sobota, 1 marca 2014

23. Dziewiętnaste urodziny



JEŚLI CZYTASZ, PROSZĘ ZOSTAW KOMENTARZ. NIE ZABIERA DUŻO CZASU A MOTYWUJĘ DO DALSZEJ PRACY :)





**Trzy dni później**

Stella POV:

                To dziwne. Jest taki jeden dzień w roku, kiedy budzisz się o rok starsza. Ty się zmieniasz, a twoja codzienność stoi w miejscu. Czujesz jak byś od lat się nie zmieniał. Twoje życie codzienne jest takie samo, uczucia się nie zmieniają tylko twój wygląd przemija jak poranna mgła.
Dzisiejszego ranka obudziłam się, jako dziewiętnastoletnia dziewczyna nadal z tymi samymi marzeniami. Nadal marzyłam o nim… Moje życie nie zmieniło się tak jak myślałam. Może powinnam coś w nim zmienić?
                Wstałam z łóżka i powędrowałam do łazienki. Dzisiaj mam zamiar siedzieć w domu i rozkoszować się sofą, ogromnym kubkiem lodów  i filmami o miłości. Taki jest mój plan na dziś.
                Rozebrałam się i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Moja noga powędrowała na brodzik i chwilę później moje ciało utuliła ciepła woda. Sięgnęłam po ulubiony płyn i wcisnęłam go na moją dłoń, po czym nałożyłam na przemoknięte włosy. Delikatnie zaczęłam pocierać palcami o skórę głowy. Pomimo tego jak bardzo starałam się nie myśleć o Harrym zawsze jakoś przedzierał się przez moją głowę. Nie! Nie mogę o nim teraz myśleć. Od trzech dni się nie odzywał. Nie…
Wyszłam z łazienki owinięta jedynie szlafrokiem. Dobrze, że już jesteśmy w Londynie. Nienawidzę tych pokoi hotelowych. Wszystko, prócz hoteli…
Weszłam do kuchni i usiadłam przy wysepce.  Oparłam głowę o swoje splecione na niej dłonie. Mam urodziny, powinnam się cieszyć, więc dlaczego chce mi się płakać? Dlaczego umieram wewnętrznie? Westchnęłam.

Lola POV:

Chciałam zrobić niespodziankę dla Stelli i wcześnie wstałam, by przygotować tort. Jeszcze zanim wstała był on zrobiony. Nie jestem jakąś tam wykwalifikowaną kucharką, czy cukiernikiem, czy innym takim. Liczy się gest, nie?
                Specjalnie, kiedy było już wszystko gotowe posprzątałam żeby nic nie widziała, że było robione i zaniosłam tort do swojego pokoju. Gdy usłyszałam krzątaninę po kuchni od razu domyśliłam się, że to Stell. Ucieszona zabrałam z półki tort i ruszyłam do dziewczyny, ale to jaką ją spotkałam aż zakuło moje serce.
Była taka… smutna i bez życia. Jak się ma urodziny powinno się chodzić  w skowronkach, a ona wyglądała jak by uszło z niej życie. Zabije tego Harrego.
                Po cichu wycofałam się z pomieszczenia i wpadłam do siebie do pokoju. Od razu wykręciłam numer do tego dupka. Niestety nie odbierał. Powyrywam mu nogi przy samej dupie.
Nie mając innego wyjścia musiałam zadzwonić do tego imbecyla, co mnie zwolnił.
- Hallo.. – odezwał się. Nie, burknął.
- Nie miałam wcale ochoty do ciebie dzwonić, ale twoja siostra ma urodziny i myślę o tym, żeby zorganizować jakąś popijawę. Nie musisz się godzić.
- Skoro nie muszę się godzić to po co dzwonisz? – znowu to oschłe gadanie.
- Dobra, kurwa. Nie pracujemy razem, ale to nie znaczy, że..
- Spotkajmy się. Omówimy to… - wystrzelił nagle.
- Co?
- Spotkajmy się. Muszę z tobą porozmawiać. – chyba se jaja robi.
- My mamy o czym gadać? Jeszcze mamy? Dziwne, bo jakoś parę dni temu miałeś ochotę mnie zabić.
- Przestań i umów się ze mną. – powiedział z troską, albo dobrze gra.
- Dobraaa… gdzie? – zaraz serce mi pęknie z radości.
- Za godzinę? Tam gdzie zawsze? – znowu ta kawiarnia gdzie go wszyscy znają, o ludzie..
- Nie możemy iść gdzieś indziej? Mam dosyć znowu tych fotografów.- bo taka racja. Ciągle robią zdjęcia i każą ci gdzie masz patrzeć. Hahaha, po moim trupie. Nie będą mi mówić, co mam robić.
- Kawiarenka na rogu? Tam gdzie kiedyś pracowałaś? – Wooow i nawet pamięta gdzie pracowałam.
- Nie mam nic przeciwko, do zobaczenia. – to chyba sen. Chciało mi się wyć ze szczęścia, jak bym była nastolatką. Boże Lol…

Stella POV:

