piątek, 21 lutego 2014

22. Nieoczekiwana wiadomość



JEŚLI CZYTASZ, PROSZĘ ZOSTAW KOMENTARZ. NIE ZABIERA DUŻO CZASU A MOTYWUJĘ DO DALSZEJ PRACY :)





Stella POV:  
Wparowałam do pokoju gdzie nocowałam z Lolą. Ze szlochem zbierałam ubrania i wkładałam do torby. Trzęsłam się i czułam, że rozlatuje się na drobne kawałeczki. Jak mogłam tak lekkomyślnie do tego wszystkiego podejść?! Przecież to było do przewidzenia.
Pieprzone serce!
- Hej! Co się dzieje? – usłyszałam głos blondyny, kiedy pakowałam ostatnie rzeczy.
- Pa…pakuje się. Poproszę Louisa żeby mi załatwił bilet na samolot. Lecę do domu. – usiadłam i schowałam twarz w dłonie. – nienawidzę siebie… jego… Pieprzone życie!

- Uspokój się i powiedź mi, co się stało.. – objęła mnie i delikatnie pogłaskała po głowie.
- No bo… ten… on.. i ja… - nie potrafiłam się wysłowić. Ta ogromna gula niemal podeszła mi pod samo gardło. Co to ma, do cholery, być?!
- Powoli… poczekamy chwilę i powiesz.

Harry POV:

Zaniemówiłem. Czy ona jest zdrowa psychicznie? Nie, już to udowodniła, ale jak może mnie tak szantażować?!
- Ty mnie szantażujesz? – zapytałem marszcząc brwi.  Mimo, iż byłem z nią to i tak kochałem Stelle. Nie chce być z Alexis. Teraz to wiem…- Ja Alexis… ja.. kocham.. – zacząłem.
- Wiem, że kochasz tą smarkule. Wiem o tym. Wszystkiego dowiedziałam się z pieprzonego brukowca. – otworzyłem szerzej oczy.
- Jakiego brukowca? Piszą o mnie i o Stelli w gazetach?! – wstałem i złapałem się za głowę. Daliśmy się przyłapać. Setki pytań zaczęło chodzić po mojej głowie, co teraz będzie?! Co ze Stellą?!
- Myślałeś, że wasz chory romans nie ujrzy światła dziennego? Przecież jesteśmy sławni, Harry. Oni tylko czyhają na skandal. Na szczęście wybroniłam nas z tego kryzysu. – w końcu na nią spojrzałem.
- Jakiego kryzysu? Alexis ja już nie chce z tobą być. Nie obchodzi mnie, co tam, kurwa, piszą. Dobrze wiesz, że to wszystko to jakaś pieprzona gra. Nie potrafię być już z tobą, zrozum. – w końcu powiedziałem wszystko. Pierwszy raz czuję się dobrze.
- Co?! Chcesz mnie zostawić?! Po moim trupie, Harry! Po naszym! Harry jestem w ciąży! Nie możesz mnie teraz zostawić! To jest twoje dziecko, Harry! – wykrzyczała mi prosto w oczy. Jak to… w ciąży… tylko nie to…
- Jak to… w ciąży? Jak to? Przecież… my… tylko raz… - próbowałem jakoś sobie to poukładać w głowie.
- O jeden raz za mało… Jestem z tobą w ciąży, czy ci się to podoba czy nie… - usiadła na łóżku i złożyła ręce jak rozkapryszony bachor, kiedy ja przechodziłem wewnętrzną bójkę.
- I wiedząc o tym wzięłaś pieprzone leki?! Jak możesz być taka bezmyślna?!
- To były leki nasenne, nie wiedziałam, że tak zadziałają.
- To chyba jakiś koszmar…
- Koszmar?! To, że będziesz miał dziecko jest koszmarem?! Nie możesz mnie teraz dla niej zostawić! Nie możesz, rozumiesz?! -  wrzeszczała, a ja starałem się ją uspokoić.
                Nagle do pomieszczenia wpadły pielęgniarki. Ogarnęła mną panika, kiedy dziewczyna wyrwała ze swojej ręki welfron. Jej krew zaczęła sączyć z ręki. Tak bardzo zacząłem się o nią bać, że moje słowa same wypływały z moich ust.
- Alexis, obiecuje!  Obiecuję, że cię dla niej nie zostawię, proszę…  - jeszcze nigdy nie byłem tak wzburzony i zmartwiony jednocześnie. Nie mogłem nawet zapanować nad sobą. To, co ona ze mną wyprawia jest nienormalne. Jeszcze dziecko?! Z nią?! To niedorzeczne.
- Panie Styles, proszę poczekać na korytarzu. – oznajmiła mi starsza kobieta z fartuchem. To jakiś horror.


Stella POV:

- Zachował się jak dupek… - wiedziałam, że mnie poprze. –ale… wiesz… z drugiej strony to także wiele wyjaśnia. – dodała po chwili.
- Co takiego? – spojrzałam na nią.
- Skoro powiedział, że cię kocha to musi być prawda. Harry jest chłopakiem, który nie bawi się uczuciami, chyba.  Pamiętam, kiedy zakochał się  w Alexis. Bał się jej powiedzieć o tym, jednakże jego miłość do niej i do ciebie bardzo się różną. On czuje potrzebę bycia przy niej, czuje się za nią odpowiedzialny. Wiesz pierwsza dziewczyna. Do ciebie chęć bycia szczęśliwym. Myślę, że ty go bardziej przyciągasz. Sam kiedyś stwierdził po pijaku, że dobrze mu z nią, bo dobrze się pieprzy. Ale seks to nic, jeśli nie ma w tym uczucia.
- Ale jednak zostawił mnie… dla niej.. – zwiesiłam głowę.
- Bo czuje się za nią odpowiedzialny. My dobrze wiemy, że ta suka jest przebiegła jak lis. Niestety on jest zbyt naiwny. Ma za dobre serce. Musimy mu przemówić do rozsądku.  Stella, jeśli teraz wyjedziesz.. możesz go stracić…, na zawsze..
                W pewnym momencie drzwi się otworzyły z trzaskiem. Nie wierzyłam, w nich stał rozwścieczony Louis trzymając stertę gazet.  
- Cześć siostrzyczko. Chciałaś być cerebrytką to zobacz na to. – rzucił mi przed nogi czasopisma. Na pierwszej stronie byłam ja i Harry. Jak się przytulamy w deszczu.  To chyba mój najgorszy dzień w życiu.
- Ja mogę… się wytłumaczyć!
- Przestań pieprzyć już, dobra? Alexis jest w szpitalu, podobno przedawkowała leki i..
- Louis, dobrze wiemy jaka ona jest przebiegła. Może daj szanse.. – wtrąciła się  blondyna w ratowaniu mnie.
- Lola, czy ty się słyszysz? Wiesz, co się stało jak ona się wtrąciła. Omal nie odebrał sobie życia! Tutaj nie jest ważne nasze szczęście, ale mamy mnóstwo fanów! Myślisz, że jak Harremu się, nie daj Boże, stanie to co? Co my do cholery zrobimy?! Jesteśmy także odpowiedzialni za naszych fanów! – po policzku poleciała mi łza. To nie miało się tak skończyć…
- To wolisz żeby był z tą suką?! Dobrze wiemy, że ona go zdradza! – warknęła.
- To nie nasza sprawa… - odezwał się. Śmieszny…
-  Może twoja nie, ale moja na pewno. Obiecuję, że go nie zranię! Ona, to Alexis go ciągnie do grobu. Ona go niszczy! On, kiedy jest przy mnie… Ja… Kocham go i nie pozwolę mu z nią być, zrozumiałeś?! – chłopak podszedł do mnie i wymierzył mi siarczystego policzka.
- Nie pozwolę wam na to. Nie będziesz  z moim przyjacielem, słyszałaś?!
- Zdurniałeś, debilu?! Wypowiadam ci wojnę Tomlinson! Pomogę im być razem, czy ci się to podoba, czy nie! – złapała mnie za rękę dziewczyna i zaczęła prowadzić do wyjścia.
- Nie bądź śmieszna, Lola. Jesteś tu tylko stylistką. – oznajmił z tym kurewskim uśmieszkiem psychopaty.
- Nie, nie byłam. Myślałam, że się przyjaźnimy. Ja… dla mnie Louis jesteś kimś, kogo od dawna kocham. – wyszliśmy zostawiając go sparaliżowanego. Na jego twarzy wymalowany był szok. No nie dziwię się. Lola go kocha?! Od kiedy?!  jak?!

