sobota, 28 grudnia 2013

8. Nie możliwe, że...


- Zatrzymaj się! – serce prawie wyrwało się z mojej piersi, kiedy usłyszałam głos Harr’ego z tyłu za mną. Odwróciłam się i mocno zacisnęłam oczy, kiedy zjawił się tuż przede mną.
- Co się stało? – zmarszczyłam brwi, a w jego oczach błysnął ból. Opuściłam głowę, bo nie mogłam na to dłużej patrzeć.
Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Dlaczego… nawet nie wiem, co mam powiedzieć. – szepnął ledwie łapiąc oddech.
Poczułam przeszywający mnie ból, za każdym razem, kiedy słyszałam jego ciężki oddech blisko mojej twarzy. Jednego, czego w tym wszystkim nie rozumiałam to jego nagła zmiana. Chcę dać mu spokój, on kocha nadal Alexis, a robi mi sceny.
- Spójrz na mnie i powiedź, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. – jego ciepła, duża dłoń powędrowała do mojego policzka. Jego wzrok… Miał w sobie coś, co nie dawało mi racjonalnie myśleć.
- Chyba to.. już przerabialiśmy. – intensywność w jego pełnych strachu oczach przeszedł mnie na wylot.
- Powiedź to, a zniknę. Tylko to powiedź. – powiedział pełnym rozpaczy głosem.
 Mój przerywany oddech ugrzązł mi w gardle. Drugi raz nie dam rady, ale muszę się do tego zmusić.

- Nie możesz tego powiedzieć, bo tak nie jest. Nie chcesz żebym odszedł. – poczułam, jak jego loki łaskoczą mój policzek. Niechętnie odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. Spojrzałam w jego zielone brylanty i przełknęłam ciężko ślinę. 
- Zakończmy to. – zacisnął mocno pięść i zaczął iść w stronę windy.

***
(Caroline)
Chodziłam w tą i z powrotem. Zaczęłam bać się, że coś jej się stało. Spojrzałam na zegarek, który właśnie wybił północ. Dzwoniłam, co chwilę do niej, ale nie odbierała.
Urwę jej nogi, jak zaraz nie przyjdzie.Zabrałam kurtkę i wyszłam z apartamentu, gdy nagle wpadłam na opierającą się o ścianę Stelle, chowającą twarz w roztrzęsionych dłoniach.
 
Wiedziałam, że ten beznadziejny Louis musiał jej coś takiego powiedzieć, że ją to skrzywdziło.
Stella jest bardzo wrażliwa i szybko można ją zranić.
Podbiegłam do przyjaciółki, objęłam ramieniem i zaprowadziłam do jej pokoju.
Jest taka uparta! Nawet nie wiem, jak mam jej pomóc.
- Stella, lepiej ci będzie jak mi powiesz. Obiecuje, że nic z tym nie zrobię. – usiadła na skraju łóżka, a z jej czekoladowych oczu spływały krople słonej cieczy. Jeszcze chwila i sama się tu rozpłaczę.
- Bo wiesz.. – zaczęła cicho łkając.
- Dowiedziałam się, że Harry chciał przeze mnie się zabić i musiałam zerwać z nim kontakt. –wybuchła płaczem. Jebany debil! Wiedziałam, że to jego sprawka.
Przytuliłam ją tak mocno, jak można było sobie to wyobrazić.

Chętnie bym zrobiła temu wyrodnemu braciszkowi awanturę, ale obiecałam Stell.

***

Dźwięk dzwoniącej komórki nie dawał mi w spokoju rozkoszować się tym wygodnym nad zwyczaj łóżkiem. Otworzyłam lekko oczy i już namacalnie zaczęłam szukać urządzenia na szafce nocnej obok łóżka.
- Czego?! – rzuciłam ze złością.
- Mam dla ciebie wszystkie dokumenty. Przyjdź do mojego apartamentu. Staraj się zachowywać normalnie.. przy nim. – westchnęłam ciężko. Im szybciej to wszystko załatwię tym lepiej.
- Zaraz przyjdę. – rozłączyłam się i podniosłam się lekko na łokciach. Przez głowę przelatywało mi setki myśli. Wczorajsza sytuacja trochę mnie wykończyła psychicznie i fizycznie. 
Odgarnęłam niesforne loki z twarzy i ruszyłam bosymi stopami do łazienki. Spojrzałam na moją twarz w odbiciu. Wyglądałam koszmarnie! Szybko przemyłam ją dużą ilością wody i starannie wytarłam.
- Już wstałaś? Jak się czujesz? – spytała mnie Carl podając gorącą czekoladę w progu pokoju.
- Szczerze? Jestem padnięta. – westchnęłam i wzięłam łyka gorącego trunku, który przelał się przez moje gardło.
- Co będziesz teraz robiła? Może przejdziemy się na zakupy? – zauważyłam troskę w jej oczach. Jak ja ją kocham.
- Niee, dzisiaj czeka nas przeprowadzka. Muszę iść do Louisa po klucze do nowego hotelu. Przepraszam, że ci nie powiedziałam.
- Może to i lepiej? Może szybciej o nim zapomnisz. – przytuliła mnie ostrożnie żebym nie wylała gorącego płynu.
 Pomogła mi się trochę ogarnąć i już po chwili stałam przed drzwiami apartamentu chłopaków.
Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi. Przed nimi pojawił się uśmiechnięty Naill.
Bardzo go lubiłam. To jedyny chłopak, który zawsze potrafi wyluzować.  
- Cześć Stella! – uścisnął mnie i zaprosił do środka.
- Um.. Cześć. – nagle zza rogu pomieszczenia wyłonił się Hazz. Jego wzrok przyprawił mnie o dreszcze. Zajął miejsce na skórzanym fotelu.
- Chciałam się z wami pożegnać, będę mieszkała w innym hotelu. – Styles zacisnął szczękę i zmarszczył brwi, po czym wyszedł z salonu tak szybko jak do niego wszedł zostawiając mnie samą z Naill’em i Liamem.
- A jemu, co się stało? – zapytał zaskoczony Liam.
- Usiądź. – zrobiłam tak jak mi polecił.
- Słyszałem, że jak byłaś mała to grałaś na pianinie. – zaczął konwersacje.
- Ah, tak. To było dawno. – uśmiechnęłam się przyjaźnie wracając do wspomnień.
- Skąd o tym wiecie? – spytałam z ciekawością. Pewnie im powiedział Louis.
 - Harry nam powiedział. – co?!
- Ummm.. – przegryzłam nerwowo dolną wargę.
Nagle poczułam blondyna dłoń jak mnie szarpię i ciągnie do instrumentu.
- Zagraj, proszę! Na pewno coś zapamiętałaś. – wariat!
- Nie potrafię już grać… - westchnęłam przejeżdżając zgrabnie opuszkami palców po klawiszach.
- Nie prawda, nie wierzę. – odparł Liam.
Wiedziałam, że przegram. Usiadłam i zaczęłam przypominać sobie nuty jakieś piosenki. Delikatne ruchy moich dłoni szybko wczuły się w klimat. Zamknęłam oczy i zatraciłam się temu dźwięku. 


***
(Louis)

Zabrałem z sypialni dokumenty dla Stell. Wszedłem do kuchni i nie dowierzałem. W tle słychać było dźwięk fortepianu i znajomą piosenkę. Ale nie to mnie zaskoczyło.
W progu stał Harry opierając się o futrynę i spoglądał na Stelle takimi oczami, że…
Czy to może oznaczać, że on… może coś do niej jednak czuć?! – przełknąłem ciężko ślinę.
 Niee.. On kocha Alexis. 


