyjdź. – wysyczał. 
- Ale…
- Wypierdalaj! Chce zostać sam, nie widzisz tego?! – wrzasnął.
- Nie mogę stary, boję się o ciebie. Jesteśmy przyjaciółmi tak? – spytałem, próbując jakoś zapanować nad sytuacją.
- Jesteśmy i proszę cie wyjdź, bo zrobię coś jeszcze głupszego niż uderzenie Louisa – Boże, to groźba?!
- Porozmawiaj ze mną, kogo chciałbyś teraz zobaczyć? Może uda mi się coś z tym zrobić.  Zadzwonić po Alexis?
- Chyba oszalałeś! Nie chce jej widzieć… ja…  jak tu przyszedłem chciałem zrobić coś bardzo głupiego, Niall – masz wahania nastrojów jak babka w ciąży.
- Powiesz mi, co chciałeś zrobić? – westchnął i złapał się za głowę.
- Chciałem sprawić żeby Alexis poroniła, bo ona, Louis i ten bachor stoi mi na przeszkodzie by być ze Stellą. Niall, kocham tą dziewczynę, tą beznadzieją do granic możliwości idiotkę, ale ona tego nie rozumie. Nie rozumie tego, że kocham ją tak bardzo, że jestem w stanie to wszystko zostawić dla niej, dla niej rozumiesz?! – rozumiem, przecież nie jestem głupi.
- Rozmawiałeś z nią? 
- Tak, ale ona nie chce nawet tego słyszeć – wyszeptał spuszczając głowę. Nastała cisza. Szkoda mi go było.

Stella POV:

                 Przewracałam się z boku na bok. Nie mogłam zasnąć. Lola zabrała mnie z hotelu do swojego mieszkania. Nadal miałam cichą nadzieję, że on się zaraz pojawi, ale nie było tak.
Mój telefon zaczął wibrować na dębowej komodzie. Szybko wstałam i nie patrząc już na to, kto dzwoni, odebrałam go.
-Stella? – odezwał się męski głos. 
- Tak, z kim rozmawiam? – spytałam zdezorientowana.
- To ja, Niall. Słuchaj, jestem teraz z Harrym, znaczy jestem na korytarzu, bo Harry mnie wyrzucił z apartamentu. Jest zalany i boję się, że sobie coś zrobi. Louis od niego oberwał. Stella, przyjedź proszę. Jesteśmy w tym najdroższym hotelu Santa Monica, błagam przyjedź! – wystraszyłam się. Nie patrząc na nic ubrałam pierwsze lepsze rzeczy i wybiegłam z domu stylistki.
                W tamtej chwili, nie obchodziło mnie nic, tylko on. Zatrzymałam, na szczęście taksówkę i podałam nazwę motelu.
- Oo, to znowu pani – spojrzałam na kierowcę. To był ten sam mężczyzna, który zabrał mnie z pod klubu.
- Oh…, przepraszam… - wyszeptałam czując się już trochę zdezorientowana, chociaż nie wiedziałam, dlaczego.
                 Podeszłam do młodej recepcjonistki i spytałam o pokój tego drania. Boże, jaki on musi być lekkomyślny!
Nie upłynęło dużo czasu, a stałam już w korytarzu gdzie było słychać dobijanie się Nialla do drzwi, gdzie zapewne przebywał chłopak.
- Harry, otwórz! – krzyczał.
Doskoczyłam do blondyna i złapałam za kołnierzyk.
- Boże Niall, co się dzieje?! – zapytałam drżącym głosem. Tak bardzo się wtedy bałam.
- Zamknął się, wyrzucił mnie najpierw z apartamentu, a teraz nie wiem. Wcześniej było słychać jak się drze. Może ty coś wskórasz, myślę że siedzi gdzieś niedaleko – powiedział zrezygnowany. Puściłam część jego materiału i niepewnie podeszłam do drzwi.
- Harry, jesteś tam? – spytałam drżącym, ale stanowczym głosem. Przyłożyłam ucho do drzwi, a w tle słyszałam jakieś ciche wzdychanie. Był on tam, był niedaleko mnie, a na przeszkodzie stały mi jedynie te cholerne drzwi.  – Wpuść mnie, proszę… - wyszeptałam.
- Nie, idź sobie. Przecież odeszłaś, zostawiłaś mnie – wymamrotał ledwo słyszalnie.
- Harry, otwórz proszę – spojrzałam na Nialla, który przyglądał się temu wszystkiemu w dziwnym skupieniu.
- Mówiłem ci, nie wiem co mam zrobić. W dodatku słyszałem, że po hotelu kręcą się paparazzi.  Nie muszę ci chyba mówić, co to oznacza? – przestraszyłam się słów Horana. Boże, co jeśli mnie tu zobaczą, co jeśli zobaczą Harrego w takim stanie?! Ich reputacja!
Odwróciłam się i zaczęłam delikatnie pukać.
- Harry błagam cię, otwórz. Porozmawiajmy, proszę cię! – Nastała chwilowa cisza, ale gdy poprosiłam go ponownie, usłyszałam jak ocierał się o ścianę a jedyna przeszkoda, która dzieliła mnie od niego została otwarta.
Kiedy spojrzałam na jego twarz, zaschniętą krew na nadgarstkach i knykciach wybuchłam płaczem przytulając go mocno do mojego ciała. Stał ledwo na nogach, a przekrwione oczy zdradzały, że wlał w siebie bardzo dużo alkoholu.
- Boże Harry…. nie rób mi tego nigdy więcej! – wyszlochałam delikatnie łapiąc za jego długie, pokrwawione dłonie.
- Zostawiasz mnie.. a ja ci zaufałem… - patrzył w moje oczy. To było jak hipnoza, która otulała całe moje drżące i przerażone ciało.
- Już dobrze, jestem tutaj… - ucałowałam jego policzek i dałam znak blondynowi, że może już wracać.
Powoli zamknęłam drzwi dłonią i sprawiłam by oparł się na moim ramieniu.
 Szczerze? Nie wiedziałam gdzie z nim iść, więc szukałam jakiegoś czystego pomieszczenia, którego nie zdążył zniszczyć.
Jedynym takim miejscem była sypialnia z dużym łóżkiem i małą komodą z boku. Razem z nim podążyłam w stronę łóżka. Upadł na nie z cichym westchnięciem. Naprzeciwko pomieszczenia znajdowała się łazienka, więc szybko wpadłam do niej i do małej, kwadratowej miseczki, którą znalazłam w szafce pod umywalką wlałam trochę letniej wody i zarzuciłam na ramię biały ręcznik.
Spojrzałam na niego, nie wiedząc, jak zachować się w takiej sytuacji. Naprawdę chcę go zostawić. Boję się tego wszystkiego. Jeszcze gdyby nie miał tego dziecka, ale będzie je miał i muszę się liczyć z tym, że ono będzie potrzebowało ojca. Teraz żałuję, że tak za nim chodziłam. Byłam egoistką.
- Dlaczego… tu przyszłaś? – zapytał.
- Ja.. bałam się o ciebie – powiedziałam zgodnie z prawdą. Ukucnęłam na wprost niego, zmoczyłam kawałek wełnianego ręcznika i zaczęłam delikatnie zmywać krew z jego dłoni. Szramy nie były głębokie tylko parę zadrapań, które pewnie szybko się wygoją.
Kiedy skończyłam chciałam cofnąć dłoń, ale wtedy poczułam uścisk na nadgarstku. Podniosłam głowę i napotkałam jego ciemnozielone spojrzenie.
- Wiem, że źle robię… wiem to Stella, ale ja… nie potrafię teraz bez ciebie żyć.
- Nie mówmy już o tym, zdrzemnij się…
- Nie chce spać, bo gdy się obudzę… ciebie nie będzie… - westchnęłam.
- Zostanę, będę przy tobie – co ja wyprawiam?
Podniósł się i złapał mnie w talii przyciskając mnie do siebie. Wplątał delikatnie swoją dłoń w moje włosy i przybliżył twarz cicho wzdychając.
- Zależy mi… na tobie – wydukał.
Po chwili poczułam smak jego ust zmieszany z alkoholem na swoich wargach. Chciałam, aby przestał, ale moje uczucie do niego pochłonęło w sekundzie cały mój umysł, że rozchyliłam usta, aby pogłębić pocałunek. Zawiesiłam swoje drżące dłonie na jego szyi, jedną z nich przeczesując jego potargane włosy.
- Nie odejdę, więc odpocznij – wyszeptałam, kiedy przerwaliśmy pocałunek. Ucałował moją szyję i niezdarnie zdjął z siebie białą, poplamioną od krwi koszulę. Spojrzał na mnie i poklepał dłonią miejsce obok niego.