- Nie martw się. Nie muszę być ich stylistką.



No to na dzisiaj tyle. Spóźniałam się z rozdziałem, bo nie mam ostatnio weny. Nie mam ochoty nawet żeby żyć, a co dopiero pisać. Może Wy mi podpowiecie, co zrobić żeby odzyskać wenę? No cóż... Do następnej notki/ Saki chan

sobota, 15 lutego 2014

21. To koniec






JEŚLI CZYTASZ, PROSZĘ ZOSTAW KOMENTARZ. NIE ZABIERA DUŻO CZASU A MOTYWUJĘ DO DALSZEJ PRACY :)




 Nie byłam jeszcze gotowa, by całkiem mu się oddać. Harry był tego świadomy mimo, że  powiedziałam żeby został na noc. Stał przy końcu hotelowego łóżka, ukazując swój nagi tors. Jego marynarka i koszulka leżały już porzucone gdzieś w koncie, stał jedynie w czarnych rurkach.  Głośno westchnęłam. Leżałam na łóżku, bacznie obserwując, jak rozbiera się przede mną. Moje serce przyspieszało z każdym kolejnym odkrywanym kawałkiem jego gładkiej, opalonej skóry. Miałam na sobie bieliznę i workowatą podkoszulkę. Przykryłam się cienką pościelą, mocno przyciągając ją do piersi. Bałam się i musiał to zobaczyć, bo bacznie mi się przyglądał.
 - Nie bój się… Stella.. – wyszeptał, ale zdołałam to usłyszeć. Skinęłam lekko głową. Wtedy odpiął pasek. Metalowa klamra stuknęła o guzik, który zaraz też został odpięty, chwycił za rozporek i pociągnął go w dół. Przez moje ciało popłynęła fala gorąca. Wyszedł z nogawek i wdrapał się na łóżko. Jego oczy były ciemniejsze, kiedy w nie spojrzałam. Nasze usta połączyły się w namiętnym pocałunku, ale nie na długo.
Kiedy Harry powoli zdejmował z mojego ciała cienki materiał mojej koszulki jego telefon zaczął dzwonić. Styles nie przejmował się tym, ale ja tak. Denerwował mnie ten beznadziejny dźwięk, który rozbrzmiewał po pomieszczeniu. Niechętnie przerwałam pocałunek.
- Co jest? – powiedział  ochrypłym głosem. Ughh… jest taki seksowny.
- Odbierz telefon… - niech to szlak…
- Nie muszę go odbierać. – ten wzrok… Nie słuchaj mnie tylko mnie bierz!
- a ja nie mogę się skupić.. – odwróciłam lekko wzrok zażenowana.
Westchnął i zsunął się z łóżka. Awwwww! Jest taki podniecający.
Nie spuszczałam z niego wzroku, kiedy podszedł pełen gracji do swoich ciasnych spodni by wyciągnąć komórkę i następnie przyłożyć ją sobie do ucha.
- Co jest?! – rzucił groźnie. Lekko uniosłam się i otuliłam swoje ciało pościelą.
- Gdzie jest?! – wydarł się i jedną ręką zaczął wsuwać na siebie spodnie. Wdziałam, że coś się stało, bo jego oddech niebezpiecznie przyspieszył. W jednej chwili jego biała koszula znów pojawiła się na jego wyrzeźbionym ciele, a chwile później marynarka.
- Harry, co się dzieję? – zapytałam skołowana.
- Muszę jechać szybko do Alexis. – że co do jasnej kur…?! poczułam się jakby uderzyła mnie jakaś ogromna fala.
- Jak to do Alexis?! – stanęłam na równe nogi przytrzymując materiał do piersi.
- Podobno zażyła za dużo lekarstw. Jest w szpitalu. - stres był jedyną rzeczą, którą wyczytałam z jego ciemnych oczu. I cały nastrój prysnął niczym czar czarodziejskiej różdżki.
- Mam nadzieję, że będzie dobrze… - niech tą ździrę ktoś w tym szpitalu otruję, zabije albo ja to zrobię.
Założył swoje skórkowe buty i otworzył drzwi.
- Um.. Harry! – zdążyłam się odezwać zanim wyszedł. Odwrócił się i stanął przede mną.
Byłam skołowana tą całą sytuacją. Jeszcze nie dawno mogliśmy się kochać, a teraz jak gdyby nigdy nic chce mnie zostawić samą, dla niej? To jest niedorzeczne..
- Przepraszam cię, ale to nadal moja dziewczyna. – poczułam się jak by ktoś wyrwał mi w tym momencie serce. Poczułam się jak bezwartościowa dziwka z ulicy. Gdy chciał coś powiedzieć ja bez żadnego słowa pokręciłam głową. Niech leci do tej bezwartościowej ściery. Jak.. co ja w ogóle sobie myślałam, że co? Że jak powie kocham to rzuci tamtą? To nie bajka.
(Włączcie sobie tą piosenkę Uwaga Smutne )
                Dźwięk zamykających się drzwi rozszedł niczym echo po pomieszczeniu. Stałam jak zagubiona dziewczynka szukająca pomocy, jakiejś cholernej wskazówki, ale odpowiadała jej tylko cisza. Moja broda zaczęła niebezpiecznie się trząść, a do oczu napływać słona ciecz. Nie! Nie! Nie!  To nie miało się tak skończyć, nie miało!
Chwila namysłu i wybiegłam owinięta tym materiałem na korytarz. Biegłam w stronę windy, miałam nadzieję, że go tam spotkam.  Biegłam ile miałam sił w tych krótkich nogach.  Wybiegłam zza zakrętu i zauważyłam jak wchodzi do windy i naciska guzik.
- Harry! Harry! Proszę STÓJ!– wydarłam się już szlochając. On nie może do niej iść, nie pozwolę mu do niej odejść. Nie jest go warta.
- Stella.. – nie zdążyłam. Drzwi się zasunęły, a ja opadłam przytrzymując by materiał nie odsłonił mojej nagości.
Łzy wylewały się z moich oczu potokami. To jest nie do opisania, co czułam. Ja… ja poczułam, że go straciłam. Straciłam go, chociaż nie…, On nigdy nie należał do mnie. Zawsze była ta suka. Zawsze. Pomimo tego, że powiedział mi, co do mnie czuje, ja dobrze wiedziałam, że to nie prawda, bo zawsze  w jego życiu będzie Alexis. Ta bezwzględna suka, która zdradza go z kim popadnie, a on?  On nikomu nie uwierzy, bo ją kocha. Kocha ją tak mocno, że nie jest w stanie jej zostawić.
- On nie może.. do niej iść… błagam… dlaczego… - płakałam jak małe dziecko. Obwiniałam się o to, że kazałam mu odebrać. Może nie jesteśmy sobie pisani? Może powinnam już dawno odpuścić. On nie potrzebuje gówniary tylko doświadczonej kobiety. Alexis jest doświadczona, nie ukrywajmy.
To koniec. Koniec mnie i Harrego. To musi być koniec.
Z ledwością wstałam i poszłam do pokoju. Ubrałam się i zabrałam rzeczy, po czym zeszłam na dół. Oddałam kartę i weszłam do taksówki.
Jeszcze dzisiaj wracam do rodziców.