~ jeśli przeczytałaś/eś zostaw komentarz ;)



czwartek, 26 grudnia 2013

7. Koszmar



- Nie mówisz chyba poważnie? – wyszeptałam prawie dławiąc się gulą w moim gardle.
- Jak najbardziej, Stella. Jeśli będziesz dalej w to brnęła to albo ty, albo Harry będzie przez to cierpieć. Proszę cię, odpuść. – zrobiło mi się słabo. Te słowa i ta sytuacja zaczęła mnie przerażać.
- Dlaczego musisz kurwa mnie ranić?! Nie jestem tchórzem i wiem, co robię. Nie martw się o mnie, proszę. – moje serce zakołatało w piersi.
- Ja mam oczy, Stell. Nadal go kochasz i nadal czekasz na to, że może on cię pokocha, ale nie pokocha. Nie pokocha cię Stella! Chcesz znowu zniszczyć jego związek z Alexis? – krzyknął, a mi popłynęły pierwsze łzy. Jeszcze nigdy nie widziałam w nim tyle nienawiści do mnie.
(włączcie sobie tą piosenkę teraz: KLIK)
- On.. on chce wrócić do… Alexis? – zaczerpnęłam głośno powietrze i niespodziewanie wybuchłam płaczem.
- Tak. Od kilku, a nawet kilkunastu miesięcy próbuje ponownie naprawić ich związek. Nie możesz… - zamyślił się przez chwilę, wziął głęboki oddech i zaczął kontynuować.
- … go zniszczyć, bo on… On już kilka razy próbował odebrać sobie życie. – zacisnął w złości pięści.
- C..co? – wydukałam bardzo niewyraźnie, bo mój szloch wdarł się między moje słowa.
- Chciał… chciał się powiesić. W ostatnim momencie zdjąłem go z chłopakami z liny. Nie chce, a wręcz nie życzę sobie żebyś wchodziła mu ponownie w drogę. Nie chce stracić przyjaciela, zespołu, bo moja siostra jest w nim zauroczona, że musi niszczyć jego życie. Daj już sobie z nim spokój, zrezygnuj i zostaw go w spokoju. – opadłam kolanami na zimną posadzkę. Złapałam się za głowę, przez którą przechodziły setki koszmarnych i bezlitosnych myśli.

Nie mogłam wyobrazić sobie Harr’ego, który chce odebrać sobie życie. Moje ciało zaczęło mnie piec. Łzy nie ustępowały. Poczułam to cholerne uczucie poczucia winy i obrzydzenia do siebie. Zrozumiałam, dlaczego się tak zachowywał i jaką trudność musi mu sprawiać moja obecność. 
Louis widząc, że schowałam twarz w roztrzęsione dłonie, pochylił się i objął mnie tak, że moja głowa znalazła się pomiędzy jego szyją, a ramieniem.
Podniosłam ręce, żeby odepchnąć od siebie Louisa. Wydawał się trochę zaskoczony moją reakcją. Złość, obrzydzenie i smutek przelał się przez moje ciało.
- Z..zrobię to. – wydukałam, a pojedyncze szlochy przedarły się przez moje trzęsące się usta.
- W takim razie jutro przyjdź po klucze i adres innego hotelu. Już Ci zarezerwowałem, wszystko oczywiście na mój koszt. Nie możesz przebywać w tym samym hotelu, co my. W piątek o piętnastej masz spotkanie w redakcji. Załatwiłem wszystko. Strój i twoje kwalifikacje też ci jutro przyniosę. Mam nadzieję, że nie będę musiał się powtarzać? – śmieć, jak on może mnie tak traktować?!
- Widzę, że nawet nie pytałeś o moje zdanie i sam o wszystkim zdecydowałeś? – podniosłam nerwowo głos.
- To wszystko jest dla twojego dobra, Stella. Mam tylko nadzieję, że ta rozmowa zostanie TYLKO pomiędzy nami. Nie chce zgrzytów. -  nacisnął bardziej na słowo ‘’tylko’’, skinęłam głową i wyszedł.
Nie mogłam złapać oddechu. Moje serce tak mocno biło, że jeszcze chwila i mogłoby mi wyjść z piersi.
Nagle do pomieszczenie wpada Caroline cała w skowronkach jednak, kiedy mnie zauważa od razu zjawia się obok.
- Boże, Stell! Co się stało?! Co ten zjeb ci powiedział?!
- Nic.. Po prostu, nic się nie stało. Proszę… Naprawdę nic się nie stało. – kłamałam. Wiedziałam, że w chwili, kiedy bym jej powiedziała prawdę urwałaby chyba Louisowi głowę.
Zacisnęła mocno zęby i westchnęła. Wiedziałam, że nie lubi gdy coś prze nią ukrywam, ale nie miałam innego wyjścia.
- Jeśli to ma ci pomóc, w co wątpię.. To nie będę pytać. – przytuliła mnie. Taka przyjaciółka to skarb.
- Muszę wyjść. Iść na spacer, cokolwiek. – zabrałam z sypialni płaszcz i wyszłam z apartamentu. Szłam właśnie w stronę windy, kiedy usłyszałam z tyłu za mną kroki. Podeszłam do metalowych drzwi i nacisnęłam guzik, nie oglądając się za siebie. Ciekawość sięgała szczytu i odwróciłam się. Zza rogu korytarza wyłoniła się sylwetka chłopaka o charakterystycznych włosach. Po moim ciele rozniosły się ciarki i mimowolnie zaczęłam ponownie po kilkanaście razy naciskać ten zjebany guzik. Serce podskoczyło mi pod samo gardło, kiedy usłyszałam głos Harr’ego tuż przy moim ciele.
(Teraz włączcie tą :D KLIK)
 - Stella, co tu robisz? Wybierasz się gdzieś? – zapytał. Znowu pośpiesznie naciskałam ten cholerny guzik, ale drzwi nawet nie drgnęły. Moje dłonie zaczęły się trząść, a w głowie dudnić pojedyncze zdania Lou: Chciał się zabić… chciał się zabić… przez ciebie… nadal kocha Alexis. Zacisnęłam mocno powieki, ale łzy i tak wygrały i popłynęły ciurkiem po moich policzkach.  Nie mogłam w te wszystkie słowa uwierzyć. Po raz kolejny nacisnęłam z desperacją guzik, ale jak znowu się nie otworzyły drzwi walnęłam z całej siły pięścią o ścianę. Poczułam jak przez całą długość mojej dłoni rozchodzi się bolesny prąd i pojawia się krew od zadrapania. Hazz stał tam jak zahipnotyzowany. Kiedy chciałam powtórzyć czynność złapał mój nadgarstek tak mocno, że cicho pisnęłam.
- Co się stało?! Dlaczego się tak zachowujesz?! Rany, Stella! – potrząsł mną. Nie odpowiedziałam mu na to pytanie.
Zapadła chwilowa cisza, ale on nadal zaczął brnąć w swoje śledztwo.
- Co się stało?! – zrobił tajemniczą minę, aż nagle spoważniał.
- Nie dotykaj mnie. – odtrąciłam jego dłoń z moich ramion.
- Co znowu jest z tobą nie tak?! – jego zmarszczki na czole jeszcze bardziej się pogłębiły.
- Możesz się do mnie nie zbliżać ani teraz, ani nigdy? – westchnęłam. Nie mogłam uwierzyć w swoje słowa.
- Hahahaha, nie rozśmieszaj mnie. Przecież ty nie wytrzymasz beze mnie, Stell. – uśmiechnął się niezbyt pewnie swoich słów, kiedy ujrzał następną turlającą się łzę po moim policzku.
- Wytrzymam. Nie chce cię już nigdy więcej widzieć. Po tych czterech latach zrozumiałam, że mi się znudziłeś. – jebana masochistka, naprawdę nią jestem.
- Nie kochasz..mnie? Wiem, że nadal darzysz mnie uczuciem. Wystarczy, że moje wargi dotkną twoich ust, a twoje ciało samo reaguje. – zaciągnęłam się głęboko jego zniewalającym zapachem, kiedy Harry przycisnął nasze ciała do ściany obok windy.
- Nic nie czuję, to twoja wyobraźnia, która uważa, że tak jest. – wyszeptałam. Intensywność jego spojrzenia zapierała mi wdech w piersiach. Jego nos delikatnie błądził po moim policzku. Czułam jak tracę siły. Co on ze mną wyprawia?
Czułam jak moje bojowe nastawienie maleje, pod wpływem jego dotyku, jego ust, które muskają moją dolną wargę.
- Wiem, że jest inaczej… - przymknęłam lekko powieki, kiedy jego usta nadal muskały skórę mojej twarzy. Obezwładnił mnie tymi słowami. Jego dłonie delikatnie przejeżdżały po moich plecach wywołując łagodny dreszczyk.
Chwyciłam jego szerokie ramiona i wpiłam się w jego usta. Ciemne loki kochanka łaskotały moją twarz. Całowałam go. Mocno. Mój język między jego wargami. To wszystko działo się tak szybko. W pewnym momencie oderwałam się niechętnie od niego. Uczucie, które we mnie dudniło, nie dawało mi spokojnie opanować oddechu.