- Bądź przy mnie… proszę – powiedział błagalnie. Zdjęłam buty i powoli wdrapałam się na wskazane przez niego miejsce. Chciało mi się wyć, ryczeć jak opętana. Jedyne, co mogłam w tamtym momencie zrobić to po prostu zaciągnąć na nasze ciała kołdrę i przybliżyć się do niego, aby poczuć po raz ostatni jego ciepło.


***************************************************************************

OWWW W KOŃCU SKOŃCZYŁAM AHJAGHGDJHSJH!

WIEM, ŻE SMUTNY ALE CÓŻ.... TAKIE ŻYCIE.. 
NIALL GŁODOMOR!
MAM KUPE WOLNEGO CZASU WIĘC ZA GÓRA TRZY DNI NEXT, CIESZYCIE SIĘ?
 BO JA TAK HAHAHAHAH
JAK SIĘ CZUJECIE ZE ŚWIADOMOŚCIĄ, ŻE ZA 3 ROZDZIAŁY I KONIEC I CZĘŚCI? 
MUSZĘ POPRACOWAĆ NAD NOWYM ZWIASTUNEM JDFAKDJASHKDJHJAH JAK JA TO KOCHAM HAHAHHAHHAAH
DO ZOBACZENIA I CHCE WAM PODZIĘKOWAĆ ZA WSPARCIE, BEZ WAS NIE DAŁABYM SOBIE RADY Z NADRABIANIEM W SQL I WGL NAWET Z ROZDZIAŁAMI.
KOCHAM KC ITD HAHHA
MAŁY ERO, ERO HAHHAHA 
NIE NIC XD

piątek, 11 kwietnia 2014

26. Ostateczna decyzja

JEŚLI CZYTASZ, PROSZĘ ZOSTAW KOMENTARZ. NIE ZABIERA DUŻO CZASU A MOTYWUJĘ DO DALSZEJ PRACY :)

Alexis POV:


Siedziałam jak ta idiotka w hotelu, gdzie ten bachor mnie zostawił. Też musiałam wpaść z tym kretynem Maxem, chociaż już sama nie wiem. Ginekolog powiedział, że jestem już trzy tygodnie w ciąży, a trzy tygodnie temu byłam jednego dnia z Maxem a potem z Harrym w łóżku, więc możliwe, że ten bachor jest Stylesa. Jebany skurwysyn, jeszcze zakochany jest w tej paskudnej małolacie. Co on w niej widzi? Myślałam, że jej nienawidzi.
Nagle drzwi od tego zakichanego pomieszczenia otworzyły się. To pewnie ten szczeniak, jak on mnie irytuje. Nawet zaspokoić w łóżku mnie nie potrafi.
W pewnym momencie wszedł do środka salonu gdzie leżałam już od dłuższego czasu.
Przypominał mi kogoś, kto z chęcią urwałby komuś łeb, gdyby ten tylko się do niego odezwał.
Bez słowa chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w kierunku sypialni. To bolało.
Oddech Harrego był głośny i głęboki, gdy zamknął oczy na kilka sekund. Kiedy otworzył je ponownie popatrzył na mnie z taką siłą, że czułam się, jakbym została przybita do krzesła i bita jakimś pasem, a jemu to sprawiało dziką satysfakcję. Czułam się trochę przerażona jak i zaciekawiona.
- Widzę, że chyba coś ci nie wyszło z panną jebaną niszczycielką wszelakich związków. – prychnęłam widząc jak się gotuje ze złości. Mmm… zabójczy.
- Nic…, nic kurwa… nie mów…, nawet się nie waż… - wysyczał. Pierwszy raz go takiego widziałam.
Rzucił mnie na łóżko i praktycznie jednym zwinnym ruchem wszystko ze mnie zdarł. Patrzyłam się na niego z przerażeniem, ale coraz bardziej mi się to podobało. Miła odmiana po tym nudnym seksie.
Leżałam tam naga, a on nawet się nie rozebrał tylko odpiął skórzany pasek, rozporek i odchylił bieliznę by wyjąć swoją męskość i wbić się we mnie z pełnym impetem. Darłam się jak opętana, chociaż nie było to takie złe do czasu, kiedy jego ruchy stały się wręcz brutalne. Tego nie mogłam nazwać seksem ani kochaniem się to było coś, wręcz… niebezpiecznego. Wszystko mnie bolało, a tam… nie potrafię tego opisać. Czułam jak się palę w środku, a on… płakał?  Po jego policzkach spływały łzy.
- Ha…Harry…. stój… Ha…Harry…! - próbowałam coś wskórać. Jeszcze trochę i czułam, że mogłabym zemdleć.
W końcu przestał. Wyszedł ze mnie dość niedelikatnie i wybiegł z pokoju.
Wydymał mnie, że ledwo się mogłam poruszyć, a teraz sobie wychodzi?! Na to się nigdy nie zgodzę.  
Wstałam czując, że jeszcze chwilę, a mój dół się podpali. Frajer, to że nie udało mu się z tą suką nie musi się na mnie wyżywać. Zawinęłam ciało prześcieradłem.
                Głośne dźwięki dobiegały z korytarza, które prowadziły bezpośrednio do salonu. Wchodząc tam zobaczyłam porozrzucane meble, potłuczone porcelany i dekoracyjne filiżanki, które leżały w kawałkach na szwedzkiej podłodze. Usłyszałam głośne pociąganie nosem i kiedy spuściłam wzrok, wtedy go zobaczyłam. Siedział na ziemi opierając się plecami o ścianę, gdzie stała niedawno mała, szklana półka, która zresztą leży w kawałkach. Kolana podciągnięte miał do swojej klatki piersiowej, opierał na nich swoje łokcie, a twarz ukrył w dłoniach. Jego prawa ręka była pełna zadrapań, natomiast druga lekko drżała, a po jej skórze powoli sączyła się krew.
- Jeśli masz jakieś problemy z sobą to może udałbyś się do psychologa, czy … - wycedziłam, ale jak zobaczyłam, że jest kompletnie załamany zrobiło mi się go „trochę” szkoda. Byłam ciekawa, co ta mała suczka z nim zrobiła, że tak wygląda. Był naprawdę bez życia, a nawet mogłam po nim stwierdzić praktyczny brak życia. Istny furiat.  – Powiesz mi, co się stało, czy mam sobie darować? – zapytałam, chociaż wcale mnie to tak nie interesowało.

***

Wzięłam prysznic i zarzuciłam na siebie jedwabny szlafrok. Z dala było słychać jeszcze jego cichy szloch. Wcale mi go nie było żal. Przez tego dupka boli mnie tam gdzie nie powinno boleć. Wystarczy, że jestem w tej cholernej ciąży, której zresztą nie chciałam być. Rozmyślałam o aborcji, ale jeśli bym to zrobiła ten skurwiel od razu  by polazł do tej szmaciary. Nie oddam jej go, po moim trupie! Wole żeby obydwoje cierpieli. Tak jest ciekawiej.

                Wywróciłam oczami, kiedy kolejny raz weszłam do salonu, którego praktycznie nie było.  Nie ruszył się z miejsca, a mi chciało się z niego śmiać. Nadal siedział skulony w tym koncie jak dziecko, które dostało karę od matki.
- Nie ruszysz się już stamtąd? – zapytałam powoli podchodząc do chłopaka. Westchnął przerywanym oddechem. Bardzo powoli i z wielkim ociąganiem uniósł swoją głowę i spojrzał na mnie zasnutymi żalem i bólem oczami.
 - Przepraszam, Alexis. – walczyłam ze sobą żeby nie wywrócić oczami.
- Powiesz mi w końcu, dlaczego mnie tak pieprzyłeś?! Przez ciebie wszystko mnie boli! – spytałam, z każdym kolejnym słowem podnosząc głos już z lekką irytacją.
- Bo ja.. – wyjąkał drżącym głosem. – ja chciałem… przepraszam cię... Więcej się to nie powtórzy…  – uderzyłam go w twarz.
- Następnym razem pomyśl nad tym, co robisz. – powiedziałam i wyszłam.
Zamknęłam drzwi od łazienki i wykręciłam numer do Maxa. Muszę się z nim spotkać, bo denerwuje mnie ten chłopak. Dłużej tu nie zostanę. Bezmyślny idiota. Gdybym teraz poroniła on by odszedł, chociaż mi na tym czymś nie zależy, a teraz wiem dobitnie, że jemu chyba też nie. Zresztą, muszę wymyślić plan z tym bęcwałem.


- Halo. – odezwał się po dwóch sygnałach.
- Gdzie jesteś? Musimy się spotkać. – powiedziałam ledwo słyszalnie.
- O tej godzinie?! Ślepa jesteś?! Zobacz przez okno, jest środek nocy! – warknął przez słuchawkę. 
- Gówno mnie to interesuje, za godzinę będę u ciebie.

Stella POV:

Czułam się tak, jakbym była uwięziona w jednym z tych przerażających koszmarów, w których myśli się tylko o tym, że trzeba biec, biec, ile sił w nogach, ale te nie chcą cię nieść dość szybko.*

                Świtało, a ja nadal leżałam na tej zimnej podłodze. Czułam jakby z mojego ciała odeszła cała pozytywna energia. Postanowiłam, że to zakończę, więc nie mogę się teraz wycofać.
                Bardzo powoli wstałam na równe nogi i złapałam za telefon. Drżącymi dłońmi wystukałam numer do Loli.
Nie musiałam długo czekać, od razu odebrała.
- Boże, jak dobrze! Stella, gdzie ty u licha jesteś?! – powiedziała jakby z ulgą.
- Jestem w hotelu Sant Pere, możesz tu przyjechać? Sama? - wymamrotałam z trudem.
- Jasne maleńka, już jadę. – rozłączyła się, a ja znów zostałam w tej głuchej ciszy.
               