HARRY POV:

Ona biegła, a ja nie potrafiłem odrzucić sobie myśli, że Alexis coś mogło się stać. I to przeze mnie. To takie popieprzone. Nie czuje nic do Alexis, ale kiedy dowiedziałem się, że jest w szpitalu od razu moje ciało zareagowało.
Wbiegłem do szpitala w ekspresowym tempie. I od razu swoje kroki skierowałem do recepcji. Pielęgniarka w białym fartuchu stojąc, przeglądała jakieś papiery. Podbiegłem do niej, uderzając dłonią o blat. Spojrzała na mnie wściekle, a później rozdziawiła usta ze zdziwienia.
- Alexis Davis, gdzie ona leży? – przeszedłem od razu do głównego wątku.
- O mój Boże, sam Harry Styles z zespołu One Direction! – skinąłem głową, a na jej pomarszczonej twarzy pojawił się uśmiech – Moja wnuczka pana ubóstwia.
- Proszę panią, czy może mi pani odpowiedzieć na pytanie. Bardzo proszę to dla mnie ważne…
- No, ale godzina odwiedzin już minęła.
- To dla mnie bardzo ważne… – nie dawałem za wygraną. Musze ją zobaczyć. Musze się upewnić na własne oczy, że z nią wszystko w porządku.
- No, ale…regulamin nie pozwala.
- Proszę – spojrzałem na nią wzrokiem, któremu nie można było się oprzeć.
- No, dobrze, ale mogę prosić o autograf? – podsunęła w moim kierunku czystą białą kartkę wraz z długopisem. – Dla Katy – podpowiedziała. Napisałem szybką dedykację i złożyłem swój autograf. – Panna Davis. – zaczęła sprawdzać w komputerze. – Trzecie piętro, pokój 387. Tylko proszę uważać, żeby nikt cię nie zauważył.
- Bardzo pani dziękuje – ucałowałem jej zmarszczony policzek i uśmiechnąłem się delikatnie, aż zarumieniła się składając dłonie jak do modlitwy. Odwróciłem się i zacząłem biec jak szalony w stronę schodów. Nie będę czekał na windę, zanim ona zjedzie. Wbiegłem na odpowiednie piętro, rozglądając się za właściwymi drzwiami. Przede mną był pokój oznaczony numerem 380, a liczba wzrastała prawym korytarzem. Tam też skierowałem kroki. Kiedy stanąłem przed salą oznaczoną numerem 387, zagryzłem wargę nie wiedząc, co mam zrobić. W głębi duszy miałem nadzieję, że śpi. Nie chce z nią rozmawiać i psuć sobie humor. Powoli nacisnąłem na klamkę i wszedłem do środka. Od razu rzuciło mi się łóżko na którym spała Alexis i kroplówka. No tak, histeryczka. Ale jedno co mnie zastanawiało to dlaczego wzięła te tabletki, przecież nie pokłóciliśmy się tak bardzo.
Poruszyła się i otworzyła oczy, kiedy usiadłem obok niej.
- Harry, oh… przyszedłeś…
- Tak jestem, ale dlaczego wzięłaś te leki, do cholery?

- Harry, nie możesz mnie zostawić…, jeśli mnie zostawisz umrę…, zabiję się… 







Przepraszam, ze dopiero dzisiaj dodaje, ale wczoraj były walentynki i wróciłam późno z kina z kolegą XD
Następny rozdział w  środę. 
W końcu FERIE! AWWWWWWWWWWWWWW!
Nienawidzę już tej szkoły. Nie mam w ogóle czasu na pisanie, a co dopiero spotykanie się z przyjaciółmi. Ale w końcu luzzz. 
Mam nadzieję, że się podoba i zostawicie po sobie znak. 
Do zobaczenia 

sobota, 8 lutego 2014

20. Zostań..

Mężczyźni pragną zawsze być pierwszą miłością ko­biety. Ko­biety zaw­sze pragną być os­tatnim ro­man­sem mężczyzny.- Oscar Wilde

***

Harry POV:

Strugi deszczu się nasiliły, spojrzałem na swoją towarzyszkę, której deszcz zniszczył te puszyste długie loki, ale muszę przyznać, że w tych mokrych włosach wyglądała ślicznie. Nie wiem dlaczego, ale kiedy zobaczyłem jej uśmiech, pod kaskadą jej ciemnych włosów, które przyklejały się jej do twarzy, poczułem się jakby serce stanęło mi w miejscu, a po chwili jak dzwon nieustannie szybko biło. Nigdy czegoś takiego nie czułem, nawet do Alexis. To było całkowicie coś nowego, a zarazem niepowtarzalnego i wielkiego. Odwróciłem szybko od niej wzrok, patrząc przed siebie. Już z daleka widziałem swoje czarne ferrari, wolną ręką strąciłem swoje mokre włosy, które opadały na moje oczy.
- Ha…Harry…, zaczekaj chwilę – zatrzymałem się, patrząc na Stelle, która ciężko oddychała. Ja również trochę się zmęczyłem. Ech…, przydałby mi się porządny wysiłek fizyczny, aby poprawić swoją kondycję. Zatrzymałem się, a ona wraz ze mną, objąłem ją w talii i szybkim krokiem zmierzaliśmy w stronę mojego samochodu. I tak byliśmy już doszczętnie przemoczeni, więc to nie robiło nam większej różnicy. No chociaż, nie chcę, aby Stell z mojej winy się przeziębiła lub, co gorsze dostała zapalenia płuc. Przebiegliśmy jeszcze ostatni kawałek, przez parking i już byliśmy przy samochodzie. Otworzyłem szybko drzwi od strony pasażera, ciemnowłosa szybko zajęła miejsce, a ja także nie zwlekałem, tylko zasiadłem za kierownicą. Spojrzałem na dziewczynę, która trzęsła się z zimna. Z tyłu z siedzenia wyjąłem kurtkę i założyłem na drżące nogi. Spojrzała na mnie z uśmiechem, poprawiając włosy. Zaśmiałem się, zasuwając kosmyki jej ciemnobrązowych włosów za ucho.
- Gdybym się nie uparł na spacer, to teraz byłabyś sucha. Ja zresztą też.
- Nic się nie stało, gdybym się nie spóźniła to byśmy pewnie siedzieli  w jakiejś restauracji.  – zapatrzyłem się na jej twarz, uśmiechając się szeroko, kiedy w jej oczach zauważyłem blask szczęścia.
- Chciałbym jakoś ci to wynagrodzić .– powiedziałem, przybliżając się do niej. Położyłem swoją dłoń na oparciu siedzenia pasażera i nachyliłem się nad nią.
- Harry…. – szepnęła, głośno przełykając ślinę. Zaśmiałem się z jej przerażonej miny i odsunąłem się na bezpieczną odległość, ciągnąc za sobą pasy, które w momencie, kiedy się nad nią nachyliłem przełożyłem przez nią i teraz zapiąłem.
- Oj Stella. Sprośne myśli nie odsuwają się od ciebie nawet na krok.– rozczochrałem jej fryzurę z rozbawieniem patrząc na jej minę.
- Ej, przestań – zachichotała próbując odciągnąć moją dłoń, a potem sama wplątała swoją w moje włosy i zaczęła czochrać. Złapałem wolną dłonią za jej i przyparłem do niej ciałem. Dalej śmialiśmy się, wygłupiając się w moim samochodzie, muszę przyznać, że jeszcze nigdy tak dobrze się nie bawiłem.
– To nie fair mam ograniczone ruchy! – oburzona próbowała odpiąć pasy, ale wtedy zaatakowałem ją łaskotkami.
– Prze…stań – szepnęła błagalnie, nadal chichocząc. No popatrzcie, kto by pomyślał, że ma taką słabość. Przechyliła głowę do tyłu, próbując się oswobodzić z moich tortur, uśmiechnąłem się słysząc jej melodyjny śmiech. Złapałem za swoją kurtkę którą nadal miała na kolanach i nachylając się rzuciłem ją na tylne siedzenia, ale wtedy stało się coś niespodziewanego.