Złapałam jego ramiona i odciągnęłam go od mojego ciała. Stał tam jak zbity z tropu.
Musiałam zagrać. Wytarłam przy nim, jak gdyby z obrzydzenia usta rękawem od płaszcza i spojrzałam na jego zszokowane zielone tęczówki.
- Nic nie czuje. Nie myślisz, że dziecinna miłość może zajść aż tak daleko? – zakpiłam.
Milczał przez kilka dłuższych sekund.  
- Zabawiałaś się mną? – jego twarz zasnuta była frustracją.
- Chyba ci to już udowodniłam.
- Nie wierzę. Nie wierzę, że zacząłem zmieniać o tobie zdanie. Nie wiedziałem… - wysyczał przez zaciśnięte w złości zęby.
- Zmieniłam tobie wyobrażenie o mnie? – chyba właśnie moje serce pękło w pół.
- Nie martw się już się do ciebie nie zbliżę, a jeśli ty to zrobisz.. Nie ręczę za siebie. – winda się otworzyła. W duszy przeklinałam ten dzień, Louisa, wszystko.  Obraz Stylesa schował się w momencie zsuwającej się windy.

*************************************************



~ jeśli przeczytałaś/eś zostaw komentarz ;)


niedziela, 22 grudnia 2013

6. Nie chcę żeby cierpiał.

Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku życzę Wam dużo uśmiechu i spełnienia marzeń. Żeby następny rok był udany <3 

Następna notka w czwartek <3 

*******************************************************


Ułożyłam wygonie swoje drobne ciało, leżąc na brzuchu w mojej kochanej i przytulnej sypialni. Mogłabym tak zostać naprawdę całą wieczność. 
Gwałtownie odwróciłam głowę, kiedy usłyszałam wibrację mojego telefonu. Mruknęłam z niezadowolenia i leniwie przysunęłam się do szafki, na której leżało urządzenie. Spojrzałam na szybkę tego małego cudeńka: wiadomość od Louis.


Zwlekłam się z mojego królestwa i już bez tych głupich przebieranek zaczęłam się kierować w piżamie do tego głupka.  Otworzyłam drzwi i bez pukania weszłam do jego komnaty. Hah, komnata.
Razem z chłopakami siedział przy stoliku w kuchni.
- Co chciałeś? – spytałam oschle krzyżując ręce na piersiach.
- Przecież ja nic od ciebie nie chciałem. – oznajmił zaskoczony. Że, co?


- Wysłałeś mi wiadomość, że… - przerwałam, kiedy do pomieszczenia wszedł Harry w samych bokserkach. No ludzie, chyba przestałam oddychać!

- Witaj Stello. – uśmiechnął się, jak cwany lis. Podszedł do stołu i nalał sobie pomarańczowego soku do szklanki, po czym szybko ją wypił.
Ten głupkowaty uśmieszek nie schodził mu z tej hipnotyzującej twarzyczki.
Westchnęłam, bo wiedziałam już, kogo to sprawka z tą wiadomością i zaczęłam się kierować do wyjścia. Jednak nie poszło to tak łatwo, jak sobie to wyobrażałam.  
Stałam już przy samych drzwiach, już miałam je otwierać, gdy usłyszałam z tyłu za mną kroki. Mój instynkt sam zareagował i się odwróciłam. Policzki oblały się rumieńcami, kiedy go ujrzałam. Przede mną stał nadal pół nagi Hazz. Boże człowieku, idź się ubrać.
- Nie zostaniesz na śniadanku?
- Nie. – odpowiedziałam niemal natychmiast i wyszłam pośpiesznie z apartamentu. Serce waliło mi, jak dzwon. Dlaczego nadal tak reaguje?
         Weszłam do mojej sypialni i rzuciłam się na łóżko. Nadal nie mogłam dojść do siebie. Te pocałunki i to wszystko. Co to w ogóle ma być?!
Muszę się nie poddać, może na tym polega ta jego gra? Że chce wzbudzić we mnie jeszcze większe uczucia niż mam teraz? Może to, dlatego mnie całuje i tak postępuje.
 Usiadłam po turecku na mojej wygodnej pościeli i przeczesałam z dwa razy moje loki.
Postanowiłam, że zmienię coś w sobie i wyprostuje włosy. Wyciągnęłam z mojej torby podróżnej urządzenie i podłączyłam pod prąd.
- Co robisz? – w progu drzwi stała Caroline. Opierała się jedną ręką o futrynę.
- Chce wyprostować włosy. – przegryzłam wargę spoglądając w lustro.
- Pozwól, że ci pomogę. – kazała mi usiąść przy toaletce. Wzięła do dłoni kosmyk moich włosów i zaczęła delikatnie przejeżdżać urządzeniem po całej ich długości, przez co poczułam dreszcze przejeżdżające po całej długości mojego kręgosłupa.
- Ty i Harry, coś między wami jest? – spytała po chwili.
- Nie, przecież wiesz, że on kocha Alexis. – wydęłam usta.
- Wczoraj po koncercie przyszedł tutaj i wypytywał o ciebie, ale ty już spałaś. – zakrztusiłam się. Co, kurwa?!
- Mówił, co chce? – zaraz dostanę apopleksji.
- Nie, nie chciał powiedzieć. Myślałam, że kochasz swoje loki. – zobaczyłam jej uśmiech w odbiciu lustra.
- Chcę w sobie coś zmienić. -  znów przegryzłam dolną wargę. Co jest ze mną nie tak?
- Coś się z tobą dzieje od kilku dni i nic mi nie mówisz, pipo! – oo już się zaczyna. Dobrze, że już skończyła mi prostować włosy, bo zaczęła machać tą rozgrzaną prostownicą, jak wariatka.
- No, bo… Harry chyba wypowiedział mi wojnę, a ja nawet nie wiem, o co tak na prawdę chodzi. – stwierdziłam ze złośliwością godną prawdziwego mistrza w tej dziedzinie.
- Jak to wojnę?! – jej oczy prawie wypadły z orbit. Weź daj mi dokończyć!
- Właśnie nie wiem. Jak mnie pocałował to mnie poinformował.
- Pocałował cię?! I ja kurwa nic nie wiem?! – złapała mnie za ramiona i zaczęła trząść. Zaraz się porzygam normalnie.
- No tak… weź… mną nie trząś. – no dobra przestała, ale jej wzrok chyba wbił się w moją twarz.
- Jak to się stało?!- wycedziła. No i się zaczęło.
- No normalnie. W zasadzie to nie normalnie… - przegryzłam po raz kolejny w tym dniu wargi.
- Jak mogłaś to zataić! – zabrała z mojego łóżka poduszkę i zaczęła mnie nią uderzać. Ale dzikuska, o ludzie!
- Tak?!  To ty teraz mów jak tam z Zaynem? Ostatnio często spędzacie ze sobą czas. – zaczerwieniła się i zaczęła powoli wymykać się z mojego pokoju.
- Halo! Carl! – pobiegłam szybko za nią. Kiedy wybiegałam zza zakrętu w salonie siedział Louis.
Miał na sobie tą swoją luźną niebieską bluzę i szare spodnie dresowe.
- Co tu robisz? – szybko wyrzuciłam z siebie słowa.
- Usiądź. – jego mroczna aura zaczęła obejmować całe pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy.  O mój Boże, mam nadzieję, że mnie nie zabije.
Zrobiłam tak jak poprosił, albo rozkazał. Sama już nie wiedziałam, co to było.
Przeskanował mnie swoimi niebiesko-zielonymi oczami i zaczął nawijać.
-  Mam  do ciebie prośbę Stell. – wytrzeszczyłam szerzej oczy.
- Jaką? – zaczęłam bać się tej rozmowy.
- Mogłabyś, dać spokój Harr’emu? Po prostu nie chce żeby cierpiał, jak ty zaczniesz się wtrącać w jego życie. – siedziałam tam jak sparaliżowana, a serce waliło mi jak młot. Co on gada?
- Co ty powiedziałeś? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Nie chce żebyś miała jakąkolwiek styczność z Harrym, Stella.
- Przestań. – powiedziałam płaczliwym tonem.
 