***
- Więc chcesz wyjechać, naprawdę? - powiedziała cicho - Jesteś pewna, że chcesz dać jej wygrać?
- Tak - odpowiedziałam krótko. Gula w moim gardle zaczęła rosnąć i nie wiedziałam jak długo jeszcze będę w stanie powstrzymać się od płaczu. – Oni będą mieli dziecko. Nie chce pozbawić dziecka ojca - mój głos się załamał.
- Boże, Stella. Dziecko to nie jest taki duży problem jak myślisz. Harry powiedział, że cię kocha.
Schowałam twarz w dłoniach, próbując zapanować nad rozszalałymi myślami. Chciałabym wrócić do czasu, kiedy jeszcze nie kochałam Stylesa.
- Pomogę ci - wyszeptała, wyciągając w moją stronę chusteczkę. Uśmiechnęłam się smutno, gdy poczułam piekące łzy w kącikach oczu i wzięłam ją od niej. 
- Dziękuję. - zakwiliłam ocierając mokre strużki spływające po moich policzkach. Byłam jednym wielkim kłębkiem nerwów. Zaczęłam łkać niekontrolowanie, gdy doszłam do momentu, w którym nie byłam już w stanie zapanować nad moim głosem. Moja klatka unosiła się ciężko i opadała, gdy głęboko zachłystywałam się powietrzem. Wybuchłam płaczem.
          Po kilku minutach wreszcie się uspokoiłam, ale czułam, że nie jestem do końca jeszcze tego pewna.
- Załatwiłam ci bilet, ale dopiero za trzy dni. Był to najwcześniejszy termin – poinformowała mnie odkładając swój telefon na ladę. – ciężko westchnęłam.
- Nie martw się już. Wiem, że Niall i Louis pojechali do Harrego. Oni go ogarną żeby czegoś głupiego nie zrobił. Ale wiesz… Zaskoczyłaś mnie. Myślałam, że o niego zawalczysz, że dasz radę to wszystko przetrwać.
- Ja też…
- Nie chce zaczynać znowu tej rozmowy o tej suce, ale na twoim miejscu nie dawałabym jej wygrać. – objęła mnie ramieniem.
- Już postanowiłam… przepraszam, że cię rozczarowałam – spojrzałam na nią, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.  
- Nie przepraszaj, rozumiem.

 * jest to cytat z sagi zmierzch: Księżyc w nowiu. 
*************

BOŻE JUŻ MAM DOSYĆ TEJ SZKOŁY!
Mam tyle zaległości, że z ledwością nadrabiam i dlatego będę starała się jak najszybciej dodawać w święta rozdziały, bo potem możliwe, że nie będę miała czasu pisać. Dlatego już z góry za to przepraszam. 

Myślę, że pojawią się jeszcze z cztery rozdziały i to będzie koniec I części. 
II część pewnie zacznę jakoś maj/czerwiec, bo teraz mam za dużo do nadrobienia. Mam nadzieję, że chociaż na tą dwójkę napiszę!
Boże RATUJ! 
Mam nadzieję, że rozdział się podobał itd XD
Dziękuję za komentarze, dają mi siłę i weny (co jest najważniejsze)
Do zobaczenia :> 



niedziela, 6 kwietnia 2014

25. Zakochałem się w tobie!

JEŚLI CZYTASZ, PROSZĘ ZOSTAW KOMENTARZ. NIE ZABIERA DUŻO CZASU A MOTYWUJĘ DO DALSZEJ PRACY :)




- Odsuń się! Mówiłam, że nie chce cię widzieć! - wysyczałam przez zęby.
Harry wydawał się nieco zdenerwowany moimi słowami. Puścił mój nadgarstek nie ryzykując ponownego uderzenia drugiej strony twarzy.
- Wiem, co sobie teraz myślisz o mnie, ale nie pozwolę ci odejść, nie teraz. – powiedział spoglądając w moje oczy. O nie! Jeszcze trochę i się rozbeczę… 
- Nie… nie chce tego nawet słyszeć… - westchnęłam czując zbierające się łzy w kącikach moich oczu. 
Harry chwycił moją brodę w swoją dużą dłoń i próbował przesunąć moją głowę, bym spojrzała na niego. Odrzuciłam jego dotyk. Wiedziałam, że go to zdenerwuje. Był przyzwyczajony do tego, że dostaje zawsze to czego chce.
- Przestań się mną bawić! To zaczyna być takie trudne! – wrzasnęłam już płaczliwym tonem.
Nie mogłam spojrzeć w jego oczy. Niewyobrażalny ból nadal wił się po moim sercu. Nie mogłam wymazać z pamięci tego, czego nie dawno się dowiedziałam. On kurwa będzie miał dziecko z jebniętą Alexis!
- Nie chce być z Alexis ani mieć z nią tego jebanego dziecka, słyszysz?! - Harry podniósł głos.
- Jak możesz tak mówić?! Będziesz miał z nią kurwa dziecko, Harry! TO BĘDZIE TWOJE DZIECKO!- krzyknęłam.
Mocno potrząsnął głową w proteście. Jego loki całkiem się poburzyły.
- Posłuchaj mnie. Jestem w stanie, dla ciebie ją zostawić i to dziecko też. Nic się nie liczy tylko ty! Ile mam ci to jeszcze kurwa mówić?! – wybuchnął. Zmarszczyłam brwi i opuściłam spojrzenie na podłogę. Moje nagie stopy wyglądały na malutkie w porównaniu z białymi conversami Harrego.
–Proszę cię, uwierz mi. Uwierz mi, że jesteś jedyna, od tej chwili tylko ty się liczysz. Nie żadna Alexis, dziecko, zepsuł i świat. Tylko ty… - ciągnął dalej, a ja poczułam jak moja złość odpływa gdzieś razem z przeszywającym mnie spojrzeniem chłopaka. Zamknęłam oczy i przywołałam wyraz twarzy Harrego, kiedy mnie zobaczył jak płakałam, śmiałam i wygłupiałam, kiedy dowiedział się, że usłyszałam jego rozmowę z Louisem i dowiedziałam się, że będzie ojcem. Wszystkie te wspomnienia uderzyły we mnie niczym rozpędzona ciężarówka. Nie potrafiłam nawet na niego spojrzeć. Bałam się. Bałam się tego, że jak na niego spojrzę to mu po prostu wybaczę i potraktuję to jako nic, a to nie było nic. Nie mogę tak tego zostawić. ON BĘDZIE OJCEM!
- Stella - usłyszałam jego cichy głos.
Podskoczyłam, kiedy poczułam jego gorący oddech na mojej skórze. Odwróciłam twarz, jego nos delikatnie błądził po moim policzku. Zaciągnęłam się głęboko jego zniewalającym zapachem.
- Stella, musisz mi zaufać. Zrobię dla ciebie wszystko – wyszeptał wprost do mojego ucha.
Czułam jak moje nastawienie maleje, kiedy musnął swoimi wargami tuż przy końcu moich ust. Nie ruszyłam się, a jego pocałunki przeniosły się wzdłuż linii szczęki. Moje ciało szybko rozproszyło falę dreszczy rozprowadzonych wzdłuż mojego kręgosłupa przez delikatne muśnięcia Harrego. Przeniosłam rękę w górę, by wpleść ją w jego włosy. Mruknął cichutko, kiedy mocniej chwyciłam jego loki i lekko pociągnęłam do tyłu, by zwiększyć dystans między nami.
- Chciałabym mieć pewność, że to co mówisz jest prawdziwe. – wyszeptałam czując gulę w moim gardle.
- Jest prawdziwe, uwierz mi. - Intensywność jego zniewalającego wprost spojrzenia zaparła mi dech w piersiach. Sprawiał, że czułam się słaba i uległa. Poluzowałam uścisk w jego włosach, kiedy nieco się zbliżył. Mrugnęłam kilka razy szybciej, kiedy potarł swoim nosem o mój.
- Jestem twój. - szepnął. - Jeśli tylko mnie nadal chcesz... Będę tylko twój… Nikogo innego tylko twój i zawsze twój… 
Nie mogłam złapać oddechu. Zabił moje negatywne nastawienie tymi słowami, nie byłam w stanie oderwać wzroku od jego przecudnej twarzy, oczu. Uśmiechnął się lekko, kiedy złapałam za jego dłoń i wprowadziłam do środka pokoju hotelowego. Stanęłam przed nim i delikatnie potarłam swoimi ustami o jego ciepły policzek. Błyszczące, zielone szmaragdy zamknęły się, gdy powędrowałam do jego ust i lekko zgryzłam dolną wargę. Duże dłonie mocniej zacisnęły się na moich biodrach, kiedy tylko otworzyłam usta, a po moich policzkach popłynęła samotna łza.
- Wróć, do Alexis…- wyszeptałam drżącym głosem. – Do Alexis… - powtórzyłam i szybkim krokiem wbiegłam do łazienki zamykając przy tym drzwi z ogromnym impetem. Osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać.