 Stella POV:

Nie mogłam przestać się śmiać. Próbowałam go od siebie odepchnąć, ale nie miałam tyle siły, do tego jeszcze przypięta byłam pasami. Odchyliłam głowę do tyłu, a później znowu ją chciałam opuścić, ale poczułam niespodziewanie ciepłe wargi na swoich ustach. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia, patrząc na twarz Stylesa, był tak samo zaskoczony tym co się stało jak ja, jednak nasze usta nie oderwały się od siebie, ani na chwilę. Patrzyliśmy na siebie, delikatnie poruszając wargami. Zadygotałam z rozkoszy, kiedy naciągnął moją dolną wargę ustami i odważniej zaczął muskać moje usta. Poniosło mnie w wir fantazji i namiętności, znowu czułam ten wspaniały smak jego ust. Czułam jakby ktoś nadmuchał w moim brzuchu balon, który pod wpływem jego pocałunku pękł wypuszczając stado motyli. Może i nie jestem doświadczona, ale z takim nauczycielem jak Hazza moja nauka zakończyłaby się na szóstkach. On jest moim przewodnikiem w ścieżkach miłości i w życiu.

 Harry POV:

To uczucie, które mnie ogarnęło, kiedy przez przypadek nasze usta się połączył można by rzec, że zawładnęło moim umysłem. Nie myślałem racjonalnie, co przy niej często mi się zdarzało. Chciałem tylko tak siedzieć i całować się z nią, nieważne, że byliśmy mokrzy. Najważniejsze dla mnie było to co teraz przeżywaliśmy. Ta euforia, którą czuję całując jej usta, jest nieopisywalna. Gdy tylko zamknęła oczy, podążyłem za nią i również ukryłem swoje tęczówki pod powiekami,  pogłębiając jeszcze bardziej pocałunek. Powoli językiem przebiłem się przez barierę jej śnieżnobiałych zębów do środka jej ponętnych ust. Puściłem jej dłonie, które powędrowały na moją szyję i przechyliłem twarz, aby mieć lepszy dostęp do niej. Jestem pewny, że na tym się dzisiaj nie zakończy. Takie coś po prostu się czuję…, między nami już od początku powiewało namiętnością, która tylko czekała na odpowiedni wybuch. Szczerze mówiąc obawiam się tego, ponieważ nie chcę jej skrzywdzić, narobić jej kłopotów i mieć starć z Louisem.
Dotknąłem jej policzka, składając w tym samym momencie ostatni pocałunek, po czym oderwałem się od niej wracając na swoje miejsce i przekręcając kluczyki w stacyjce odpaliłem silnik. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ale nic nie powiedziała, tylko odwróciła swoją twarz w stronę szyby, w której zauważyłem jej podenerwowanie zaistniałą sytuacją, jednak oznak sprzeciwu nie spostrzegłem.

 Stella POV:

Zagryzłam dolną wargę, patrząc na szybko migający krajobraz otulony w płachcie ciemności. Wiedziałam, co może się wydarzyć, kiedy wjedziemy do jakiegoś hotelu, a tam rozpoznają Harr’ego. To był czysto fizyczny poryw namiętności i nie zamierzam tego żałować. Kocham go całym sercem i to z nim chciałabym stracić to co dla kobiety jest najważniejsze. I jeżeli jest to moja szansa to chcę z niej skorzystać, tylko boję się że go zawiodę. Jestem przecież niedoświadczoną nastolatką. No tak, mam prawie dziewiętnaście lat i nie zaznałam jeszcze w życiu takiej przyjemności. Zawsze chciałam zrobić to z osobą, którą kocham i będę do końca życia, jednak nie można mieć wszystkiego.
- Stella już jesteśmy. Nie martw się, poinformowałem ochronę. – tak czule wypowiedział moje imię, że poczułam miłe mrowienie. Serce zabiło mi mocniej, kiedy spojrzałam na hotel, a później na niego. Spoglądał na mnie całkowicie innym wzrokiem niż dotychczas  
- Idziemy? – zapytał wciąż patrząc na moją twarz. Kiwnęłam tylko głową, a on natychmiast wyszedł z samochodu, obszedł go i otworzył mi drzwi.
 – Chodź – podał mi dłoń.

 Harry POV:

Oparłem się o boczną ścianę windy za mężczyzną z obsługi hotelowej, dalej trzymając  Stell  za rękę. Nie wiedziałem co zrobić, zawsze byłem rozsądny, ale teraz miałem duży problem. Moje całe ciało pragnęło tej drobnej osóbki, która stoi obok mnie i mi ufa, a na dodatek nie jest w ogóle przeciwna moim zamiarom, co tylko jeszcze bardziej potęguje we mnie chęć spędzenia z nią dzisiejszej nocy w jednym łóżku. Nie chcę jej skrzywdzić, jest taka inna od innych dziewczyn, a już zwłaszcza różni się od Alexis. Jest jej całkowitym przeciwieństwem, jednak to nie tylko to mnie w niej pociąga. Spojrzałem na nią, ubrania, które miała na sobie wspaniale podkreślały jej kobiece kształty. Nie, nie mogę tego zrobić. Nie jestem palantem. Może teraz wydaję się jej, że chcę to zrobić, ale później będzie żałować.
Niestety winda się już zatrzymała, co spowodowało, że musiałem natychmiast podjąć decyzję. Westchnąłem dość głośno, wychodząc z nią razem z windy.
- Dobranoc państwu – pożegnał nas z grzecznością mężczyzna. Stella odpowiedziała, a ja tylko kiwnąłem głową.
- Tam jest… twój pokój. – ledwo mi to przeszło przez gardło, ale jeżeli nie chcę jej skrzywdzić to muszę tak postąpić. Nastąpiła chwilowa cisza, kiedy szliśmy korytarzem, ale ona ją przerwała.
- Zostań ze mną.. na noc… - szepnęła na tyle, abym usłyszał.
Oparłem dłoń o ścianę, po czym nachyliłem się i dotknąłem wargami jej czoło. 
- Nie.., nie Stello…, wiesz, co może się stać jeśli zostanę..
- Wiem, dlatego chcę żebyś został.. – jej wzrok… Boże, dziewczyno. O co ty mnie prosisz?!
- Stello… - nie zdążyłem dokończyć. Wyrwała z mojej dłoni kartę i otworzyła drzwi. Złapała mnie za dłoń ciągnąc do środka i blokując drzwi.
- Zostań…