 

piątek, 20 grudnia 2013

5. Pocałunek?

Chce tylko coś ogłosić. 
Jeśli komuś się nie podoba sposób w jaki pisze to niech po prostu tego nie komentuje i nie czyta moich wypocin.Każdą opinię biorę na swoją klatę i bardzo się z nimi liczę. (Jeśli chodzi o opowiadania). Jest to moje hobby i będę to kontynuowała, czy komuś się to podoba, czy nie.
To tyle, co miałabym do dodania. 

--------------------------------------

- Co tu robisz? – spytał, Hazz przełamując tą głuchą cisze, która zaczęła mnie zresztą irytować.
 Podeszła bliżej nas posyłając mi przy tym zabójcze spojrzenie. Gdyby jej oczy zamieniły się w karabiny padłabym martwa.
- Widzę, że dobrze się bawisz beze mnie. – w końcu spojrzała na niego, a kiedy była już naprawdę blisko wyciągnęła rękę i przejechała opuszkami palców po jego hipnotyzującej twarzy. Wywróciłam z obrzydzenia oczami. Wypierdalaj z tymi łapami, ździro!
- Możesz mi powiedzieć, co tu robisz? Najpierw dajesz mi kosza, za każdym razem, kiedy się o ciebie staram, a teraz nieoczekiwanie zjawiasz się u mych stóp? – powiedział ochryple.
Zaczęłam się tam czuć, jak intruz. Chyba muszę ich zostawić samych.
- To ja pójdę..
- Nigdzie nie idziesz. – spojrzał na mnie, jak bym była winna zaistniałej sytuacji. Sam widok tej przebiegłej kukły mnie wkurwia.  
Ciężko westchnęłam i wróciłam do mojej wcześniejszej pozycji. Oh ludzie, mam już tego dosyć..
- Nowa zdobycz, Hazz? – idź się utop. Przegryzłam lekko wargę, kiedy chłopak o burzliwych lokach pokręcił przecząco głową.
- Nie, ale ja jej… ufam. – że co?!
- Cóż, szybko się mną znudziłeś. – bąknęła nadal wtapiając się w niego tymi spleśniałymi oczyma. Zaraz się porzygam. 


- Kto powiedział, że znudziłem? Męczyło mnie to ciągłe odrzucanie, kochanie. – uśmiechnął się szyderczo. Chyba sprawiało mu to niezłą satysfakcję, jednak domyśliłam się, że tylko gra. On ją nadal kochał..
- Oh.. Dobrze wiem, że wrócisz do mnie Hazz. Nadal mnie tak szaleńczo kochasz.  Może teraz zgrywasz przy niej twardego, ale ja wiem, że nie długo przyjdziesz z podkulonym ogonem i będziesz mnie błagał o wybaczenie. – musnęła ustami lekko jego policzek.
- Do zobaczenia. – kiedy zniknęła z naszego pola widzenia podniosłam lekko głowę i poczułam nagłą potrzebę jak najszybszego oddalenia się.
- Mo… może już chodźmy. – Ciarki zaczęły się budować w moim środku, kiedy spojrzał na mnie tym zimnym, bez uczuć wzrokiem. Gdyby nie był taki zimny, może by mi się to podobało. Ale nie podobało mi się to.
- Ta.. – bąknął i wyminął mnie. Uff… łap oddech.
        Przebieranie i te sprawy poszły naprawdę szybko, kiedy dojechaliśmy na miejsce.
Jeszcze drobne poprawki i mogą iść na scenę.
- Chłopaki jeszcze trzydzieści minut! – krzyknął ktoś w oddali. Wszyscy odstrojeni i ten zapach bijący od Harrego. Chłopie, działasz na mnie urzekająco.
- Nie dotykaj mnie… - wydukał, kiedy chciałam mu poprawić kołnierzyk.

- Chciałam tylko.. 
- Nie wyraziłem, się jasno?! – krzyknął tak głośno, że wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu zaczęli przeszywać mnie ciekawskimi oczyma. Zmarszczył brwi z niezadowolenia i wyszedł.
- Przestaniesz na niego naciskać, Stella? – wycedził przez zaciśnięte zęby Louis.
- Ale ja nic nie zrobiłam. – chciałam się bronić, ale on nie dawał za wygraną.
- Masz tu kasę i jedź do apartamentu.  Nie mam zamiaru z twojego powodu pokłócić się z przyjacielem.  – że, co kurwa?  Wręczył mi do dłoni spory plik pieniędzy i oddalił się kawałek.
Podeszłam do niego tak szybko, jak ode mnie odszedł. Rzuciłam mu w twarz te kasę. Udław się chuju.
- Nie potrzebuje twoich pieniędzy. Przeproś za mnie Harrego, jeśli coś źle zrobiłam. Na razie – wycedziłam wszystko przez zaciśnięte w złości zęby i wybiegłam z tego cholerstwa.
Wyszłam tylnymi drzwiami żeby mieć po prostu bliżej na przystanek autobusowy, jednak w połowie drogi zauważyłam sylwetkę chłopaka z ciemnymi, kręconymi włosami, który kierował się w moją stronę. Harry.
- Gdzie idziesz? – spytał już przyjaźniejszym tonem.
- Do domu, jestem tu zbędna, więc idę. – zmusiłam się do grzeczniejszego tonu.
- Nie idziesz. – popchnął moje ciało lekko do ściany i przywarł swoim ciałem do mojego. Próbowałam się wysmyknąć z jego mocnego uścisku, jednak był silniejszy. Przez kilka dłuższych sekund wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa. Cały czas czułam jego zapach, był tak blisko, że zaczynałam coraz ciężej oddychać. Zawał, chyba przechodzę zawał!
Przez chwilę w jego oczach rozbłysło rozbawienie i uśmiechnął się.
- To jest zabawne, jak działam na ciebie. – zaczerwieniłam się lekko i poczułam jak moje delikatne ciało zaczyna się trząść. Nie ze strachu, tylko z tego cholernego pożądania. Tak bardzo go wtedy pragnęłam.
- Puść mnie… proszę.. – mój głos wydawał się niemal błagalny. Harry, nie puszczaj mnie!
- Jesteś taka niewinna… - powoli, bardzo powoli przejechał dłonią po mojej talii, przez co poczułam ciarki i to, jak moje kruche ciało budziło się do życia pod wpływem jego dotyku.
Przymknęłam lekko oczy, kiedy jego twarz zaczęła bardzo powoli zbliżać się do moich warg. Ciśnienie momentalnie mi podskoczyło, kiedy jego gorący oddech oplótł całą moją twarz. 
W pewnym momencie pełne usta Harrego przywarły do moich.
 Były takie ciepłe. Ten łagodny pocałunek zmienił swój bieg, kiedy prześlizgnął się językiem przez moje lekko zaciśnięte zęby.
Obiegł delikatnie mój język, by za chwilę ponownie i z podwojoną siłą wpić się w moje usta. Jego ruchy były łagodne, a zarazem gwałtowne.
Moje serce waliło tak mocno, że przysięgam, że nawet Hazz też je musiał usłyszeć. Jego dłonie oplotły moją talię. Moją głowę delikatnie popchnął  w bok, by móc całować nagą skórę mojej szyi.
Moja klatka piersiowa ciasno przylegała do jego wyrzeźbionego torsu.
-  Wykończę cię sobą… - oddech ugrzązł mi gdzieś w gardle, kiedy usłyszałam czyiś głos w tle korytarza.
- Harry, na scenę! – na szczęście był to jeden z jego ochroniarzy.
Powoli wysunął dłonie z tego zapierającego w płucach uścisku.
Pochylił lekko głowę by wyszeptać w moje ucho trzy słowa, które zatrzymały pracę mojego serca.
- Gra się zaczęła. 