***

Siedziałam tam dłuższą chwilę, kiedy usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi. Wyszedł- tak myślałam.
                Wstałam i powoli wyszłam z pomieszczenia. Zaczęłam się rozglądać i zauważyłam go. Stał przy ogromnym oknie z panoramą. Moje oczy się podwoiły, miałam nadzieję, że wyszedł. Niech to!
                Powoli odwrócił się w moją stronę i ciężko westchnął. Serce waliło mi jak oszalałe, a wcześniejsze uczucie paniki powoli zaczęło powracać.
- Powiedz mi, czego ty ode mnie oczekujesz?! Powiedz mi, kurwa! Chce zostawić dla ciebie Alexis, to jebane gówno i jeśli chcesz całą karierę, czego ty jeszcze ode mnie chcesz?! - krzyknął, na co z trudem przełknęłam ślinę.
(Czas na piosenkę KLIK)
- Harry, jak ty to wszystko sobie wyobrażasz? No jak?! Że porzucę swoje normalne życie, zrujnuje znów twój związek z Alexis i cholera, Harry! Będziesz miał dziecko! W ogóle ci na nim nie zależy?!
- Nie rozumiesz, że mi zależy na tobie?! Mam cię zostawić i po prostu myśleć, że pomiędzy nami nic nie było?! Być z Alexis i bawić się w wesołą rodzinkę, tego właśnie chcesz?! Nadal cierpieć?! -  wrzasnął, a ja zaczęłam się cała trząść.
- Harry, spróbujmy… Sam przyznałeś, że nie jesteśmy razem… duszę się teraz tobą… i… - ostatnie słowa wyszeptałam, najciszej jak potrafiłam.
- Słucham? Co?
- Duszę się tobą, Harry… to wszystko mnie przeraża… ta ciąża Alexis, spór z Louisem… Mam dosyć, rozumiesz?  - powtórzyłam odrobinę głośniej, a cały kolor z jego twarzy od razu odpłynął, mierząc się z trudną prawdą.
- To chyba jakieś żarty! - Rozchyliłam wargi, ale nie mogłam nic powiedzieć. Był taki wściekły i przerażający...
Okropnie przerażający, a ja bałam się już cokolwiek powiedzieć. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby się tak zachowywał.


***

- Ha…Harry.. – wydusiłam z ledwością, a on chwycił wazon leżący nieopodal na stoliku i z ogromnym hukiem roztrzaskał go o ścianę. Oczy wypełniły mi się łzami, ale udało mi się je utrzymać na swoim miejscu. Nie mogłam wtedy płakać, musiałam mu to powiedzieć, musiałam to zakończyć. Postawić jasną sytuację.
- To był jakiś twój plan?! Zabawić się moimi uczuciami, tak?! Chciałaś się na mnie odegrać, przyznaj się! – po jego policzkach popłynęły łzy. Zraniłam go. Powietrze uciekło z moich płuc. On płaczę… Harry płakał…
- Przepraszam… Harry… to nie tak..- mój głos załamał się przy końcu, gdy palące łzy wydostały się z oczu. Czegoś takiego się nie spodziewałam.
- Właśnie, że tak! Spełnię twoje życzenie. Wiesz, co teraz zrobię?!- rzucił przez zaciśnięte zęby, marszcząc czoło i wycierając jeszcze zabłąkaną łzę ze swojego policzka. – Pojadę do domu i zacznę pieprzyć Alexis, ale tak ostro żeby straciła to coś. Wydostane to coś z jej brzucha nawet gołymi rękoma.
Szerzej otworzyłam oczy, z niedowierzaniem przysłuchując się jego słowom.
- Nie… nie rób nic głupiego… - zachłysnęłam się powietrzem.
- Już za późno! … zakochałem się w tobie… - z trudem nabierałam powietrza i połykałam łzy napływające mi do ust.
- Harry… proszę cię…! – próbowałam go zatrzymać, ale nie udało mi się. Wyszedł zostawiając mnie w osłupieniu. To wszystko.. on… ja… to niemożliwe…
Położyłam się na ziemi i podkurczyłam nogi. Poczułam, że rozpadłam się na milion kawałeczków.
Myślę, że sporo minie zanim się pozbieram…