Następny rozdział w piątek <3
Przepraszam za opóźnienie :D


czwartek, 6 lutego 2014

19. Jeden dzień

Miłość jest jak nar­ko­tyk. Na początku od­czu­wasz eufo­rię, pod­da­jesz się całko­wicie no­wemu uczu­ciu. A następne­go dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jed­nak poczułeś już jej smak i wie­rzysz, że będziesz mógł nad nią pa­nować. Myślisz o ukocha­nej oso­bie przez dwie mi­nuty, a za­pomi­nasz o niej na trzy godzi­ny. Ale z wol­na przyz­wycza­jasz się do niej i sta­jesz się całko­wicie za­leżny. Wte­dy myślisz o niej trzy godzi­ny, a za­pomi­nasz na dwie mi­nuty. Gdy nie ma jej w pob­liżu - czu­jesz to, sa­mo co nar­ko­mani, kiedy nie mogą zdo­być nar­ko­tyku. Oni kradną i po­niżają się, by za wszelką cenę dos­tać to, cze­go tak bar­dzo im brak. A Ty jes­teś gotów na wszys­tko, by zdo­być miłość .~` Paulo Coelho




Harry POV:

Miłość przychodzi nie spodziewanie. Z każdym kolejnym dniem to uczucie wzrasta. Codziennie zadajemy sobie proste pytanie: Dlaczego ja?
W moim przypadku było to, co najmniej dziwne. Nie potrafiłem wyjaśnić, dlaczego darzę Stelle uczuciem. Do Alexis ciągnęło mnie pożądanie, mieszanka dzikiego seksu i starego uczucia. Szczerze? Już nic do niej nie czułem, a przywiązanie do niej podtrzymywało mnie od zerwania.
- Ty…, ty żartujesz prawda? – wyszeptała patrząc mi głęboko w oczy. Odgarnąłem jej kosmyk z twarzy i ucałowałem w policzek.
- Nie, czy to źle? –pogładziłem ją po policzku, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.
Westchnęła i spuściła głowę. Nie takiej reakcji przewidywałem. Myślałem, że będzie się cieszyła, skakała z radości. A co widzę? Jak podtrzymuje swoje łzy żeby nie wypłynęły. – Nie cieszysz się?
- Nawet… nie wiesz…, jak bardzo jestem szczęśliwa… - powiedziała drżącym głosem. Złapałem za jej brodę i łagodnie przejechałem kciukiem.
- Więc, o co chodzi? – zapytałem już zdezorientowany.
- Ja…, kocham cię od bardzo dawna.., ale nie mogę z tobą być… Masz Alexis, jesteś sławny… - wymamrotała półżywa.
- Nic nie czuje do Alexis, mówiłem ci. To, że jestem gwiazdą… pff…, jest dużo osób, którzy są sławni i mają normalne dziewczyny. – przełknąłem ciężko ślinę.
- Tak, ale to tylko chwila, kiedy paparazzi się dowie o tym. -  w końcu spojrzała na mnie. Jej zaszklony wzrok, aż wywołał w mojej piersi ból.
- Mówisz to, chociaż jesteś siostrą Louisa i tu stoisz, rozmawiając ze mną, teraz..?
- Ja…, wiem…
- No to, o co chodzi? Alexis? Sława? Louis?! Nie rozumiem. Mówię ci, że coś do ciebie czuję i nie mogę tego opanować, a ty mówisz mi teraz, że nie możesz tego zaakceptować. Dlaczego?! Mogłaś pomyśleć zanim się chyba w tobie zakochałem! – wkurzyłem się. Z jej ciemnych jak węgiel oczu wypłynęła słona ciecz. Super, doprowadziłem ją znowu do płaczu.
- Przepraszam, Harry. Tak bardzo przepraszam… - odepchnęła mnie i uciekła.
To chyba jakiś chory żart… Olała mnie?


  Stella POV:

- Zaczekaj! – usłyszałam głos i po chwili poczułam jak owija swoimi długimi palcami mój nadgarstek.
Nie spoglądałam na niego, nie mogłam. Jestem pieprzoną masochistką, idiotką.
- Jeden dzień, proszę. Spędź ze mną tylko jeden dzień i zdecydujesz. - odwróciłam twarz, jego nos delikatnie pogładził mój policzek. Zaciągnęłam się głęboko jego zniewalającym zapachem.
- Jeden dzień, błagam… - wyszeptał ochryple do mojego ucha. Westchnęłam z rozkoszy.
- Dobrze… - zgodziłam się upajając tym krótkim zbliżeniem naszych ciał. Uwielbiam jego bliskość. To wibrujące uczucie w moim brzuchu, wszystko.
- Jutro o dwunastej, przyjadę po ciebie. – ucałował mój policzek, przez co wywołał na moim ciele lawinę przyjemnych dreszczy.
- Zobaczą nas, Harry.. – oznajmiłam półgłosem. Zabierał mi wdech w piersiach.
- Zabiorę cię gdzieś, gdzie wszyscy traktują mnie jak normalnego człowieka nie, jako Harrego Stylesa z One Direction.
- Nie możemy spotkać się gdzieś w odległym miejscu lub już na miejscu? Jeszcze ktoś mógłby nas zobaczyć razem. – przegryzł ze zdenerwowana wargę i zaciągnął się zrezygnowany powietrzem .
- Ech,.. dobrze. Podstawie szofera i cię zawiezie w to miejsce. Ja będę już tam czekał. – puścił moją dłoń i odszedł na bezpieczną odległość ode mnie. Co jest grane?
- Hahah i wtedy mu powiedziałem: Stary, wyglądasz jak moja babcia po obiedzie.
- Niall, weź się już przymknij… - Louis…, to wszystko tłumaczy.
- O, w końcu się pogodziliście? – zapytał pogodnie Niall. Boże, ile ten facet ma energii.
- Można tak powiedzieć. – uśmiechnęłam się, spoglądając na Zielonookiego. 

 ***Następnego dnia***

Całą noc nie mogłam zasnąć. Myślałam o nim. O tym, co będziemy dzisiaj robić. Tak, to nierozsądne spotykać się z zajętym mężczyzną, z gwiazdą i darzyć go tak cholernym uczuciem, jakim ja go darzę. To wszystko jest nienormalne.
Fala beznadziejnego niepokoju przeszła przez moje ciało, gdy zerknęłam na zegar stojący na nocnej szafce. Już niedługo rozpocznie się tortura spowodowana widokiem, Harrego. Przebiegłam niezbyt atrakcyjnie palcami przez moje włosy, jeszcze wilgotne od wcześniejszej kąpieli. Zwlekłam się z łóżka i podreptałam przed lustro. Boże, wyglądam jak potwór… wywróciłam oczami i założyłam na swoje ciało szlafrok.
Gwałtownie odwróciłam głowę, gdy mój telefon zaczął wibrować. Podniosłam go i otworzyłam wiadomość.