środa, 18 grudnia 2013

4. Spotkanie

No to następny rozdział ukaże się za dwa dni :D
Miłego czytania ;3


-----------------------------------------------------------------

Czułam się beznadziejnie i wykończona emocjonalnie.
Po mojej głownie nie siedział nikt inny tylko Harry.
Moja kochana przyjaciółka męczyła mnie tymi beznadziejnymi pytaniami, a ja na serio nie chciałam nawet o tym wspominać. Z jednej strony to dobrze, że się o mnie martwi, jednak teraz działała mi tym na nerwy.
                Zdążyłam się wygodnie ułożyć na tej cudnej, skórzanej i bardzo wygodnej sofie, kiedy ta natrętna wiedźma znowu pojawiła się w zasięgu mojego wzroku.
- Powiesz mi, co się stało?! – odwróciłam się tyłem od niej. Czy ona nie widzi, że nie chce o tym kurwa gadać?!
- Halo! Stella! Nie udawaj, że śpisz, kiedy wiem, że tak nie jest! – rzuciła we mnie pilotem od plazmy, który wylądował na mojej głowie. Zabolało!
- Ała! Weź idź się przejdź! Nie dajesz mi spokojnie myśleć! – syknęłam pocierając ręką obolałe miejsce.
- Był tu wczoraj Harry?! Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?! Dlatego wczoraj tyle wypiłaś?! – a weź wypierdalaj!
- No był! A teraz z łaski swojej daj mi kurwa ten spokój! – tym razem wstałam i ruszyłam do swojej sypialni. Otworzyłam drzwi od garderoby i założyłam na siebie białą bluzę i spodnie z obniżonym krokiem. Zawsze je zakładam do biegania. Wyciągnęłam z walizki i-phona i biało pomarańczowe air maxy, po czym wyszłam na korytarz, z którego wynurzyła się Wiśnia.
Rany, wkurwia mnie.
- Stella, nie bądź zła. Po prostu martwię się o ciebie. – złapała mnie delikatnie za ramię.
- Nie jestem zła. – bąknęłam i wyminęłam ją.
- Jak nie chcesz mówić to nie mów. – ta teraz mi to mówi?
Zamknęłam z hukiem drzwi i pośpiesznym krokiem podeszłam do windy.
- Stella? – odwróciłam się. Przede mną stała piękna blond dziewczyna. W ręku trzymała notes i kawałek materiału.
- Tak, znamy się? - fuknęłam pod nosem i założyłam ręce na piersiach.
- Lola, stylistka chłopaków. Ale wyrosłaś! – przytuliła mnie.
- Oh, pamiętam! – kiedyś z nią się przyjaźniłam. Nawet zabierała mnie do ich garderoby. Pamiętam tą adrenalinę jak mięli się przebierać. Awww…
- Może ty mi pomożesz wybrać stroję na ich jutrzejszy koncert? Harry się wścieka, a reszta chłopaków, eh… nawet szkoda gadać..   – nie zdążyłam odpowiedzieć, a niebieskooka pociągnęła mnie w stronę windy i nacisnęła guzik.
                Garderoba prawie w ogóle się nie zmieniła. Jak zwykle wszędzie ubrania, buty i znowu ubrania. Oczywiście markowe. Ja pierdole, nawet ja nie mam tylu ubrań. 
- O w końcu, co się stało, że raczyliście odwiedzić nasz mały burdeliks ? – spojrzałam za siebie. Oh kurwa, chłopacy, Harry!
- Co ona tu robi?  - zapytał oschle. Ja, spierdalam!        
- Pomaga mi, a co? – zamrugała kilkakrotnie. Ona chyba nie wie, co się stało cztery lata temu. Wiem, jednak, że jej kurwa nie lubiła jak ja! Masz u mnie plusa, kocico!
- Zacznijmy przymierzanie, bo chce mieć to za sobą. – ściągnął czarną podkoszulkę, odsłaniając przy tym swój nagi, wyrzeźbiony tors. Dopiero wtedy ujrzałam te wszystkie tatuaże na jego ciele. Miał ich na prawdę sporo. 



- Co mam założyć? - zapytał oschle. 

- Stella, ty ubierasz Harrego i Liama. Ufam ci. Ty zawsze miałaś super styl. – posłała mi przyjemny uśmiech. Tak mam styl, ale kurwa tylko jak idę na randkę, a nie na koncert, gdzie będzie się patrzeć chuj wie ile osób. Spojrzałam jeszcze raz na rozebranego Hazzę. Daję słowo, że gdybyśmy zostali tu sami nie okiełznałabym swojego pożądania.
- Przestaniesz się w końcu na mnie gapić i przegryzać usta? Okiełznaj swoje fantazje i bierz się do roboty. – Jak, kurwa, jak?! Poczułam jak się czerwienie. Jeszcze trochę i cię tu zgwałcę.  
- Załóż to… - podałam mu czarne rurki i białą koszulę.
- Zaraz… Dam ci dodatki. – wymamrotałam niewyraźnie. Kurwa, ale jesteś podniecający.
Podeszłam tym razem do Liama, który tak samo jak on był w samych bokserkach. Awww.. to chyba koszmar. Hej ty tam na górze! Testujesz chyba moją wytrzymałość ?!
- Nie denerwuj się tak. Nie jestem nagi. – uśmiechnął się nieśmiało. Podałam mu granatowe rurki i czarną koszule. Co, chwilę się odwracałam by zobaczyć, chociaż jeszcze raz skrawek jego ciała. Był akurat odwrócony tyłem do mnie, ale widziałam jego odbicie w lustrze.
 
Ponownie przegryzłam wargę. Aww, jest taki gorący.
- Hej, księżniczko! Podaj mi tę zapinkę. – Liam, kurwa nie teraz!
- Ach, przepraszam. – popsułeś mi widok, kurwa.
- Nic się nie stało. – zaczął zapinać kolejne guziki koszuli.
Zabrałam z pudełka ciemnobrązowe, skórzane buty, waniliową marynarkę i czarną muszkę, po czym szybkim krokiem podeszłam do Stylesa.
- Pr…proszę. – o nie… dłonie mi drżą.
- Dzięki… -  zaczął się zbliżać do mojej twarzy, bardzo powoli. Adrenalina zaczęła buzować w moich żyłach. Weź się odsuń, błagam!
- Okiełznaj swoje fantazje, Stello… - wyszeptał to tak cicho, że ledwo usłyszałam.
- C..c..co?  - wyjąkałam.
- Weź przestań gwałcić mnie wzrokiem. – o nie… wszyscy to usłyszeli. Ale siara! Zaraz zapadnę się pod ziemię.                                                                                                                                  
- Hahaha, ale jesteś żartowniś Hazz! Idę do łazienki. – szybkim krokiem wyszłam z pomieszczenia. Było mi tak bardzo gorąco, że aż rozsadzało mnie od środka. W tym momencie myślałam tylko o zimnej wodzie, która utula moją twarz.
- Gdzie ty idziesz? – Harry?! Co on tu kurwa robi?! Idź się przebieraj!
- Mówiłam, idę do łazienki… - uśmiechnął się pod nosem. Z czego on się cieszy?!
- Łazienka jest  zaraz obok tego dużego lustra, gdzie gwałciłaś mnie wzrokiem jak się przebierałem. – Osz szlak! Serio, jestem kurwa wariatką.
Serce przywarło mi do gardła, kiedy zaczął iść w moją stronę, ale poczułam lekkie rozczarowanie, jak w pewnym momencie się zatrzymał.  Jego wzrok spoczął gdzieś ponad moim ramieniem. Odwróciłam się żeby zobaczyć, co go tak bardzo zainteresowało.
- Alexis… - jedno imię, jedno słowo, a rozerwało moje serce na milion drobnych kawałeczków.