Kolejny rozdział pojawił się szybciej niż myślałam :)
Uprzedzam, że jeszcze pojawią się na tym blogu z trzy rozdziały i zakończę tą opowieść, a zacznę kontynuację drugą częścią TEGO opowiadania. Wymyśliłam już nazwę: Still Love . 
Mam nadzieję, że będziecie czytać dalsze losy Stelli i Harrego. 
See you <3 

czwartek, 3 kwietnia 2014

24. Skrzywdzisz ją...

JEŚLI CZYTASZ, PROSZĘ ZOSTAW KOMENTARZ. NIE ZABIERA DUŻO CZASU A MOTYWUJĘ DO DALSZEJ PRACY :)

            Martwiłam się i to cholernie. Wiedziałam, że jak zostawimy Harrego i Louisa samych to może coś się stać. Może nawet mogą się bić?! Rany, tylko nie to!

            Dyskretnie wymknęłam się dziewczyną i powędrowałam do loży dla vipów. Słyszałam dość wyraźnie stanowczy głos Harrego. Kłócili się.
- Nie, nie zostawię jej. Louis ty nic nie rozumiesz, ja ją…
- Nie! Gówno mnie to obchodzi! Teraz to ty mnie słuchaj. – Tak, moje domysły były jednak prawdą. Chciałam tam wejść i ich uspokoić, ale zatrzymałam się w połowie. Byłam tak bardzo ciekawa, o czym rozmawiają, że stanęłam nieopodal i zaczęłam ich podsłuchiwać.
- Myślałem, że to ona cię skrzywdzi i próbowałem cię trzymać z dala od niej. Bałem się, że będziesz cierpiał tak jak wtedy, kiedy zostawiła cię Alexis. Byłem nawet skłonny odesłać ją do domu, ale teraz już wiem. Popełniłem jeden niewybaczalny błąd. Wiesz, jaki?! – Zapadła chwilowa cisza. - Powinienem ją chronić przed tobą. Teraz wiem, że to ona będzie cierpiała, a nie ty!
- Mylisz się! Nie będzie, zrobię wszystko…
- Zrobisz wszystko, żeby ją nadal krzywdzić! Harry ratuje cię to, że kocham cię jak brata i jesteśmy z jednego zespołu, ale to co teraz robisz może to zepsuć. Co ja kurwa mówię?! Nie taka była umowa! Żadnego umawiania się z siostrami i chuj wie, czym, co jest związane z rodziną kogokolwiek z zespołu! - krzyknął.
- Wiem Lou, wiem. Mi na niej zależy – słyszałam jego urywane westchnięcie.
- Zależy?! Kurwa stary, czy ty siebie słyszysz?! Narobiłeś jej gównianej nadziei, pierdoliłeś się z Alexis, chociaż to jedno rozumiem, bo przecież z nią jesteś i będziesz miał z nią dziecko. Powiedz mi tylko jedno, po chuj narobiłeś jej nadziei?! Wiesz, co ona będzie teraz przeżywała, jak się dowie, że Alexis jest…
(Czas na piosenkę :D KLIK)
- że jest… w ciąży? – wyszeptałam, dławiąc się już gulom uformowaną w gardle.
- Stella?! Skąd o tym wiesz?! – spytał przerażony chłopak, którego tak bardzo kochałam, że byłam w stanie oddać za niego nawet swoje całe życie. 
- Przed chwilą, nie chciałam podsłuchiwać. – spuściłam wzrok w roztrzęsione dłonie.
- Wiedziałem, że tak będzie. Przeczułem to, kurwa – wysyczał rozwścieczony, Louis.
- Louis, możesz nas zostawić? – zapytał drżącym głosem, Styles.
- Nie, kurwa jeszcze gorzej ją zranisz.
- Zostaw nas, samych. Nie martw się… o mnie – przełknęłam z ledwością ślinę. To chyba jakiś chory żart.
- Stella, czy ty siebie słyszysz?! Jak mogę cię zostawić samą z nim jak cię zranił?! – kurwa, jaki on uparty. Weź idź w końcu!
- Idź, proszę.. – spojrzałam na niego. Jaki z niego się zrobił opiekuńczy braciszek, o losie.
- Dobra, ale jak coś to jestem za rogiem. – spojrzał się z pod byka na Stylesa, po czym wyszedł.
            Zostałam z nim sama. To było dziwne, nie chciałam na niego patrzeć, brzydził mnie. Dobiła mnie świadomość, że te same ręce, te same usta, każdy najdrobniejszy jego szczegół dotykał tej suki to aż ściska mi się w żołądku.
- To nie tak jak myślisz. Tylko raz się nie zabezpieczyliśmy… kurwa mać! – Głos miał schrypnięty. Wyobrażałam sobie jak jej musiał dotykać, pieścić… Nie idiotko, przestań o tym myśleć! – Stello, gdybym mógł cofnąć czas. Proszę cię, spójrz na mnie.
            Nie mogłam, nie chciałam, nie potrafiłam. Wiedziałam, że w chwili, kiedy na niego spojrzę rozpadnę się na milion drobnych kawałeczków i wybuchnę płaczem. To po prostu zbyt wiele. W jednej chwili mój świat ogarnął chaos. Fakty z ostatnich chwil odbijały się w mojej głowie niczym echo :

Skrzywdzisz ją…
Pieprzyłeś się z Alexis i będziesz miał dziecko!
Zależy mi na niej…