Rzuciłam telefon na łóżko i ruszyłam w stronę mojej walizki z ubraniami. Tak, nie wierzę mu w te ckliwe teksty. Ciekawe, co on wymyślił.
Wyciągnęłam koszulę w kratę, była raczej urocza, niż seksowna. Chwyciłam za nią i nie rozpinając wszystkich guzików przeciągnęłam ją przez głowę, ale zastygłam w pół ruchu. Zerknęłam na zegar. Fuck.
Szybko pozapinałam resztę guzików i wciągnęłam na siebie obcisłe, czarne jeansy. 
Długie ciemne loki opadły na ramiona, gdy spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Nałożyłam troszkę makijażu, nie lubiłam się za specjalnie malować. Zawsze stawiam na naturalność. Odetchnęłam głęboko i wypuściłam powietrze ze świstem. 
- Cholera. 
Skoczyłam lekko, gdy usłyszałam jak mój telefon zabrzęczał. Przełknęłam głośno ślinę i odblokowałam świecący prostokącik. Ku mojemu niezadowoleniu był to Siva. Jebany skurwysyn, czego on ode mnie chce?! 
Imbecyl. Mówiąc: Czy możesz, ma na myśli: Masz być tam gdzie ci karze, inaczej mi za to zapłacisz!
Zaczęłam turlać się ze złości po podłodze, jak opętana. Zepsuł mi dzień. Tylko, co ja powiem Harremu? Nie mogę iść, bo ten skurwysyn chce się spotkać? Przecież to nie logiczne.
 Zabije tego cwela. Jak Bóg mi na niebie, zabije go. Rany, dzwoni. Stella, normalny ton.
- Tak?! - prosiłam cię, normalny ton!
- Gdzie chciałabyś pójść? – zapytał.
- Obojętnie… - człowieku, dzisiaj nie żyjesz. Zabije cię!
- Masz zły humor?  Popsułem ci jakieś plany? – no, co ty. Weź przejdź się do psychologa, zrób sobie operacje plastyczną i wymień mózg to pogadamy.
- Nie…, miałam iść na zakupy z koleżanką, ale okey. – moja koleżanka ma fiuta, nie wiedziałam.
- Spotkamy się w centrum. – no i dobrze, cwelu. Spotykamy się dość długo i nikt nie jest zainteresowany twoją osobą, nawet ja..
- Nie ma sprawy. – muszę tylko poszukać tego bejsbola, gdzie ja go schowałam?
Rany, teraz muszę zadzwonić do Stylesa. On mnie powiesi za nogi i przetrzepie mi dupę, jak się dowie, że go olałam dla tego dupka. Wzięłam głęboki oddech i wykręciłam do niego numer. Po chwili usłyszałam jego głos. Cholera.. 
- Co tam? – o nie, chyba przechodzę zawał.
- Ha…Harry… Ja nie mogę dzisiaj się z tobą spotkać, bo jestem umówiona. – powiedziałam na wydechu. 
- No jesteś umówiona, ze mną. Nie obchodzi mnie, co masz do załatwienia. Masz się ze mną spotkać, albo sam po ciebie przyjadę i nie będzie mnie obchodziło, co ludzie powiedzą. Masz być w miejskim parku - Campus Martius o czternastej najpóźniej. Będę czekał, choćby całą wieczność. – no zajebiście. Co ja teraz zrobię? rozłączył się.
                Chodziłam z tym idiotą bez celu. Spojrzałam w chmury, zrobiło się cholernie pochmurno.
- Chyba będzie padać.. – powiedział spoglądając na mnie. No co ty, będzie sikać na twój zgniły ryj bęcwale. 
- Możliwe… - ciekawe, czy Harry tam czeka? Nie…, on nie byłby taki głupi.
- Która jest godzina? – zapytałam w miarę normalnym tonem. Nie to nie było normalne, bardziej wyglądało na chrząknięcie.
- Chyba coś około szesnastej. – oh…, mówił, że będzie czekać od czternastej. Nie…, już pewnie poszedł do domu albo z chłopakami. 
Z ciemnego nieba zaczynały wydobywać się krople wody. Moje serce biło jak oszalałe, a co jeśli on tam czeka? Co jeśli on tam marźnie, a ja sobie pójdę z tym dupkiem do kawiarni?!
- Chodźmy do tej kawiarni, bo nas przemoczy. – powiedział, a ja zaczęłam się rozglądać. Z dala było widać ten cholerny park, na którym miał niby czekać Styles. Ile mogłoby mi zająć dobiegnięcie tam? Dwadzieścia, trzydzieści minut sprintem? Ale jeśli teraz pójdę, Siva może zażądać spłacenia długu.  Ja cie pieprze. Co mam teraz zrobić?!
- Chodź, bo zmokniemy.. – pociągnął mnie za rękę, ale ją wyszarpałam.
- Ja przeprasza, muszę iść. Przepraszam…. – zaczęłam biec. Muszę zobaczyć, czy go tam przypadkiem nie ma. Deszcz zasłaniał mi drogę, czułam jak z każdą kolejną sekundą moje ciało przesiąka, ale mnie to nie powstrzymywało. Muszę się upewnić.
(Czas na piosenkę XD KLIK)
Biegłam tak szybko, że chwilami brakowało mi tchu. Kiedy dobiegłam na miejsce, byłam doszczętnie przemoczona. Przerażona szukałam wzrokiem tego zarozumiałego chłopaka. Gdy myślałam, że już go nie ma w oddali zauważyłam jakąś postać opierającą się o ogromne dębowe drzewo. Boże niech się okaże, że to nie on.
Podeszłam bliżej, a niech to!
- Harry! – wydarłam się i poczułam jak moje łzy zaczynają wypływać z kącików oczu. Dobrze, że padał deszcz, mogłam to zamaskować. 
- Stella! – krzyknął i zmierzył mnie wzrokiem. Był cały przemoczony, a po tych jego puszystych lokach nie było nawet śladu.  Przytulił mnie mocno, a ja go odepchnęłam.
- Co ty sobie do cholery wyobrażasz, draniu?! – szarpnęłam go za kołnierz od kurtki.
- Co TY sobie wyobrażasz?! Miałaś przyjść! - zmarszczył czoło i przymrużył ciemne oczy.
- Powiedziałam, że nie mogę!
- To cię kurwa nie usprawiedliwia!
- Zamknij się! – ale dziecinada, zamiast jak najszybciej schować się do ciepłego pomieszczenia i się osuszyć żeby nie dostać zapalenia płuc, to my drzemy na siebie te japy.
- Dlaczego tu stoisz?! Masz miliony fanów, idioto! Jak zachorujesz oni mnie zabiją! – zadrżałam, kiedy jego duże dłonie oplotły moją talię.
- Bo cię kocham, debilko! - zamknęłam oczy, kiedy nagle mocno mnie pocałował. Jego chłodny dotyk sprawiał, że miękłam na całym ciele, gdy delikatnie przejeżdżał językiem po mojej dolnej wardze. Nie wyobrażałam sobie tego wszystkiego nawet w snach.

- Chodźmy… - uśmiechnął się do mnie pod nosem, zamknął moją małą dłoń w jego i pociągnął  lekko w stronę zaparkowanego po drugiej stronie ulicy samochodu. Nie miałam czasu nawet zaprotestować. Co za idiota..., słodki idiota, za którego oddałabym życie. 

~ Jeśli przeczytałeś/-aś zostaw po sobie komentarz.