 


wtorek, 17 grudnia 2013

3.Przyjaźń?

Na wstępie chce wszystkim podziękować za to, że odwiedzacie mojego bloga. Teraz, kiedy mam tak dużooo wolnego czasu będę się starała dodawać rozdziały jak najszybciej. Wciągnęłam się w to tak bardzo, że chce mi się ciągle pisać :D
Udanego czytania moi mili i zachęcam do komentowania <3
Dzięki Waszym komentarzom dostaje lepszej weny, bo wiem że nie piszę tylko dla siebie, ale także dla Was <3


W rozdziale występują wulgaryzmy :D

-----------------------------------------------------------

- Stella?! Stella, dlaczego śpisz na podłodze? – powoli otworzyłam oczy i ujrzałam pochylającą się nade mną Wiśnie.
- Ah.. Carl jak tam twoja randka? – wstałam podtrzymując się jedną ręką ramienia Caroline.
- Dobrze, ale co ty kurwa robiłaś na podłodze, ja się pytam?! – no, co drzesz tę japę?! Nie wiem.
- Musiałam być bardzo zmęczona. Trochę wypiłam. – musiałam ostro wlać w siebie skoro tu leże.
Podeszłam chwiejnym krokiem do wysepki gdzie stała lodówka. Wyciągnęłam z niej wodę i nalałam przezroczystą ciecz do szklanki, po czym szybko ją wypiłam. Tego mi było wtedy trzeba.
- Powiesz mi, co się stało? – nie odpuści…
- Po prostu byłam sama i musiałam się czegoś napić, tak? Powiedz mi lepiej jak tam randka. – próbowałam zejść z tematu.
- Powiedział, że spróbuje mnie zaakceptować. – dobra, ale teraz to nie ukrywaj swojego entuzjazmu, bo widzę jak cię rozsadza.
- To chyba dob…
- Cześć wam! – z korytarza wyłonił się Louis. Cwel, nadal byłam zła, że nic mi nie powiedział o Harrym.
- Um… Cześć. – powiedziałam oschle. Niech spada.
- Musicie iść ze mną. – złapał mnie i Carl za rękę, po czym zaczął kierować w stronę swojego apartamentu.
- Weź Louis puść mnie… - jest taki zaborczy.
Kiedy weszliśmy do środka w pokoju siedział Zayn i Niall. Na szczęście nie było Harrego. Nie chce mu się pokazywać na oczy.
Spojrzałam na Wiśnie kontem oka.
- Cześć, Zayn! - krzyknęła i niemal od razu znalazła się obok niego. Koleś, współczuje ci.
- Witaj. Co słychać? – spytał się jej onieśmielającym tonem.
- Całkiem… O cześć Harry! – Co?! znowu to uczucie. Serce pomału mi wskoczyło do gardła. 
Odwróciłam się i zobaczyłam jego. Spoglądał na mnie zaskoczonymi, zielonymi tęczówkami.
Wyglądał jak zawsze, zajebiście.
- Ja.. ja wyjdę. – odwróciłam się, ale mój ,,kochany’’ braciszek zatrzymał mnie w pół drogi.
- Nie, siedzisz tutaj. – pociągnął mnie za rękę, a ja spojrzałam na Hazza, który nie wiem nawet kiedy przysiadł się do pozostałych chłopaków.

Widziałam, że jest wkurwiony, bo jego tęczówki przybrały zmniejszą barwę. Niech mnie ktoś stąd zabierze!
                Usiadłam zdruzgotana na fotelu obok sofy. Poczułam jak moje dłonie drżą, a oddech staje się coraz bardziej gęstszy. Daje słowo, że jak zostanę tutaj jeszcze chwilę to przejdę zawał.
- Mam nadzieję, że się wczoraj dogadaliście? – zaczął, a ja próbowałam zapomnieć o tym koszmarze.
- No gadaliście? – spojrzałam na Zielonookiego, ale nic nie odpowiedział. Po prostu chciał mnie zabić wzrokiem.
- Gadaliśmy… - powiedziałam ledwo słyszalnie.
- To, co taka cisza? – Louis, zamknij się. Nie widzisz, że się zaraz dostanę jakiegoś ataku?
- Bo….Ym…znaczy..
- Nie, kurwa, nie doszliśmy do porozumienia. – syknął Styles. Byłam chyba najbardziej popierdoloną piętnastolatką na świecie, żeby z nim zadrzeć.
 - Dlaczego nie?
- Bo nie. Daj już sobie siana. – podniósł głos. Po chwili zamknął oczy i powoli zaczął normować oddech.
                W pomieszczeniu nastała cisza. Nawet nie wiedziałam, kiedy, a moje dłonie zaczęły bawić się kawałkiem materiału od pobrudzonej podkoszulki. Ale siara… nawet się nie przebrałam.
 - Chce… chce zostać z nią sam. - Mocno zarysowana linia jego szczęki zdradzała zaciśnięte w złości zęby. Zrobili jak poprosił. Kurwa, wpadłam jak śliwka w kompot!
                Przeczesał z dwa razy swoje bujne loki, aż w końcu na mnie spojrzał. Musiał widzieć, że się go boję.
- Chciałbym… cie przeprosić za moje wczorajsze zachowanie. – bąknął.
Poruszyłam się na niewygodnym, skórzanym fotelu, po czym w końcu spojrzałam w jego tęczówki. Tym razem były jakieś przyjazne, jednak domyśliłam się, że teraz gra miłego.
- Nic się.. nie stało. – przełknęłam ciężko ślinę.
Wypuścił powietrze, jakby był poirytowany. Był, bo przecież jak się patrzę na jego twarz to się cała trzęsę u.ze strach
- Nie wiem, czy nadal coś do mnie… Czujesz, ale chciałbym się z …Tobą zaprzyjaźnić. – chyba sobie jaja teraz robisz! Otworzyłam szeroko oczy i znieruchomiałam.
- Stella? – położył dłoń na mojej dłoni. Aż mnie ciarki przeszły.


- Jestem za! – wysunęłam szybko rękę. Zaraz dostanę zawału.
- Tylko tym razem masz się do niczego nie wtrącać. Mój interes, moje sprawy. Mają cię nie obchodzić. Masz już dziewiętnaście lat. Chyba wyraziłem się jasno? – był taki oschły, że aż ciarki rozniosły się po całej długości mojego kręgosłupa. 
- T.taak. Mogę już iść? – wstałam i pośpiesznym krokiem znalazłam się koło drzwi, jednak, kiedy złapałam za klamkę poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
Odwrócił mnie i spojrzał głęboko w oczy, przez co mimowolnie przegryzłam lekko wargę. Był taki onieśmielający.
- Stella, czy ty nadal mnie kochasz? – zaniemówiłam.
- Kochasz…mnie? – przestań mówić, przecież widzisz, że nie mogę oddychać.
- Ja.. to znaczy… nie wiem.. – kurwa, a mogłam ugryźć się w język. Wydostałam się z jego uścisku i wybiegłam z pomieszczenia. 