 Mógł od niej odejść, właśnie… mógł, ale tego nie zrobił, bo nie chciał.
            Gdy poczułam jego drżącą i niepewną dłoń wokół mojego nadgarstka poczułam jak pali mnie skóra, jakby oparzył mnie ogień. Szybko wydostałam rękę z jego uścisku. Usłyszałam jak z przerażenia wstrzymuje oddech.
- Od dzisiaj… od dzisiejszego wieczoru nie chce cię widzieć – Moim ciałem wstrząsnął bolesny deszcz.
- Co? – wyszeptał.
- Wierzyłam, że może coś z tego będzie, wierzyłam. Modliłam się żebyś mnie w końcu pokochał. To było moje marzenie, od kiedy cię zobaczyłam. Dla mnie, gdy na ciebie patrzyłam… ja byłam w stanie… porzucić własne życie, tylko dla ciebie i teraz to wiem – Zakryłam twarz w dłoniach.
- Nadal możemy być razem, chce być z tobą, Stella – zrobił niepewnie krok w moją stronę, ale jak zauważył, że kręcę głową, aby do mnie nie podchodził, zaprzestał dalszych ruchów.
- Przestań, jedyne racjonalne wyjaśnienie jest takie: Czy jesteś pewny, że to będzie twoje dziecko? – pytam ostro. Zerkam w górę i widzę, że jego twarz wykrzywiona jest w złości i Bóg wie, czym jeszcze.
- Przepraszam, ale myślę, że tak. Ja cię… Stello… ja… - Niemal jak na dłoni widzę bitwę, toczącą się w jego zielonych oczach.
- Teraz jestem pewna, wszystko zaczyna się układać. To jak mnie olałeś, kiedy praktycznie do czegoś doszło, kiedy całowałeś mnie w ukryciach i wykorzystywałeś uczucia.. Wszystko już rozumiem. Miłość nie zawsze idzie w parze ze szczęściem. – wytarłam turlającą się po moim policzku łzę.
- My nie jesteśmy razem… - mówi, a jego głoś jest smutny i niski. Wszystko zaczęło wirować. Wiedziałam jak dłużej tu zostanę wybuchnę płaczem.
- I mam nadzieję, że nie będziemy. Gratulację, tatusiu! – wydarłam się i biegiem opuściłam lożę, a potem klub. Na parkingu obok tego budynku zauważyłam taksówkę, do której szybko wsiadłam.
- Nic pani nie jest? – zapytał zaniepokojony staruszek. Odwróciłam się i zauważyłam wybiegającego Stylesa. Rozglądał się w poszukiwaniu, zapewne mnie.
- Niech pan rusza! – krzyknęłam z przerażeniem. Nie chce go już widzieć.
- Ale gdzie?
- Przed siebie, gdziekolwiek! Szybciej! – Pojazd ruszył, a ja odetchnęłam z ulgą.

            Nie miałam gdzie się podziać. Wszyscy byli na imprezie z okazji moich urodzin. Pewnie dobrze się bawili, a ja umierałam w środku. Dzisiejszy dzień jest koszmarny, zresztą każde moje urodziny się tak kończą. Zawsze na nich płaczę i to nie ze szczęścia.
- Gdzie panienkę zawieźć, już piąty raz okrążamy to miejsce – Spojrzałam w okno. Rzeczywiście nadal okrążaliśmy stare miasto.
- Ah.. przepraszam – Co ja teraz zrobię?! Spojrzałam na swoje roztrzęsione dłonie, gdy nagle w kieszeni mojej sukienki zaczął wibrować telefon.

50 nieodebranych połączeń między innymi od: Harrego, Louisa, Loli i Caroline, a nawet Nialla.
Szybko wyłączyłam telefon. Nie chciałam z nikim rozmawiać, potrzebowałam być sama.
- Proszę mnie zawieźć do jakiegoś niedrogiego motelu, proszę – wydusiłam w końcu.
- Co tylko sobie panienka zażyczy.


Harry POV:

- Ja pierdole, Harry! To wszystko twoja wina! – warczała na mnie Caroline.
- Przestań, oskarżeniami nic nie załatwimy. Miejmy nadzieję, że Stelli nic nie jest. Mówiłam ci Harry, zerwij z tą suką. Chuj, nie możemy teraz obarczać wszystkich winami. Musimy znaleźć Stelle. To jest teraz najważniejsze – stwierdziła Lola.
- Ona go tak bardzo kocha, jestem pewna, że gdzieś się teraz zaszyła – ciągnęła przyjaciółka dziewczyny.
- Caroline, uspokój się. Stella pewnie teraz musi wszystko przemyśleć. Ona cię kocha Harry, a fakt że będziesz miał dziecko z Alexis ją dobił. Musi po prostu ochłonąć. Miejmy nadzieję, że do jutra się odnajdzie – uspokajała stylistka.
- Ja nie chce tego dziecka. Nie chce dziecka z Alexis! Nie chce mieć w ogóle dziecka! – walnąłem pięścią o stolik. Na szklanej płycie rozeszła się rysa od uderzenia.
Spojrzałem na Louisa, który co chwile wydzwaniał do Stelli. To na nic. Wyłączyła telefon.
- Kurwa! – krzyknął.
- Louis, tak bardzo cię przepraszam… - wyszeptałem podchodząc do niego.
- Odpierdol się! Nawet do mnie nie podchodź. Jeśli coś jej się stanie, nie ręczę za siebie. Mogę odejść z zespołu, ale posłuchaj, po tobie nie zostanie kurwa nawet cienka nitka! – wyszedł z loży. Co ja kurwa zrobiłem?!
- Nie odejdzie, pójdę go uspokoić. – usłyszałem cichy głos niebieskookiej.   
- Nie mogę tak tutaj stać, idę jej poszukać – powiedziałem i pokierowałem się do wyjścia.
            Szybko otworzyłem drzwi klubu i zacząłem rozglądać się po ciemnej ulicy. Naprzeciwko klubu zauważyłem czarną furgonetkę pełną paparazzi. Nałożyłem bardziej czarny płaszcz na twarz i powoli się odwróciłem. Sekundę później zobaczyłem taksówkę, do której zdawało mi się, że wchodziła dziewczyna. Szybko zatrzymałem pojazd i wsiadłem do niego.  Usłyszałem trzask zsuwających się drzwi busa, z którego wysiadło około ośmiu fotografów. Taksówkarz spojrzał w tylne lusterko, a potem na mnie.
- Chyba mnie zauważyli – wyszeptałem naciągając bardziej materiał na twarz.
- Czy mi się zdaje, czy pan Harry Styles? – spytał niedowierzając.
- tak to ja, proszę jechać tam gdzie zawiózł pan pewną dziewczynę stąd wychodzącą. Wybiegła z płaczem, musi pan ją kojarzyć. To było naprawdę całkiem nie dawno – pokręcił lekko głową.
- To nie zgodnie z przepisami, panie Styles – odpowiedział grzecznie mężczyzna.
- Błagam pana, niech pan mi pomoże ją odnaleźć. Muszę ją spotkać żeby nie zrobiła niczego głupiego. Nie mogę jej teraz zostawić, błagam! – powiedziałem z desperacją w głosie, kiedy zauważyłem zbliżających się hien* . Taryfiarz głęboko westchnął, a po chwili dodał gazu i byliśmy na głównej ulicy kierującej w głąb miasta.