Boże, cztery godziny się męczyłam żeby go napisać. Chyba z osiem razy zmieniałam sytuację aż w końcu wpadłam na taki pomysł. Ledwo, co żyję.  Lekarze mnie tak prze-torturowali, że chyba umre za chwilę. Nie mam siły na nic xd 
następna notka w sobotę, Bayos amore <3




poniedziałek, 3 lutego 2014

18. To uczucie...

Harry POV:

To prawda.
 Nie mogę odbierać jej normalnego życia, ale nie potrafię być z dala od niej. Przyciąga mnie niczym magnez. W chwili, kiedy ujrzałem ją w drzwiach apartamentu, po tych cholernych czterech latach poczułem, że ta mała dziewczynka, która biegała za mną, która wyznawała mi miłość może skraść moje przepieprzone serce.
To wszystko wydawało mi się takie dziwne, że nie zorientowałem się, kiedy a zacząłem ją pragnąć. Wszystko wydawało się takie łatwe, a zarazem trudne. Kochałem Alexis, ale od pewnego czasu czułem, że to nie to samo. Ta kruszyna tonąca w moich ramionach była temu wszystkiemu winna. To wszystko jej wina. To jej wina, że zacząłem wzdychać za jej palącym spojrzeniem. Jak ja mam ją tak po prostu zostawić skoro tak na mnie działa? Jak?!
Przycisnąłem ją tak mocno do mojego ciała, żebym mógł zapamiętać to ciepło bijące od niej. Nie chciałem się rozstawać, ale skoro tego potrzebuje to muszę się zgodzić. Westchnąłem cicho i ucałowałem to drobne czoło, które zakryte było burzą loków.
- Żegnaj, Stella. – rzuciłem uwalniając ją z mojego uścisku, po czym pośpiesznie wyszedłem z pomieszczenia. Nie chciałem żeby mnie zatrzymywała.

Stella POV:
Stałam jak sparaliżowana, a serce waliło niczym młot pneumatyczny. My… nawet, jeżeli jesteśmy blisko siebie… czuliśmy pewien dystans. Świadomość, że jest z Alexis zabijała mnie od środka. Runęłam na ziemię i trzymałam za obolałe serce.  Dlaczego to uczucie mnie dopadło?!

Nie mogłam dłużej powstrzymać się od płaczu.
Do pomieszczenia wbiegła Lola. Od razu dobiegła do mnie przygarniając ramieniem.
- Boże, wiedziałam, że tak to się znowu skończy. Co ci powiedział?! Odetnę mu…
- Nie… to.. ja.. – wyszlochałam skupiając wzrok w jakiś odległym punkcie.
Dziewczyna spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Jak to?
- Kazałam mu się do mnie nie zbliżać. Spełnił moją…. prośbę. – niespodziewanie wybuchłam płaczem. Miałam ochotę rzucić się pod pociąg, wyznać całemu światu, że go nienawidzę. Byłam jedynie w stanie płakać, wylewać te pieprzone łzy. Nie byłam w stanie nawet rozmawiać. Stałam się w jednej chwili najbardziej żałosną osobą, jaką można było sobie wyobrazić.
Zniknął jak wczorajszy sen. 

Harry POV:

Szedłem gdzieś w nieznanym kierunku. Miałem ochotę wszystko i wszystkich zabić. Czułem jakby ktoś zabrał mi kawałek życia. To niemożliwe. To wszystko, co czuję do tej małej… to nie może być to. Niemożliwe.
- Patrzcie! To Harry Styles! Ludzie! – zajebiście.
Nagle otoczyło mnie tak dużo osób, że nie mogłem nawet dobrze odetchnąć. Z fałszywym uśmiechem na twarzy dawałem się sfotografować.
- Harry! Harryy! Spójrz tutaj, proszę! – zrobił się hałas. Nie to, że nie kocham moich fanów. Po prostu czasami to strasznie męczące. Jestem na skraju wyczerpania psychicznego, a ludzie wymagają ode mnie wszystkiego.

Puściłem sygnał mojemu ochroniarzowi i chwilę później zauważyłam nadjeżdżający wóz. Nie mieli problemu ze znalezieniem mnie, bo miałem zainstalowany w telefonie czujnik namierzający. Zrobiłem jeszcze kilka zdjęć i wszedłem do czarnego mercedesa zaparkowanego na poboczu. 

****Trzy tygodnie później****

- Dzisiaj mamy koncert w Detroit? – zapytałem naszego managera wchodząc do samolotu .
- Tak, a jutro w Los Angeles. – miasto aniołów…
Rozsiadłem się na fotelu obok okna. Nienawidzę latać samolotem, ale inaczej się nie dostaniemy na czas. Założyłem opaskę na oczy i zacząłem oddalać się od świata rzeczywistego.
Tęskniłem za nią, ale nie dawałem tego po sobie poznać. Jestem twardym mężczyzną i żadna kobieta mnie nie przełamie. Założyłem na uszy słuchawki i rozgłosiłem muzykę. Tylko ona może mnie przełamać, nie kobieta!
                Czas w Detroit leci tak szybko, że dobrze się nie obejrzałem, a stałem z chłopakami na scenie i graliśmy dla naszych cudownych fanów. Zawsze czuję pozytywną moc w czasie koncertów. To jest taka moja odskocznia, w której mogę się zrelaksować i odpocząć od tego rzeczywistego cyrku. Uwielbiam śpiewać, to jest moja pasja. Cieszę się, że obrałem tą ścieżkę w życiu wraz z moimi przyjaciółmi, ponieważ wszystkie nasze uczucia możemy przelać na papier i nie musimy ich ukrywać.
 - A teraz ostatnia piosenka tego wieczoru! – powiedziałem do mikrofonu przechadzając się po scenie. –Jak już niektórzy z was wiedzą zostaliśmy nominowani do kategorii najlepszy zespół świata 2014 w radiowym przeglądzie muzyki. Z tego toteż powodu postanowiliśmy z chłopakami zaśpiewać coś z albumu Take Me Home. – piski fanów dawały po sobie znać, że im się ten pomysł podoba.
– Piosenkę dobrze znacie, więc mamy nadzieję, że zaśpiewacie ją razem nami. – po chwili rozbrzmiała gitara Niall’a.
– Ta piosenka jest wyjątkowa dla nas wszystkich. – to niemożliwe, jak można tak głośno krzyczeć, spotykam się z tym od zawsze, ale nasi fani zawsze mnie zaskakują. Światła całkowicie zgasły nadając romantyczny nastrój piosenki i tylko migoczące przedmioty fanów błyszczały w ciemnościach. Z naszych ust zaczęły wypływać się pierwsze słowa tekstu piosenki Little Things. Kiedy przyszła na mnie kolej poczułem się nieziemsko. Uwielbiam śpiewać, a ta piosenka jest przepiękna. Fani szybko pokochali nasze kawałki i naszą osobowość, co sprawiło, że zaczęliśmy dalej się rozwijać.
Uśmiechnąłem się, kiedy w mojej głowie wytworzył się obraz Stelli.
Muzyka i wyobraźnia o niej poniosła mnie w inną przestrzeń. Czułem się niesamowicie! Ta energia od tych ludzi, ta myśl o tej dziewczynie…, ach cudowna chwila.
„KOCHAM CIĘ!!!”, „ZERWIJ Z ALEXIS!, WEŹ MNIE!” „HARRY– JESTEŚ NAJGORĘTSZY!” , ,, LOUIS, NIALL KOCHAM WAS”, „ ZAYN JESTEŚ BOSKI!”, ONE DIRECTION KOCHAMY WAS”,..  – i wiele innych podświetlonych transparentów mignęło mi przed oczami. Czułem się taki wolny, gdy znajdowałem na scenie. Podniosłem dłoń do góry i zacząłem machać, chwile po tym fani również zaczęli podnosić dłonie i krzyczeć w niebo głosy.
                Ostatnie słowa wypłynęły z naszych ust. Z każdą kolejną sekundą muzyka coraz bardziej cichła wraz z tłumem nastolatków.
- Dziękujemy wszystkim za przybycie!!! -  krzyknęliśmy jednocześnie, a głośne piski fanów znowu się wzmogły.
Przemierzając krótki odcinek za kulisy czułem jeszcze tą niesamowitą energię. Spojrzałem porozumiewawczo do chłopaków i chwilę później dostałem istnego kopniaka w dupę od losu.  Czy to jawa, czy sen?! Nie to ona..
- Jak Ci się podobało siostrzyczko? – zapytał Louis. Nie wierzę…
- Bosko! Dziękuję, że mnie zabrałeś! – przytuliła go, a ja nie wiedziałem, co się właściwie dzieje.
- Co jest kurwa… ? – wydałem z siebie w końcu jakieś słowa. Wszyscy patrzyli na mnie nie wiedząc, o co mi tak naprawdę chodzi.
- Um… cześć. – wyszeptała, ledwo słyszalnie. Ona chyba sobie jaja ze mnie robi.
- Żartujesz sobie ze mnie? – zapytałem czując, że za chwile mogę wybuchnąć.
- O co ci teraz chodzi? Myślałem, że się pogodziliście?
- Zamknij się, Louis. – odparłem surowszym tonem nadal patrząc na dziewczynę ukrytą za jego plecami.
- Będziecie się teraz kłócić? Dajcie spokój, jesteśmy zmęczeni. Porozmawiacie później. – stwierdził Niall i przygarnął dziewczynę ramieniem, po czym poszedł z nią do garderoby. Westchnąłem żałośnie i ruszyłem za nimi.
Weszliśmy do środka, gdzie od razu rzuciłem się na sofę łapiąc w dłoń butelkę wody. Oblałem się trochę po twarzy i odchyliłem głowę do tyłu. Byłem zły, rozdrażniony i cholernie szczęśliwy. Ona tu jest.