 Chyba czas się ubrać. Wstałam z miejsca i powędrowałam do mojej szafy. Dziwne, że jeszcze nie ma Loli. Pewnie ma inne rzeczy do roboty niż siedzenie ze mną.
Wyjęłam niebieskie rurki i ciemną koszulę w kratę. Nie będę się jakoś specjalnie stroić. Dla mnie to normalny dzień tyle, że kończę kolejne lata.
                W chwili, kiedy wyszłam na korytarz zauważyłam jak blondyna pośpiesznie zarzuca na siebie kremową kurtkę.
- Hej, coś się stało? – zapytałam.
- Nie, oczywiście, że nie. Nie długo będę. – podbiegła do mnie i pocałowała w czubek głowy. Coś musiało się stać, ale nie będę jej zatrzymywać.
                Po chwili zostałam sama w tym ogromnym jak dla mnie domu. Co mogłabym tu zrobić?
Wzięłam się za sprzątanie. Włączyłam radio, a w nim usłyszałam piosenkę chłopaków More Than This
Kocham tą piosenkę. Jest taka.. nie, nie mogę tego opisać słowami. W skrócie jest przepiękna.
                Kiedy już posprzątałam rozłożyłam się na wygodniej sofie i włączyłam TV. Pomyślałam- same nudy. Ale, kiedy miałam go wyłączyć zauważyłam wywiad z Harrym z przed paru dni. Oczywiście złapali go, kiedy wychodził ze szpitala.
- Powiesz nam coś więcej o tej dziewczynie, z którą byłeś widziany ostatniej nocy? Podobno byliście cali przemoczeni. Co z Alexis? Czy to już koniec? Słyszeliśmy, że jest tutaj w szpitalu, to prawda? – setki pytań. Nie ogarniam.
- Proszę mi dać spokój. Odpowiem na wasze pytania za dwa tygodnie na konferencji prasowej. Będziemy ogłaszać naszą trasę koncertową, więc odpowiem również na część waszych pytań. Teraz proszę mnie puścić. – nie! A jeśli chce im powiedzieć i mnie?! Jak to wyjaśnić. Jezuu!
                Złapałam za telefon i wykręciłam do niego numer. Oczywiście poczta głosowa. Nie no, po prostu super.
                Może zapominali o moich urodzinach. Położyłam się znów na sofie i zamknęłam oczy, nienawidzę takiego dnia.

                Kiedy się obudziłam usłyszałam dziwne szepty w przedpokoju. Wstałam i oczywiście musiałam sprawdzić, o co chodzi.
- Caroline? Jak ja Cię dawno nie widziałam! – rzuciłam się w jej ramiona.
- Przepraszam. Szykuj się . – spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Co? Po co?
- Idziemy na imprezę. – zaczęła mnie popychać w stronę mojego pokoju.
Czuję, że to będzie długi dzień.

Harry POV:

- Nigdzie nie idziesz!- darła się już z drugiego korytarza.
- Przestań… Mam prawo decydować o sobie, Alexis. – zasunąłem kurtkę i zacząłem pakować do kieszeni telefon. Myślę, czy go może zostawić. Idę na imprezę i z telefonem? Włożyłem go do szafki z ubraniami. Był wyłączony, więc jeszcze lepiej dla mnie.
- Pewnie chcesz mnie zdradzić z tą dziwką-Stellą. Jestem tego pewna!
- Możesz nie urządzać mi tych beznadziejnych kłótni? Zawsze możesz jechać ze mną. Uparłaś się, że nie chcesz, więc nie jedź. Zadzwoń po koleżanki. – powiedziałem, kiedy spojrzałem po raz ostatni w swoje odbicie.
- No jasne, a ty będziesz mnie zdradzał!
- Kobieto, na jakim ty świecie żyjesz?! Możesz przestać?! Nie będzie mnie na noc. Nocuje u Louisa. – pocałowałem jej policzek i wyszedłem w końcu z tego koszmaru. Od czterech dni nic nie słyszę tylko: Alexis. 
Za każdym razem, kiedy mówię jej koniec ona coś wymyśla. Szkoda, że wpadliśmy. Gdzie ja miałem mózg?
                Przed hotelem stał już samochód. Gdyby nie pomoc moich ochroniarzy nie wyszedłbym stamtąd. Kocham moich fanów, ale to życie czasem bywa na serio ciężkie. Nikt nie widzi cię jako normalnego człowieka tylko, jako gwiazdę z milionami na koncie.
                Miałem się spotkać ze wszystkimi w najlepszym klubie w mieście. Dzisiaj przyjeżdża jakiś sławny didżej. W klubie będzie dużo osób i mnóstwo ochrony, więc żaden paparazzi się nie przeciśnie. Dla mnie są to same plusy. Mogę spędzić ze Stellą dużo czasu i nie muszę się bać, że nas zobaczą.
                Kiedy już wszedłem na górę, do specjalnej ,,loży’’ zauważyłem ją. Była przepiękna.
Jej czarne włosy były spięte, a czerwona sukienka dokładnie opinała jej ciało. Czułem jak moje serce przyśpiesza, gdy jej oczy spotkały moje.
To było coś nie do opisania.

Stella POV:

Przyszedł.
 Był nadal moim marzeniem, westchnieniem. To nie jest coś, co mogłabym opisać słowami. Był nieziemski.
- Witaj piękna. – jego wzrok wręcz mnie palił. Oddychałam z pozoru spokojnie, ale moje ciało nie reagowało jak chciałam. Moje nogi zaczęły się trząść, dobrze że były pod stołem.
- Myślałem, że nie przyjdziesz.. – odezwał się Louis. No czego się już burzysz?!
- Przyszedłem, chyba  że Stella nie chce żebym tu był to wyjdę.
- Nie, możesz zostać. – za szybko się poddaje. Stella, pamiętasz co było w hotelu?
Wypiłam dwie szklanki piwa i wstałam.
- Idziemy się zabawić? Ile można tu siedzieć? – powiedziałam, nie chce mi się tu siedzieć. W końcu jesteśmy na imprezie.
- Wy idźcie, a ja zamienię tylko słówko z Harrym. – o jenyyy…

- Tylko się nie bijcie. – ostrzegła przed zejściem na dół Lola. 




Następny rozdział niebawem.
Nie mam siły. Ledwo żyję O,o
Jeszcze szkoła od poniedziałku… Fajnie spędzę swoje urodziny
 >.<