 

niedziela, 15 grudnia 2013

2.Obojętność

Uwaga!
W rozdziale występują wulgaryzmy!
W razie błędów PRZEPRASZAM!
 Nie dawno wyszłam ze szpitala i jestem trochę słaba, więc mogłam wszystkich błędów po prostu nie zauważyć :)

Proszę o komentarz z opinią :>
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                          Tydzień później.

Zaczynało mnie to wszystko porządnie wkurzać. Te jego zmiany nastroju i udawanie, że mnie nie widzi. Halo, ja tu jestem!
                Siedziałam na skórzanej sofie wcinając śmietankowe lody. Mmmm… tak bardzo je lubiłam.
W pewnym momencie do pokoju wpadła Caroline.
- Boże, Stell! – co ona znowu wymyśliła?
- Co się stało?
- Umówiłam się z Zaynem! Zgodził się! – szczerze? Nie byłam zaskoczona. Biegała za nim od świtu do nocy, więc pewnie dla świętego spokoju zgodził się żeby z nią iść.
- W takim razie pomogę ci się przygotować. – uśmiechnęłam się i zaczęłam ją ciągnąć do garderoby, która znajdowała się na końcu korytarza.
Przebierała różne kiecki, zsuwając, co chwile inne kreacje na ciało.
Po trzydziestu minutach męczarni znalazłam dla niej czerwoną sukienkę, która idealnie opinała jej kształty. Na dekolcie umieszczone były cekiny. Nie była zbyt krótka, ale też długa. Była w sam raz.
Spojrzała na zegarek. Jej dłonie tak się trzęsły jak by zaraz miała przejść atak histerii.
- Dziewczyno, ogarnij.  – złapałam za jej ramiona i delikatnie potrząsnęłam. Nie miałam zamiaru dzwonić po karetkę, bo moja przyjaciółka dostaje ataków, ponieważ spotyka się ze swoją love.
W pewnym momencie usłyszeliśmy dźwięk pukających drzwi. Ooo.. Przyszedł po nią.
- Pamiętaj żeby oddychać, Carl. – pokręciła głową i otworzyła je.
Zayn miał na sobie czarny, dopasowany garnitur. Włosy lekko ulizane, ale to Zayn.
- Witaj, Stell. – kiwnął do mnie głową, a ja pomachałam mu serdecznie dłonią.
- Pięknie wyglądasz, Caroline. Idziemy? – Jezu, jakie ma ogniki w oczach. Pewnie gdyby mnie tu nie było skoczyłaby na niego i go wymolestowała.
- Tak, baw się dobrze, Stell. – uśmiechnęła się. Kurwa, serio?
- To ty baw się dobrze. – po chwili zostałam sama.
Łaziłam po tym apartamencie nie znając żadnego celu. Włączyłam muzykę i podeszłam do wysepki na środku salonu, przypominało mi to trochę kuchnię. Lodówka, wszystko, co było mi potrzebne.
Wyciągnęłam składniki, malutką, okrągłą miseczkę i włożyłam tam produkty do zrobienia maseczki na twarz. Lubiłam eksperymenty.
Zawsze wyglądam w tych mazidłach jak Fiona ze Shrecka, ale po nich lepiej niż Królewna kurwa Śnieżka.   
Zanim nałożyłam to na twarz, postanowiłam przebrać się w niezbyt atrakcyjne rzeczy. Nie chciałam pobrudzić tych, co mam na sobie.
Na dnie mojego bagażu zauważyłam podkoszulkę, którą wykorzystywałam do moich niecnych upodobań kosmetycznych.
Wróciłam i spięłam moje niesforne loki. Zimne, zielone mazidło zaczęło pokrywać moją twarz.
Umm… Czułam się tak świeżo.
Nieoczekiwanie do moich uszu dobiegł odgłos pukających drzwi.

Pomyślałam, że to ta nierozgarnięta pipa i te jej ran.de.wu się nie udało, jednak to, co zobaczyłam przez małe okienko w drzwiach totalnie mnie zszokowało. Harry.
(Włączcie sobie  piosenkę).
Wbiegłam szybko do łazienki i odkręciłam kurek z wodą, po czym szybkim ruchem zaczęłam trzeć dłońmi o twarz. Wytarłam się szybko ręcznikiem i podeszłam do drzwi. Jeszcze przed ich otworzeniem wzięłam głęboki oddech, ale kiedy go zobaczyłam chyba zapomniałam jak się oddycha. Te oczy…
- Cześć… - wpatrywał się we mnie, a moje serce nabrało upośledzonego tempa.
- Cz.cześć, coś się stało?  –Jezu oddychaj, bo zemdlejesz Stell!
- Louis kazał mi z tobą porozmawiać. – oznajmił stanowczym i surowym tonem. Głupi skurczybyk! Dlaczego mnie nie uprzedził?!
- Umm… wejdź. – odsunęłam się kawałek żeby dać mu przejść. Sam na sam z Harrym. To chyba kurwa sen!
Zrobił to, o co go poprosiłam. Boże nie gap się na mnie, bo te zielone oczy przyprawiają mnie o zawrót głowy!
Podeszłam do małej wysepki na środku salonu i wyciągnęłam dwie szklanki.
- Napijesz się? – spytałam nieśmiało. Tak długo czekałam żeby go zobaczyć, uściskać.
- Wody. – powiedział oschle. Zaczynam się go bać.
Podeszłam do lodówki i chwaciłam za butelkę wody.
Nieoczekiwanie, kiedy miałam się odwrócić poczułam jak Hazz z brutalną siłą przyciska mnie do blatu gdzie umieściłam szklanki. Złapał za moje nadgarstki i mocno ścisnął, przez co butelka z ogromną siłą uderzyła o ziemię.
Spojrzałam z niedowierzaniem, na Harr’ego.  Jego zielone oczy były blade, a usta drgały ze zdenerwowania. Przyszedł mnie tu torturować?
- Nie wiem, od czego zacząć. Czy od tego, że wkurwia mnie twoja obecność, czy to, że rozjebałaś mi życie?  - syknął, a ja ciężko zaczęłam oddychać. W moim gardle zaczęła się formować ogromna gula, która sprawiała mi cierpienie. Z niedowierzaniem wpatrywałam się w jego oczy, a ciało zaczęło delikatnie drgać ze strachu.
- Harry… j.jaa…
- Nic nie mów! Wiesz ile narobiłaś mi szkód, kurwa? Jako mała popierdolona dziewczynka?! – przycisnął mnie bardziej do ścianki blatu, przez co gwałtownie się poruszyłam. Sprawiał mi ból.
- Nie wiem, co powiedzieć. Na…Naprawdę przepraszam! – poczułam jak do moich oczu napływały łzy, a jego siła uścisku wokół moich dłoni jeszcze bardziej się wzmocniła.
- S… sprawiasz mi .. ból.. – skrzywiłam się próbując z całych sił odepchnąć go od siebie.
- A ty nie sprawiłaś mi bólu, skazując mnie na cztery lata pieprzonej udręki?! – poczułam spływające łzy po moich policzkach. Właśnie wtedy poczułam alkohol z jego ust. Mój oddech był przerywany. Puść mnie!
- Zrobię wszystko, rozumiesz?! Wszystko tylko… Tylko mi wybacz! – zaczęłam tak głośno szlochać, że postanowił, chociaż trochę obluzować swój uścisk. Złapał głęboko powietrze i po chwili je wypuścił, cały czas wtapiając wzrok w moją rozdrażnioną twarz.  Tak bardzo się go bałam, ale serce nadal ukazywało znaki, że go kocha.
Niespodziewanie jego usta znalazły się na moich wargach. Wpił się w nie tak mocno, że przez chwilę nie mogłam odetchnąć. Były miękkie i takie przepełnione pożądaniem. Dobrze nie złapałam oddechu, a jego język wślizgnął się w moje usta, zataczając dziwny szlag. Nie był to pocałunek, jakiego chciałam doświadczyć z nim w roli głównej. Ten pocałunek był pełen złości  i pozbawiony uczuć.
                Gdy już oderwał się od moich warg poczułam ostre jak gdyby szpileczki, które wbijały się w moje usta. Przełknęłam ciężko ślinę i spojrzałam na jego pozbawione uczuć tęczówki.
- Gdybyś nie była siostrą mojego najlepszego przyjaciela, przerznąłbym cię i zostawił na pastwę losu. Teraz jednak, czego od ciebie oczekuje to to, żebyś zapomniała o tej całej sytuacji i po prostu omijała mnie jak ognia. Jeżeli cię zobaczę choćby na chwilę, zniszczę twoje szczęście tak jak ty zniszczyłaś moje.
- Dlaczego.. Dlaczego mi to robisz?! – krzyknęłam mu prosto w twarz. Pieprzony drań.
- Odpłacam ci się tylko za to, że popsułaś moją miłość. – zaczął kierować się do wyjścia.
- Miałam tylko 15 lat! – złapałam się za obolały nadgarstek.
- Za błędy trzeba zapłacić, Stella.- powiedział już łagodniejszym tonem.
- Musisz mi odpuścić. – opuściłam głowę mówiąc już prawie szeptem. W co ja się wpakowałam?
Stanął w miejscu.
- Właśnie nic nie muszę. Mam nadzieję, że to nasza ostatnia rozmowa. Nie mam ochoty słuchać tych wszystkich bzdur. – wyszedł. Nic nie zrozumiałam z tej rozmowy. Gdzie się podział ten troskliwy i opiekuńczy Harry? 