Stella POV:

            Dobrze, że miałam na karcie bankomatowej całkiem sporo oszczędności, bo ten hotel wyglądał mi bardziej dla jakiś bogaczy. Weszłam do windy, gdzie stał średniego wieku mężczyzna ubrany w czarny uniform.
- Które piętro, proszę pani? – zapytał.
- Czwarte – odpowiedziałam na wydechu. Kamerdyner wystukał kod w małym urządzeniu, po czym drzwi się zamknęły, a winda ruszyła w górę. Jej wnętrze było ciepłe i emanował spokojem.
Chwilę później drzwi się rozsunęły i znalazłam się w długim, przestronnym korytarzu.
- Dziękuję.. – wyszeptałam i wyszłam z windy. Chwilę później zostałam sama. Spojrzałam na kartę-klucz pokoju. 254. Kiedy szłam zauważyłam, że wszędzie wiszą obrazy, a podłoga wyłożona jest czerwonym dywanem. Spojrzałam na drzwi, na których widniały liczby: 254. To był mój pokój. Wsunęłam kartę w małe urządzenie, po czym drzwi się otworzyły.
            Wszędzie wisiały obrazy. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to ściana na przeciwko mnie przeszklona, która prowadziła na balkon z widokiem na miasto.
Po prawej stronie znajdował się supernowoczesny kominek ze stali, w którym już palił się łagodny ogień. Na lewo, przy drzwiach prowadzących pewnie do sypialni stał aneks kuchenny. Cały zrobiony z ciemnego drewna i barem śniadaniowym dla góra trzech osób, a po środku pomieszczenia stała sofa w kształcie litery L z małym stolikiem.
- Wooow… - udało mi się z siebie wydusić, kiedy podeszłam do panoramy. Było przepięknie. Opłacało się dać za pokój trzy tysiące dolarów. To połowa moich oszczędności, ale nie miałam innego wyjścia jak zapłacić za nockę w hotelu. Potrzebowałam spokoju.
            Weszłam do sypialni. Była naprawdę duża. Sięgające do sufitu okno wychodzące na rozświetlone miasto. Ściany kremowe, a meble blado brązowe. Ogromne łoże wykonane pewnie z szarego drewna z czterema kolumnami. Kiedy się odwróciłam ujrzałam małą komodę i drzwi, które prowadziły do łazienki wyłożonej kafelkami. W głębi stał ogromny prysznic, umywalka i muszla klozetowa, a naprzeciwko dwie ogromne szafki z ręcznikami i szlafrokiem, a nad nimi lustro. Pomyślałam, że się odświeżę i wezmę kąpiel.  Oczywiście długo mi to nie zajęło, więc założyłam firmowy szlafrok hotelu na nagie ciało i weszłam do salono-kuchni.
            Podeszłam nieśpiesznie i zaczęłam się przyglądać migoczącym światłą. Oparłam czoło o chłodną szybę, pomyślałam – co za ulga. Odwróciłam się tyłem i opadłam na podłogę. Pomieszczenie oświetlały pojedyncze halogeny na podwieszanym suficie.
            Harry ojcem? Nie mogę sobie tego wyobrazić. Wiedziałam, że Alexis to dziwka, ale on sam przyznał, że może być ojcem tego dziecka. Niech to szlak!
Moje usta wykrzywiały się z powodu ironii tej popieprzonej sytuacji.
W pewnym momencie moje myśli przerwały stanowcze i głośne uderzenia do drzwi. Pierwsze, o czym pomyślałam to kelner z jedzeniem. Recepcjonistka poinformowała mnie, że przyniosą mi kolację. Byłam głodna, więc nie myślałam o niczym innym jak o jedzeniu. Niestety, mój uśmiech pobladł, kiedy w drzwiach zobaczyłam Harrego. Przepływ adrenaliny, którą czułam jeszcze nie dawno znów powrócił.  Mój umysł zaczął sobie coraz boleśniej przypominać o słowach usłyszanych w klubie. Słyszałam jego ciężki oddech, który po chwili zmieszał się z moimi krótkimi wdechami.
- Stella! Cholera! Nawet nie wiesz jak się wszyscy o ciebie martwimy! – wydusił w końcu z siebie.
Skrzywiłam się, kiedy jego długie palce oplotły mocno mój nadgarstek ciągnąc go tak, że wpadłam w jego ciało. Byłam zarówno zaskoczona jak i zdezorientowana. Zacisnęłam mocno szczękę, kiedy moja prawa dłoń mocno wylądowała na jego policzku. Pod wpływem tak mocnego uderzenia odwrócił głowę w bok.
- Jak śmiesz?!Czy nie wyraziłam się jasno?! – wysyczałam przez zęby.


Hien*- Harry miał na myśli paparazzi XD

Jak obiecałam tak zrobiłam. Nowy rozdział. Mam nadzieję, że każdy z Was napiszę chociaż krótki komentarz, co myśli o tym rozdziale :)
Mam do Was ogromną prośbę
Uaktywniłam funkcję " OBSERWUJE" i chce aby każdy czytelnik tego boga kliknął, że obserwuje. To dla Was parę sekund, a dla mnie to wiele znaczy. Z góry dziękuję :_) 

Nowy zwiastun bloga Oficjalny :)



WASZ KOMENTARZ-MOTYWACJA DLA MNIE :)

Stella and Hazz <3



Następny rozdział niebawem :>