Stella POV:

(Włączcie sobie tą piosenkę w tle *.*KLIK)


Ranyy…, dlaczego zgodziłam się przylecieć tu z Lolą? Jestem taka beznadziejna, że już sama nie wierzę w to, że mogę bez niego żyć. Każdy pretekst może być dobry.
Kiedy go zobaczyłam… Cały świat przestał istnieć, a serce wariować. Tak bardzo go kocham….
                W pomieszczeniu było głośno. Ne mogłam nawet dobrze zebrać myśli, kiedy zobaczyłam na Harry’m stróżki wody. To ciało.. Czy to anioł?
- Wiem, że jesteście zmęczeni, ale możecie mnie i Stelle zostawić samych? – że what?!
- A co chcesz zabić moją siostrę, bo tu przyjechała? Nie przesadzaj Harry.- zakpił Louis. Chłopak moich westchnień wstał i podszedł do chłopaków nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego. Poczułam na sobie zimne dreszcze. To nie będzie normalna rozmowa.
- Chcę z nią porozmawiać, możecie to dla mnie zrobić? – jego głos był tak poważny, że ze zdenerwowania zaczęłam się bawić dłońmi.
-Ej, Lou. On ma rację. Niech porozmawiają, bo my nie mamy zamiaru patrzeć jak drą sobie gacie. – wszyscy spojrzeli na Niall’a, jak na kretyna. Samej mi się chciało z niego śmiać, ale z powagi sytuacji wolałam się nie odzywać.                                           
- Okey, dajemy wam parę minut. Ale jeżeli znowu będziecie się kłócić to was chyba zabije. –po chwili zostałam z nim tylko ja. Widziałam, że jest trochę zmieszany ta sytuacją. Wbiłam wzrok w podłogę i czekałam na najgorsze,gdy usłyszałam jego kroki prowadzące w moją stronę.
Przymknęłam oczy. Bałam się je otworzyć. Nerwowo bawiłam się palcami, gdy cała jego sylwetka była już przodem do mnie.  Stał na szczęście w bezpieczniejszej odległości ode mnie.
- Dlaczego tu jesteś?
- Louu.. Louis kazał mi… i… ja się zgodziłam… - przełknęłam ślinę ze zdenerwowania. Chyba za chwilę padnę.
- Możesz mi nie wierzyć…, ale… -wzdrygnęłam się, kiedy Harry zrobił krok w moim kierunku. Jego cień padł na mnie, gdy był blisko. Podniosłam wzrok, ciemne loki opadły mu na czoło, zanim zdążył je okiełznać.
- Tęskniłem za tobą… - moje serce szybciej zakołatało. Tęsknił… za mną…?! To chyba sen.
- Stella… powiedź, że nie tęskniłaś? Powiedź, że twoje uczuciem względem mnie znikło.. a zniknę jak ono. – o czym on do cholery gada?!
- Jak mogę to powiedzieć skoro jesteś jedyny? Skoro przez te cholerne trzy tygodnie umierałam z tęsknoty?! Jak do cholery?! Tylko, że ja jestem zwykłą dziewczyną, a ty gwiazdą. Masz Alexis, a całujesz mnie. Nie potrafię tak żyć, rozumiesz?!- dławił mnie płacz, ledwo zdołałam stłumić szloch.
Westchnął i znów zaczął się do mnie przybliżać.
- Ja… od pewnego czasu… nie kocham Alexis… - Odwróciłam się od jego palącego wzroku.  Styles zamruczał mi do ucha, a jego dłonie oplotły talię. Głowa delikatnie popchnęła na bok moją, by mógł całować obnażoną skórę na szyi. Moje plecy ciasno przylegały do jego torsu.
Nie mogłam się ruszyć, gdy jego ręka zacieśniła uścisk na mojej talii. Druga, bez przeszkód wślizgnęła się pod luźną koszulkę, którą miałam na sobie. Jego palce błądziły po mojej skórze, słyszałam jego ciężki oddech tuż przy moich uchu. Jęknęłam cicho. Oparłam głowę o jego ramię, gdy poczułam to bezwzględne uczucie, które zawsze przy nim nie dawało za wygraną. Zamknęłam oczy. Dreszcze przechodziły przez całe moje ciało. Jakimś cudem moja złość rozpłynęła się niczym lód na patyku w upalny dzień. Poruszyłam się w uścisku Harry'ego, na co zaśmiał się i pozwolił dał mi się uwolnić. Niepewnym krokiem ruszyłam do drzwi.
Był tuż za mną. Jego duże dłonie oparły się o mahoniowe drzwi, zaraz nad moją głową, popychając ją lekko. Drzwi zamknęły się, blokując mi jedyną drogę ucieczki.
Moje Serce omal nie wyskoczyło z mojej piersi.. Nie zdążyłam odwrócić się do końca, gdy moje ciało zostało przyciśnięte do ściany. Podniosłam wzrok, by spotkać jego błyszczące oczy, spoglądające na mnie z góry. Wstrzymałam oddech, kiedy przeniósł swoje różowe usta do mojego ucha.
- Chyba…, chyba za tobą szaleję, Stello… - oznajmił jego ochrypły szept.




~ Jeśli przeczytałeś/-aś zostaw po sobie komentarz.


Szczerze? To chce Wam podziękować, za komentarze i że mnie wspieracie. To dzięki Wam mam tyle weny i siły. Jesteście nieziemscy.

Jak podoba się notka? Dla mnie jest nawet okey xD Mam nadzieję, że nie przeoczyłam żadnego błędu.

Jutro mój koszmarny dzień, będą mi pobierać krew, a ja tego tak strasznie nie lubię... fuuu.
Pewnie, jak zwykle robią dużo hałasu o nic. Walić to. 
Następna notka pojawi się w czwartek lub piątek <3
Do miłego kochani <3