niedziela, 8 grudnia 2013

1. Nowy początek

- Harryy...ummm…. – poczułam jak ktoś mną szarpie.
- Hej ty śpiąca erotomanko! Wstawaj, za półtorej godziny mamy samolot do Ameryki! – otworzyłam lekko jedno oko, a po chwili drugie. Promienie słoneczne, które rozświetlały cały mój pokój, oślepiły mój wzrok. Odwróciłam lekko głowę i obok siebie zauważyłam śmiejącą się Caroline.
- Daj mi jeszcze pięć minutek… - przytuliłam się bardziej do puchowej poduszki.
- Ale mnie wkurzasz! Tak na marginesie Stell, nadal masz o nim sny? – zaczęła mnie pukać łokciem w żebro.
                Nic nie odpowiedziałam. Było mi głupio, że męczyły mnie jeszcze sny o nim.  Kto by pomyślał, że moja pierwsza miłość będzie trwała tak długo.
                Sturlałam się z mojego wygodnego łóżka i weszłam chwiejnym krokiem do toalety.
Poranny prysznic dobrze zrobił dla mojego ciała. Chłodna woda orzeźwiła całe moje ciało.
Spojrzałam w lusterko. Moje piwne oczy błyszczały na samą myśl, że jeszcze dzisiaj po czterech latach go zobaczę. Byłam ciekawa jak wygląda, jak się zachowuje, jak je, jak sypia. Czy nadal żywi do mnie urazę? Telewizja nie oddawała niczego. Oglądałam każdy program z nim i za każdym razem miał tą samą minę. Obojętną.
                Wyszczotkowałam szybko zęby i zaczęłam suszyć moje długie do pasa loki, które zaczęły mnie denerwować. Ciągle poplątane, ale nad wyraz seksowne. Ehsz…
                Uszykowana zbiegłam drewnianymi schodami na dół.
Carl rozmawiała z moimi rodzicami w kuchni. Dokładnie nie słyszałam, o czym rozmawiali, ale domyśliłam się, że o mnie.
- Chyba czas się pożegnać? – oznajmiłam oddając walizki taksówkarzowi, który czekał już przed drzwiami mojego rodzinnego domu.  
- Ah, no tak. Nie sprawiaj kłopotów Louisowi, zrozumiałaś? – ostrzegła mnie matka całując w policzek.
- Chyba Harremu… - dodał szybko ojciec.
Przytuliłam ich.
- Mam już prawie dziewiętnaście lat. Jestem dorosła. – wyskoczyłam szybko.
- Mam taką nadzieję. Powodzenia w redakcji. – powiedziała rodzicielka.
- Do zobaczenia za parę miesięcy! – pomachałam im przed wejściem do auta. Było mi żal ich opuszczać, ale z drugiej strony nie mogłam się doczekać przyjazdu do nowego miejsca. Ujrzenia jego.

***
(Louis)

Cały dzień byłem spięty. Może, dlatego że dzisiaj przyjeżdża Stella. Najgorsze było to, że gdy dowiedział się o tym Harry zaczął się dziwnie zachowywać. Nie miał w ogóle nastroju. Był spięty i nocami pił. Jak by się czegoś obawiał.
                Jeszcze nie dawno starał się o Alexis. Wysyłał jej kwiaty, czekoladki, pisał piosenki. Teraz cisza. Wszyscy wiedzieliśmy, że ją nadal kocha. Kto by pomyślał, że przez Stelle będzie tak teraz to wszystko przeżywał.
                Szliśmy właśnie korytarzem, kiedy dostałem wiadomość od mojej kochanej siostrzyczki.

             Zatrzymałem się i spojrzałem na Hazze, który szedł pewnym krokiem naprzeciwko mnie.
- Hej Harry…
- Co? – spytał stanowczym głosem.
- Em… No, bo Stell przyjeżdża i no wiesz… Zostaje na jakiś czas z nami w hotelu. Nie masz nic przeciwko? – zielonooki odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Rób, co chcesz. – jego zielone tęczówki kapały złością. Można było to wyczuć z daleka.
- Idziesz się napić? – zapytał Niall.
- Muszę pojechać po dziewczyny. A właśnie Zayn! Caroline jedzie z nią. – mruknąłem porozumiewawczo do chłopaków. 
Odwrócił się i bezinteresownie powiedział:
- To dobrze. – strugał teraz stalowego gościa, ale każdy wiedział, co powiedział jakiś czas temu. Powiedział, że gdyby była ona starsza, brałby się za nią.
- Wyślij po nich kierowcę i chodź na jednego. – nalegał. Zgodziłem się.

***
(Stella)

- Ale tu ślicznie! – podbiegłam szybko do wielkiego okna na lotnisku. Noc dodawała wiele atrakcji temu zaczarowanemu światu.
- Nie ukrywam… Ale wypas! – zaczęłyśmy skakać.
W pewnym momencie poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam kierowcę naszych ulubieńców.
- Oh… Panie John!  - uścisnęłam go. Jako mała dziewczynka zawsze lubiłam z nim rozmawiać o głupotach.
- Mała Stell, jak ty wyrosłaś! – odwzajemnił gest. Po tych czterech latach miał większy zarost, ale nadal był tym eleganckim mężczyzną w średnim wieku.
                Przed lotniskiem czekała czarna limuzyna. Wiśnia cała oszołomiona zaczęła wyglądać przez okno, a ja myślałam jak tu się spojrzeć mężczyźnie, któremu zepsułam życie w oczy.

***
(Harry)

Siedziałem z chłopakami i piliśmy whisky, kiedy na korytarzy dobiegł dziwny hałas.Wszyscy wstaliśmy, jednak mnie coś powstrzymywało. Stałem jak słup w jednym miejscu. Kiedy otworzyły się drzwi ujrzałem w nich dziewczynę. Była przepiękna, jednakże, gdy spojrzałem w jej piwne oczy wszystko sobie przypomniałem. To była Stella. Ta Stella z burzą loków i która zepsuła mi moje szczęście z Alexis.








---------------------------------------------------------------------------------
Jak się podobało? Następna notka za tydzień :)